Kiedyś klasyk, teraz starcie drużyn, które są w poważnym kryzysie. Dziwnie było obserwować coś takiego. PGE GiEK Skra Bełchatów oraz Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn Koźle nie dostały się do play-offów i pozostała im “walka” o dziewiąte miejsce. Dla trzykrotnych triumfatorów Ligi Mistrzów to nowość, bowiem jeszcze nigdy nie znaleźli się poza TOP 8.
Dla Skry Bełchatów to kolejny sezon bez udziału w play-offach. Ubiegły rok był najgorszym (12. miejsce), odkąd awansowała do najwyższej klasy rozgrywkowej. Nikt się tego nie spodziewał. Wiadomo jednak, że jak jest źle, to pojawiają się konflikty i problemy finansowe. Rada Nadzorcza odwołała Konrada Piechockiego z pełnionej funkcji. Oczywiście zmiany nie ominęły także trenera i zawodników. O tym już jednak pisaliśmy w kilku wcześniejszych tekstach, zatem nie ma sensu się powtarzać. Obecny sezon był już nieco lepszy, ale po raz kolejny Skry zabrakło w najlepszej ósemce. W rundzie zasadniczej na 30 spotkań przegrała i wygrała po 15. Z 42 punktami na koncie zajęła dziewiątą pozycję. Do ósmego Indykpolu straciła trzy “oczka”.
Z kolei dla ZAKSY Kędzierzyn-Koźle brak play-offów to nowa sytuacja. Przez ostatnie siedem sezonów grała w finałach mistrzostw Polski. Zmieniali się tylko rywale. Odkąd kędzierzynianie po sezonie 1994/1995 awansowali do najwyższej klasy rozgrywkowej, to nigdy nie byli poza ósemką. W rozgrywkach 2005/2006 zajęli najgorsze – właśnie ósme miejsce. Ten sezon od początku nie układał się po myśli ZAKSY. Najpierw kontuzje, które przez dłuższy czas uniemożliwiały dobranie optymalnego składu. Potem wewnętrzne problemy między trenerem, zawodnikami i prezesem. W efekcie z ławką trenerską pożegnał się Tuomas Sammelvuo, natomiast Piotr Szpaczek przestał pełnić funkcję prezesa klubu. Na 30 spotkań ZAKSA wygrała 13, a przegrała aż 17. Z 39 punktami zajęła 10. miejsce. To dramat dla trzykrotnego triumfatora Ligi Mistrzów. Nawet piłkarskie Leicester City w lidze angielskiej nie było tak słabe sezon po zdobyciu sensacyjnego mistrzostwa.
Los zatem skojarzył te dwa wielkie kluby w przedziwnej walce o dziewiąte miejsce. Zarówno PGE GiEK Skra Bełchatów, jak i Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle wielokrotnie zapisały się na kartach polskiej klubowej siatkówki. Obydwa kluby po dziewięć razy stawały na najwyższym stopniu podium. W przeszłości te ekipy aż trzy razy grały ze sobą w wielkim finale o mistrzostwo Polski – działo się to w latach: 2011, 2017 i 2018. To duży upadek, że musiały rywalizować o nic nie znaczącą dziewiątą lokatę. Jakby to naprawdę miało duże znaczenie, czy zajmie się dziewiąte, czy dziesiąte miejsce. Dla nich te mecze o dziewiątą pozycję, to przykry obowiązek, który jest podsumowaniem słabiutkiego sezonu. Nikt grać by nie chciał, jednak tego głośno nie powie.
Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – PGE GiEK Skra Bełchatów 1:3 (22:25, 25:18, 22:25, 19:25) MVP Mateusz Poręba
PGE GiEK Skra Bełchatów – Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 2:3 (18:25, 25:22, 25:22, 16:25, 9:15) MVP Erik Shoji
Kluczowa okazała się gra blokiem. Kto zagrał lepiej tym elementem, ten wygrał spotkanie. W pierwszym meczu Skra postawiła aż 18 punktowych bloków, czyli o osiem więcej niż rywale. Z kolei w drugim starciu to ZAKSA lepiej blokowała (17) niż Skra (11). Jeśli spojrzymy na pomeczowe statystyki, to spotkania były wyrównane. Każda z drużyn wygrała po jednym starciu, ale lepsza okazała się Skra, bo triumfowała za trzy punkty. To już koniec sezonu dla tych ekip. Teraz zacznie się rozliczanie trenerów i zawodników. Na pewno w ZAKSIE dojdzie do wielu zamian. Ploteczki transferowe mówią, że w kędzierzyńskiej ekipie ma zagrać Bartosz Kurek. To on ma być tym, który pociągnie zrewolucjonizowaną całkowicie ZAKSĘ. Na pewno wielu zawodników z podstawowego składu odejdzie.