Skip to main content

Jeszcze zimą kibice Barcelony chodzili z nosami zwieszonymi na kwintę i zastanawiali się, kogo latem ich klub zatrudni w roli trenera. Dziś marzą o finale Ligi Mistrzów i dywagują, czy przypadkiem Xavi nie powinien pozostać na stanowisku. Jaka będzie narracja za kilka dni? Dumę Katalonii czekają mecze z PSG i Realem Madryt.

Choć rangi i prestiżu El Clasico nikt przy zdrowych zmysłach nie podważa, to jednak w dzisiejszych okolicznościach znacznie ważniejszy dla Blaugrany jest wtorkowy mecz z PSG. Nic dziwnego, bowiem Barca wygrała pod Wieżą Eiffela 3:2 i jest blisko awansu do półfinału. Półfinału, w którym… będzie faworytem. Wiadomo bowiem, że mistrzowie Hiszpanii zmierzą się z lepszym z pary Atletico Madryt – Borussia Dortmund i ktokolwiek by nim nie był, to właśnie Barca będzie uchodziła za faworyta dwumeczu. Nagle zapach finału Champions League na Wembley zaczął unosić się w stolicy Katalonii najmocniej od kilku lat i pierwszy raz od odejścia Leo Messiego.

W Paryżu wynik pierwszego spotkania przyjęto jednoznacznie jako klęskę. PSG pod wodzą Luisa Enrique, dokładnie tak jak pod wodzą każdego z jego poprzedników, miało zdobyć najważniejsze trofeum w europejskiej piłce. Zamiast tego będzie odpadnięcie ze znajdującą się na zakręcie Barcą? Być może najsłabszą Barcą od lat? Trudno będzie to zaakceptować i ewentualnie sukcesy na krajowym podwórku (prawdopodobnie podwójna korona) mogą nie wystarczyć.

Jednak nie wolno traktować tej rywalizacji jako zamkniętej, szczególnej w czasach, gdy bramki strzelone na wyjeździe nie liczą się już bardziej od tych, które strzela się u siebie. Tym samym Barcelona ma po prostu jednego gola w zapasie.

Niewątpliwą anomalią pierwszego meczu był fakt, że ani jednego z pięciu goli nie strzelili snajperzy obu ekip – na zero z przodu zagrał zarówno Kylian Mbappe, jak i Robert Lewandowski. Ten drugi zebrał jednak bardzo pozytywne recenzje za swój występ, padały nawet głosy, że to jego najlepszy mecz w tym sezonie Ligi Mistrzów. Fakt, że poprzeczka nie wisiała zbyt wysoko jest tutaj dość istotny. Tak czy owak – obaj dziś w stolicy Katalonii będą chcieli trafić do siatki i pomóc swoim ekipom w awansie.

Jeśli chodzi o personalia, to wśród gospodarzy zabraknie dziś kontuzjowanych Gaviego, Alejandro Balde oraz pauzujących za kartki Andreasa Christensena i Sergiego Roberto. To istotne osłabienia, choć z drugiej strony tylko Roberto zagrał w podstawowym składzie w pierwszym meczu. Być może dziś w drugiej linii pojawi się Pedri, który wrócił do zdrowia i dał świetną zmianę na Parc des Princes. Zresztą, nie tylko on, bo i Joao Felix zagrał kapitalnie. On jest opcją za Yamala, bo trudno przewidywać, by Xavi miał nie wystawić strzelca dwóch goli z Paryża, Raphinhii. W zespole PSG zabraknie przede wszystkim Presnela Kimpembe.

W weekend Xavi oszczędzał swoich najlepszych graczy, ale rezerwiści zdołali pokonać Cadiz 1:0. Przewaga Realu utrzymuje się na poziomie 8 punktów, więc marzenia o ewentualnej pogoni za Królewskimi są raczej mało realne – nawet jeśli w niedzielę Barca wygrał klasyk i zmniejszy ten dystans, to wciąż będzie on spory, pozwalający Królewskim na przynajmniej jeszcze jedno potknięcie. Właśnie dlatego dziś w Katalonii znacznie ważniejsza jest Liga Mistrzów. W Paryżu liczy się już tylko ona, bo mistrzostwo Francji jest zaklepane, a w Pucharze Francji pozostał już tylko majowy finał z Lyonem.

Początek wielkiej batalii o półfinał Ligi Mistrzów dziś o 21:00.

Related Articles