Skip to main content

Czekali na powrót do Ekstraklasy aż przez 19 lat. To była piorunująca końcówka sezonu podopiecznych Rafała Góraka – pięć zwycięstw z rzędu sprawiło, że GKS Katowice sensacyjnie wdrapał się na pozycję wicelidera. To daje bezpośredni awans do elity.

GKS Katowice na pięć kolejek przed końcem zremisował z Górnikiem Łęczna 0:0. Tracił wtedy do Arki Gdynia aż osiem punktów. Nikt o zdrowych zmysłach nie zakładał, że uda się wywalczyć bezpośredni awans. W Katowicach raczej szykowano się na nieprzewidywalne dwustopniowe baraże. A przynajmniej na to, żeby jakimś cudem obronić w nich miejsce, bo patrząc na terminarz – Wisła Kraków, Arka Gdynia, GKS Tychy – nie zwiastowało to niczego dobrego. Raczej wypadnięcie ze strefy miejsc 3-6 i spokojny środek tabeli. Kolejny sezon rozczarowania, do którego kibice w mieście byli już przyzwyczajeni. W końcu jeżeli jest jakiś klub, który kojarzył się z I ligą, to właśnie GKS Katowice. Grał w niej nieprzerwanie przez 11 lat, potem na chwilę spadł i po dwóch sezonach awansował. Utarło się, że był typowym średniakiem kręcącym się w okolicach 10. lokaty.

Tymczasem katowiczanie zanotowali serię pięciu zwycięstw z rzędu i to nie byle jakich! Lanie sprawione Stali Rzeszów – aż 8:0 – napędziło ich do dalszej rywalizacji z mocniejszymi klubami. To jest awans imienia Adriana Błąda. Nie tylko jego gol dał zwycięstwo z Arką Gdynia w kluczowym, ostatnim spotkaniu, ale zawodnik ten był zaangażowany w mnóstwo bramek w tej pięciomeczowej serii. Polonia Warszawa – asysta. Tu możemy się na chwilę zatrzymać, bo jeszcze w 91. minucie na ulicy Konwiktorskiej było 1:0 dla “Czarnych Koszul”. Cztery minut później już 2:1. To Adrian Błąd dośrodkował z prawej strony na głowę Jakuba Araka. GKS wygrał w dramatycznych okolicznościach i dodał sobie energii. Co było później? Dwie asysty Błąda ze Stalą Rzeszów (8:0), asysta z GKS-em Tychy. Znów się zatrzymajmy. To kolejne zwycięstwo w doliczonym czasie i kolejna jego asysta w takim momencie. Wisła Kraków? Gol i asysta (5:2) i wreszcie trafienie z Arką, jedyne w meczu – na wagę awansu. Jeśli ktoś miał go dać, to właśnie ten zawodnik prezentujący rewelacyjną formę w maju.

Wisła Kraków się ośmieszyła, Wisła Płock i GKS Tychy również. Wszyscy zaczęli na potęgę przegrywać i wypadli ze strefy barażowej. To otworzyło drzwi Odrze Opole i Motorowi Lublin. GKS za to zepchnął do baraży Arkę. To o tyle niesamowite, że tylko jeden raz znalazł się w tym sezonie na miejscu premiującym do Ekstraklasy – właśnie po 34. kolejce. GKS w ostatnich latach przeżywał naprawdę dziwne historie. Ich spadek do II ligi rozegrał się w naprawdę kuriozalnych okolicznościach. Otóż gola strzelił im… bramkarz Bytoviii Bytów Andrzej Witan. Trener Dariusz Dudek od razu otrzymał wypowiedzenie. Bytovia myślała, że zwycięstwo da jej utrzymanie. Piłkarze zaczęli szaleć. Dopiero później ktoś przeanalizował sytuację na chłodno. Wigry Suwałki, Bytovia oraz GKS Katowice miały po 37 punktów i liczył się między nimi bezpośredni bilans, który najlepszy miała ekipa z Suwałk. Gdyby Bytovia nie puściła w ostatniej akcji bramkarza na stały fragment to… GKS by się utrzymał. Zatem wcale niepotrzebny gol bramkarza de facto zepchnął tę drużynę w czerwoną strefę. Istne kuriozum.

GKS Katowice żegnał się z Ekstraklasą w momencie, gdy “TVP2” emitowała na swojej antenie serial “Święta Wojna”, w którym to główny bohater Bercik był zagorzałem kibicem właśnie “GieKsy”. W 2005 po fatalnym sezonie w Ekstraklasie (bilans 4-4-18 i ostatnie miejsce) zniknął z mapy i musiał zaczynać od nowa. Pogrążył się w problemach finansowych i nie dostał licencji na grę w drugiej lidze. Zmuszony był przystąpić do IV-ligowych rozgrywek. Szybko awansował o dwa szczeble. Trzeba jednak pamiętać, że dopiero w 2008 roku przeprowadzono reformę rozgrywek i II liga stała się de facto I. Zatem GKS zleciał na czwarty poziom rozgrywkowy. Dziś IV liga to poziom piąty – to tak w kwestii wyjaśnienia. W każdym razie na poziomie zaplecza Ekstraklasy utknął na dobre.

Starsi kibice mogą pamiętać GKS Katowice z przełomu lat 80. i 90. Chyba najsłynniejszym piłkarzem tego okresu był Piotr Świerczewski. Ktoś może też wskazać Jana Furtoka, który zmaga się w tej chwili z chorobą Alzheimera i z jego zdrowiem jest niestety coraz gorzej. Rok za rokiem “GieKSa” kończyła rozgrywki jako wicemistrz lub zdobywca brązowego medalu, ale nigdy nie udało jej się wywalczyć mistrzostwa. Była jednak bardzo silnym klubem w tamtym okresie, regularnie kwalifikowała się do Pucharu UEFA – mierzyła się z Galatasaray, Bayerem Leverkusen, Benficą. Takie to były czasy. Potrafiła nawet zremisować z Bordeaux, a do Katowic przyjechał sam Zinedine Zidane. Ba, został przez GKS wyeliminowany! Dlatego do Ekstraklasy wraca klub z dużymi tradycjami. Taki, którego pokolenie 50-latków kojarzy jako naprawdę silną i groźną dla wszystkich bandę.

Related Articles