Skip to main content

Nie od dziś wiadomo, że trudniej utrzymać się na szczycie, niż na niego wejść. Bayer Leverkusen po znakomitym sezonie 2023/2024 teraz chce zrobić wszystko, by pozostać numerem jeden w Niemczech. Drużyna Xabiego Alonso sezon rozpoczyna od Superpucharu, gdzie będzie zdecydowanym faworytem potyczki ze Stuttgartem. To przy okazji bardzo rzadka okazja zobaczyć spotkanie w tych rozgrywkach bez udziału Bayernu Monachium. Jednak spotyka się mistrz z wicemistrzem kraju za ubiegłe rozgrywki! Faworytem niepokonany od dawna na niemieckiej ziemi Bayer, ale Stuttgart także w ostatnich miesiącach rósł jak na drożdżach.

Historia Superpucharu Niemiec nie jest przesadnie opasła. Pierwsze spotkanie odbyło się w 1987 roku, czyli zdecydowanie mówimy już o czasach bliższych nowożytności piłkarskiej. Oczywiście wówczas jeszcze był podział na RFN i NRD, ale nie ą to jakieś zamierzchłe czasy. Tyle że w pierwszym momencie na długo nie przyjęła się nowa tradycja. W XX wieku ostatnim zwycięzcą była Borussia Dortmund, która w 1996 roku pokonała Kaiserslautern po rzutach karnych. Kolejnym triumfatorem był Bayern Monachium, który pokonał Schalke w… 2010 roku. Dość długo trwała przerwa, ale czternaście lat temu ruszyła nowa era trwająca do dzisiaj. Oczywiście, jak nie trudno się domyślić, Bayern jest zdecydowanym liderem w wygrywaniu Superpucharu Niemiec – 10 razy z 24 finałów, w których łącznie był aż 17-krotnie! Pod tym względem jest drużyną, której jedynie Borussia Dortmund mogłaby zagrozić w najbliższych latach, bowiem BVB wygrało połowę ze swoich dwunastu udziałów. Dość powiedzieć, że w XXI wieku tylko raz się przydarzył Superpuchar bez udziału Bayernu, a było to w 2011 roku, gdy oglądaliśmy derby BVB z Schalke, które wygrał gospodarz z Gelsenkirchen. Od tamtej pory zawsze jednym z finalistów był Bayern, ale nie zawsze wygrywał. Tak było w latach 2013-2015, gdy dwukrotnie musiał uznać wyższość Borussii Dortmund, a raz Wolfsburga. Ostatnie dwa finały to pojedynki Bayernu z RB Lipskiem i oba zapisały się mocno w pamięci. Dwa lata temu było 5:3 dla monachijczyków w Lipsku, a dwanaście miesięcy temu drużyna spod znaku Red Bulla srogo zrewanżowała się na Allianz Arenie, wygrywając 3:0! Teraz nowy sezon i nowy zestaw finałowy. Dla obu drużyn to będzie druga okazja, by zagrać o to trofeum. Stuttgart 32 lata temu wygrał z Hannoverem, zaś rok później Bayer przegrał po rzutach karnych z Werderem Brema, mając spotkanie u siebie. Wówczas to jednak nie była BayArena, a Ulrich-Haberland Stadion.

Utrzymali skład (póki co)
Wielu ekspertów wieściło, że po takim sezonie Bayeru Leverkusen, jak ten poprzedni, możni piłki w Europie ruszą na zakupy do tego niemieckiego miasta. Xabi Alonso miał stracić największe gwiazdy i mieć spore kłopoty przed sezonem w Lidze Mistrzów oraz obroną mistrzowskiego tytułu. Tymczasem można powiedzieć, że Bayer się wzmocnił. Oczywiście utrata Josipa Stanisicia musi boleć, ale z tym można było się pogodzić znacznie wcześniej, skoro był wypożyczony z Bayernu. Poza tym odeszli albo piłkarze dotychczas wypożyczeni, albo tacy, którzy nie mieli szans na grę. Wzmocnienia są na ten moment trzy. Dwa z nich prosto z Bretanii. Zakupy w Stade Rennes to od wielu lat dobry pomysł, a Bayer wyciągnął napastnika Martina Terriera oraz młodego defensora Jeanuela Belociana. Dodatkowo środek pola wzmocnił Aleix Garcia, jeden z liderów sensacyjnej Girony w LaLiga. Kwota za tego ostatniego wyjątkowo promocyjna, bowiem 18 milionów euro za świetnie spisującego się środkowego pomocnika to nieduży wydatek.

Dzięki temu głębia składu jest jeszcze większa, konkurencja wzrosła, a to tylko może cieszyć Xabiego Alonso. Przed Bayerem oczywiście trudniejszy sezon, gdyż teraz presja będzie zdecydowanie większa. Ubiegły zakończyli z podwójną koroną i zaledwie jednym przegranym meczem. Dopiero w Dublinie na neutralnym gruncie w finale Ligi Europy pokonała ich Atalanta. Wcześniej przez długie miesiące nikt nie był w stanie ich ograć. Zresztą na porażkę w oficjalnym meczu czekali niemal… rok! Poprzednią było 0:3 z Bochum odniesioną 27 maja 2023 w ostatniej kolejce sezonu Bundesligi. Kolejna przyszła 22 maja 2024. To najlepiej pokazuje jaki krok do przodu zrobiła drużyna pod wodzą baskijskiego trenera. Chociaż “krok do przodu” to źle powiedziane, gdyż oni wykonali wiele skoków, odjeżdżając reszcie. Liga bez porażki oraz z 17 punktami przewagi nad drugim zespołem to po prostu miasta. Drugi najlepszy atak oraz zdecydowanie najmocniejsza defensywa, a także styl, który wprawiał w zachwyt. Dodatkowym atutem było masowe strzelanie goli po upływie 90 minuty. To był już znak rozpoznawczy tej ekipy.

Duży cios
Ostatnie mistrzostwo Niemiec dla Stuttgartu to słynny sezon 2006/2007, a od tamtego czasu różne były losy tego zespołu. Dekadę później przecież grali w 2. Bundeslidze, którą wygrali i na chwilę wrócili na najwyższy poziom. Później także była wizyta na zapleczu, skąd uciekli na dobre w 2020. Jednak ich przemiana z sezonu 2022/2023 na ostatnią kampanię to po prostu jeden z cudów i najbardziej niewytłumaczalnych rzeczy w niemieckiej piłce. W maju 2023 walczyli do samego końca o utrzymanie (!), a cel zrealizowali dopiero w ostatniej kolejce. Tzn. połowicznie, gdyż nie dali się wyprzedzić Schalke i mieli przed sobą baraże. Dopiero dwa zwycięstwa nad HSV zapewniły ligowy byt. Nikt ich nie typował do pucharów, a nawet górnej części tabeli. Tymczasem Sebastian Hoeness stworzył prawdziwego potwora w mieście Mercedesa.

Ogromna w tym zasługa duetu Serhou Guirassy oraz Deniz Undav. Królem strzelców Bundesligi został Harry Kane, zdobywając 36 bramek. Jednak to Stuttgart miał dwóch przedstawicieli w TOP5 strzelców. Gwinejczyk Guirassy strzelił 28 goli, a jego kolega z pierwszej linii dorzucił kolejnych 18. Wszystko byłoby idealnie, gdyby obaj pozostali w klubie. Guirassy jednak za śmiesznie niskie pieniądze – miał rok kontraktu – odszedł do Borussii Dortmund(18 milionów euro). Udało się jednak utrzymać Undava, a konkretniej wykupić go po wypożyczeniu z Brighton. Dziurę w ataku postanowiono zasypać innym czołowym strzelcem Bundesligi. Ermedin Demirović w ubiegłym sezonie 15 razy trafiał dla Augsburga, a teraz to samo ma czynić dla Stuttgartu. Gdyby na tym skończyły się ruchy transferowe, nie byłoby kłopotu. Szkopuł w tym, że od nowa trzeba było stworzyć środek defensywy. Hiroki Ito wybrał Bayern, a Waldemar Anton nadal będzie kolegą klubowym Guirassy’ego, ale w Dortmundzie. Udało się po wypożyczeniu wykupić Anthony’ego Rouaulta z Tuluzy, ale trzeba było dorzucić jeszcze kolejnych obrońców. Kwoty niskie – Chabot z Koln za 4 miliony oraz Hendriks z Feyenoordu (ostatnio Vitesse) za ledwie milion euro. Nie znaczy to, że będą słabi, ale na pewno to będzie największe wyzwanie dla Hoenessa przed startem sezonu. W ubiegłym sezonie przecież poza posiadaniem trzeciej ofensywy ligi, mieli także – drugą z Lipskiem – najlepszą defensywę Bundesligi, szczelniejszą od Bayernu.

***

Co ciekawe oba zespoły w ubiegłym sezonie spotkały się trzykrotnie. W lidze Stuttgart był obok Borussii Dortmund jedynym zespołem, który nie doznał porażki z Bayerem. 1:1 u siebie oraz 2:2 w Leverkusen. W rewanżu właśnie ekipa Xabiego Alonso odrobiła straty z 0:2, a decydującego gola Robert Andrich strzelił w 96. minucie. Doszło także do pucharowej potyczki w 1/4 finału DFB Pokal. Tam Stuttgart prowadził dwukrotnie – 1:0 i 2:1 w Leverkusen – ale skończyło się na korzyść późniejszego triumfatora rozgrywek. Wyrównał Adli, a w 90. minucie rywala dobił Jonathan Tah. Swoją drogą warto dodać, że za reprezentantem Niemiec długo chodził i nadal chodzi Bayern Monachium, dla którego to ma być wymarzony środkowy obrońca na nowy sezon. Póki co jednak widnieje w kadrze drużyny Xabiego Alonso.

***

Początek sobotniego meczu o godzinie 20:30.

Related Articles