
Miesiąc piłkarskich zmagań, na który złożyło się 21 dni meczowych, minął jak z bicza strzelił. Ani się obejrzeliśmy, a w turnieju nie było już reprezentacji Polski, a potem systematycznie odpadali kolejni. 14 lipca pozostała już tylko dwójka, która na Stadionie Olimpijskim w Berlinie stoczy ze sobą bitwę o chwałę i przejście do historii w glorii tytułu mistrza Starego Kontynentu. Dla kogo ten zaszczyt? Hiszpanii czy Anglii?
Najłatwiej powiedzieć, że przekonamy się około 23:00, ewentualnie później w przypadku dogrywki i karnych. Ale nie będziemy szli na łatwiznę i spróbujemy poszukać odpowiedzi na to niełatwe pytanie.
Gdyby oceniać wyłącznie poziom gry na tych mistrzostwach, można byłoby tytuł wręczyć Hiszpanom i zamknąć temat bez rozgrywania finału. Ekipa Luisa de la Fuente z kompletem punktów i bez straconego gola wyszła z niełatwej grupy B, gdzie za rywali miała Chorwację (3:0), Włochy (1:0) i Albanię (1:0). Po dwóch meczach de la Fuente miał już komfort świadomości, że nic nie odbierze mu 1. miejsca w grupie. Na Albanię mógł więc posłać do boju rezerwowych. Jakość gry spadła, ale koniec końców wynik i tak się zgadzał.
Wynik zgadzał się również w 1/8 finału, gdzie Hiszpanie rozbili Gruzję 4:1. Wprawdzie Unai Simon po raz pierwszy skapitulował, a do tego był to gol dający underdogowi prowadzenie, to jednak przewaga jakościowa La Furia Roja nie podlegała dyskusji i skutkowała zdobyciem czterech trafień. Mogło być ich zresztą sporo więcej, ale skuteczność nie była i nie jest największym atutem Hiszpanii na tym Euro. Widać to było choćby w meczu z Włochami, gdzie nieporadnych napastników z Półwyspu Iberyjskiego wyręczył „na robocie” stoper rywali, Riccardo Calafiori.
Im dalej w turniej, tym przeszkody były trudniejsze. W meczu o półfinał Hiszpania stoczyła pasjonujący bój z Niemcami, który rozstrzygnął dopiero gol strzelony przez Mikela Merino w samej końcówce dogrywki. Padł on w momencie, gdy wydawało się, że to Niemcy są bliżej przechylenia szali zwycięstwa na swoją korzyść. Ale jak wiemy, tak się nie stało.
Sprawdź zapowiedź statystyczną meczu
W półfinale Hiszpania okazała się lepsza od Francji. Na gola Kolo Muaniego odpowiedzieli Lamine Yamal i Dani Olmo. Ten pierwszy został najmłodszym strzelcem gola w historii Mistrzostw Europy, a ten drugi włączył się do gry o koronę króla strzelców. Wraz z kilkoma innymi graczami ma 3 gole. Bramka w finale może dać samodzielny triumf w tej klasyfikacji.
Tego samego dokonać może Harry Kane, który również ma w dorobku 3 trafienia. Droga Anglii do finału była znacznie bardziej wyboista niż ta Hiszpanii. Wprawdzie Synowie Albionu wygrali swoją grupę, ale grali tak, że zęby bolały – wymęczone 1:0 z Serbią, średnio zasłużony remis 1:1 z Danią i na koniec nudne i bezbarwne 0:0 ze Słowenią. Od faworyta imprezy można oczekiwać czegoś więcej.
W fazie pucharowej miało być lepiej. Miało. Już w 1/8 finału team Garetha Southgate’a mógł zakończyć udział w imprezie i nikt raczej nie snułby rozważań, że była to porażka niezasłużona i niesprawiedliwa. Mowa o meczu ze Słowacją, kiedy to Anglicy bardzo długo przegrywali 0:1, a bramkę na wagę dogrywki strzelili rzutem na taśmę, w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry. Co by nie mówić przewrotka Jude’a Bellinghama była majstersztykiem i jeśli wszystko skończy się złotem dla Anglii, to będzie to jeden z bardziej ikonicznych momentów w historii piłki, a na pewno w historii angielskiej piłki. W dogrywkę wymęczonych Słowaków dobił Kane.
250 tys. PLN do zgarnięcia za typowanie meczu Anglia – Hiszpania
W ćwierćfinale wyspiarze rywalizowali ze Szwajcarią. Nie myślcie, że pokazali coś wielkiego. Na gola Breela Embolo odpowiedział Bukayo Saka – i to wszystko na 120 minut, bo i dogrywka nie przyniosła rozstrzygnięcia. Trzeba było strzelać karne. Anglicy udźwignęli temat, a mieli prawo czuć ogromną presję – nie tylko ze względu na stawkę meczu, ale też ich niełatwą historię „romansu” z karnymi. Tym razem wicemistrzowie Europy byli jednak bezbłędni, a Jordan Pickford wyłapał strzał Manuela Akanjiego.
W boju o finał po raz kolejny do ekipy Southgate’a uśmiechnęło się szczęście. Tym razem trzeba było odrabiać straty w meczu z Holandią. Pickforda huknięciem z dystansu zaskoczył Xavi Simons. Wyrównał Kane, skutecznie egzekwując rzut karny. Gol na wagę drugiego z rzędu finału Euro padł w doliczonym czasie gry, a nieoczywistym bohaterem został Ollie Watkins. Napastnik Aston Villi obrócił się z obrońcą na plecach i strzelił z chirurgiczną precyzją. Anglia oszalała ze szczęścia. Awansowała po niezłej grze w półfinale, ale po raz kolejny trzeba napisać, że prześlizgnęła się dalej.
Mamy więc finalistę bezdyskusyjnego i takiego, którego łatwo negować. Mamy też dwie bardzo mocne piłkarsko drużyny. Abstrahując od gry na Euro w Niemczech, wydaje się, że na papierze to Anglicy mają ciekawszą „pakę”. Nie bez kozery byli faworytem nr 1 mistrzostw we wskazaniach bukmacherów. I wciąż mogą to zrobić, choć w perspektywie całego turnieju, byłoby na pewno niesprawiedliwe.
Hiszpania może zdobyć mistrzostwo Europy po raz czwarty – poprzednie triumfy Iberyjczyków to lata 1964, 2008 i 2012. Anglia gra o pierwsze złoto – trzy lata temu w pierwszym podejściu do finału się nie udało – lepsi w karnych byli Włosi. Fakt, że udało się wrócić do najważniejszego meczu dobrze świadczy o pracy Southgate’a, w odróżnieniu od męczącego stylu gry, który można nazwać marnowaniem potencjału ofensywnego piłkarzy. Zwycięzców się jednak nie sądzi, a niewykluczone, że to właśnie Anglicy będą zwycięzcami.
Obie reprezentacje rywalizowały ze sobą 27 razy i tu ciut lepsi są Synowie Albionu, którzy wygrali nieco więcej niż połowę spotkań – 14. Hiszpania triumfowała dziesięciokrotnie. Po raz ostatni jedni i drudzy zmierzyli się na ubitej ziemi w październiku 2018 roku w meczu Ligi Narodów. Anglia wygrała 3:2 na wyjeździe, rewanżując się za wcześniejszą domową porażkę 1:2.
Kto błyśnie? Jaki będzie przebieg meczu? Kto na końcu będzie miał więcej powodów do radości? Na te pytania nie sposób odpowiedzieć ze 100% pewnością. Jedni i drudzy mają mocne karty w ręku, jedni i drudzy mają też słabsze punkty. Jedno jest pewne – Hiszpania w ciągu ostatniego miesiąca zagrała dużo więcej dobrych spotkań niż Anglia. Czy w niedzielę nie przydarzy jej się to słabsze?