Skip to main content

Adrian Siemieniec zrobił coś absolutnie wyjątkowego. Zaledwie 32-letni trener młodego pokolenia stworzył swój własny intensywny, odważny, ofensywny, innowacyjny styl gry w Jagiellonii i już w pierwszym sezonie pełnej pracy zapewnił jej pierwsze w historii mistrzostwo Polski.

To, że “Jaga” była najlepsza wśród słabych to inna rzecz. Wygrała w wyścigu ledwie przesuwających się po polach Ekstraklasy żółwi. Od kwietnia ten wyścig wyglądał dramatycznie. Niewiele brakło i Jagiellonia wręcz po frajersku wypuściłaby mistrzostwo na rzecz żółwia numer dwa – Śląska Wrocław. Kluczowa okazała się poprzednia kolejka, gdzie “Jaga” przegrywała w Gliwicach po pięknej urody trafieniu Michaela Ameyawa z 77. minuty. Zadziały się “tak zwane jaja”. Śląsk dwie godziny wcześniej wygrał z Radomiakiem Radom 2:0 i wskoczył na pozycję lidera. Radość wrocławskich kibiców brutalnie zniszczył Jesus Imaz. To był moment, który de facto uratował tytuł. Hiszpan strzelił gola na 1:1 i utonął w objęciach kolegów. Doskonale zdawali sobie oni sprawę jaką wagę ma to wyrównanie. Jagiellonia zrównała się punktami ze Śląskiem, lecz miała lepszy bezpośredni bilans (wygrała 3:1 i przegrała 1:2). Wystarczyło na koniec wygrać z Wartą Poznań, a to nie sprawiło kłopotów gospodarzom. 3:0 było już po 26 minutach. Taki wynik utrzymał się do końca.

“Życie to są chwile, chwile” – odśpiewał przed trybuną najmłodszych kibiców Zenon Martyniuk, obywatel całego Podlasia i prywatnie wielki fan Jagiellonii. Wystąpił oczywiście w koszulce klubowej, bo jakże inaczej. Piosenkarz utożsamia się z klubem i nawet można jego głos usłyszeć na stadionie po zdobywanych bramkach. Rozgrzał publiczność przed pierwszym gwizdkiem. Dzieciaki mogły sobie zaśpiewać “Przez twe oczy zielone” i miały z tego dużą frajdę. Oczywiście nie każdy musi być od razu wielkim fanem Martyniuka, ale wypada docenić organizację, która idealnie wpisała się w folwark naszej Ekstraklasy. Piłkarzy już za bardzo rozgrzewać nie trzeba było. Nene trafił w 5. minucie, a w 11. minucie na 2:0 podwyższył Taras Romanczuk. Nic złego Jagiellonii stać się już nie mogło. Dramaturgii w walce o tytuł mistrzowski w ostatniej kolejce nie było.

Adrian Siemieniec jeszcze w marcu 2023 roku trenował III-ligowe rezerwy Jagiellonii. Maciej Stolarczyk zremisował w Mielcu 1:1 i został po 10 miesiącach słabej pracy zwolniony. Wtedy na ławkę pierwszego zespołu wkroczył właśnie Siemieniec – wówczas anonim. Został na dzień dobry najmłodszym szkoleniowcem w Ekstraklasie. W końcu to gość z rocznika 1992. Przejął zespół, który znajdował się na 14. miejscu i miał zaledwie dwa punkty przewagi nad strefą spadkową. Jagiellonii w sezonie 2022/23 realnie groził spadek z Ekstraklasy. Siemieniec w czterech pierwszych kolejkach wygrał trzykrotnie. Oddalił się tym samym od czerwonej strefy na osiem punktów i wygrzebał “Jagę” na 8. pozycję. Różnice jednak były minimalne. Aż cztery kluby miały po 38 punktów, czyli o jeden mniej od Siemieńca. W czterech kolejnych spotkaniach już nie było żadnego zwycięstwa. Przegrał m.in. aż 1:5 z Legią i spadł na 14. lokatę, ale i tak dostał szansę, bo zaimponował na starcie.

W pierwszym pełnym sezonie pracy dał Jagiellonii mistrzostwo kraju. Cały czas warto powtarzać, gdzie był ten zespół rok temu, a gdzie jest teraz. Przede wszystkim Siemieniec każe grać swoim piłkarzom z odwagą, co widać po tym, jak próbuje wychodzić spod pressingu, ryzykownie rozgrywając piłkę. Normalny ekstraklasowicz posłałby lagę do przodu na napastnika albo jakąś długą na skrzydłowego. Tu wychodzi się z problemów ustawieniem i krótkimi podaniami. Młody trener stosuje też różnego rodzaju sztuczki taktyczne, które nieraz analizowano w telewizji czy artykułach. Romanczuk w jednym z wywiadów w “Weszło” dodał, że środek pola nie musi ganiać za piłką, bo najczęściej sam ją posiada, a to sprawia, że dzięki temu bardziej cieszy się grą i ma więcej siły.

W pierwszej kolejce Ekstraklasy “Jaga” przegrała w Częstochowie aż 0:3 i grała gorzej niż beznadziejnie. Wydawało się, że czeka ją trudny sezon. Nic bardziej mylnego. Później zaczął się rock&roll. Nikt nie strzelił w Ekstraklasie tylu goli, co zespół z Białegostoku – aż 77. Druga Pogoń Szczecin miała o 18 mniej. Często bardzo dobrze się ich mecze oglądało. Siemieniec potrafił notować kilka serii po trzy i raz nawet cztery ligowe wygrane z rzędu. W końcówce sezonu nie wyglądało to już tak dobrze. Jeżeli tylko jakiś mecz szedł zgodnie z planem, to zawodnicy chcieli więcej. Oto kilka przykładowych wyników z mistrzowskiego sezonu:
– 4:1 z Puszczą Niepołomice
– 4:1 z Górnikiem Zabrze
– 4:2 z Cracovią
– 3:3 z Lechem (od stanu 0:3)
– 4:2 z Rakowem
– 6:0 z ŁKS-em

Adrian Siemieniec dopiero 11 miesięcy temu skończył kurs UEFA Pro, a teraz jest mistrzem Polski. Będzie musiał się zmierzyć z nowym wyzwaniem, które niejednego już przerosło – łączyć ligową grę z europejską co trzy dni. Ironicznie nazywa się to u nas pocałunkiem śmierci. Zobaczymy zatem jak Europa pocałuje młodego szkoleniowca.

Related Articles