Ten sezon Ekstraklasy jest wyjątkowy pod tym względem, że właściwie sześć ekip walczy o mistrzostwo, a gdyby trochę na siłę doliczyć Gónik Zabrze po dwóch wygranych, to i siedem. Dzieje się tak dlatego, że wszyscy masowo gubią punkty. Niewielu liderów w Europie jest gorszych niż Jagiellonia. Tak naprawdę to dwóch…
Znany z zamiłowania do piłkarskich statystyk Cezary Kawecki wyliczył na Twitterze/X, w którym kraju lider tabeli jest najgorszy pod względem punktowym. Wyszło, że Buducnost z Czarnogóry ze średnią 1,80 i bilansem 15-9-6 to numer jeden. Drugą najgorszą europejską ekipą na czele tabeli jest albańska Egnatia, a kolejną już… nasza Jagiellonia! Trzecia najgorsza na 41 zespołów. Ogólnie tylko czterech europejskich liderów punktuje ze średnią mniejszą niż dwa punkty na mecz i “Jaga” oczywiście znajduje się w tym gronie. To pokazuje, że polską ligę można sobie nazywać nieprzewidywalną, niesamowitą w tym sezonie, ale dzieje się tak tylko dlatego, że to wyścig ślimaków, w którym prawie nic nie posuwa akcji do przodu. Strata goni stratę. Czasami przytrafi się wygrana, no może dwie z rzędu.
Przecież to wstyd, żeby zespół nie potrafił wygrać dwóch meczów z rzędu, a wciąż miał szansę realnie walczyć o tytuł mistrzowski. Przykład ten dotyczy Śląska Wrocław, który po wznowieniu rozgrywek prezentuje wręcz żałosną punktowo-boiskową formę. Dwie wygrane, trzy remisy i cztery porażki – ten bilans i tak pozwala marzyć. Śląsk miał niepowtarzalną okazję. Trzeba tu jednak odmitologizować tę historię. De facto lider Ekstraklasy po rundzie jesiennej tak naprawdę długo utrzymywał wynik ponad to, co wypracowywał na boisku. Strzelał gole z jakichś niemożliwych okazji, wykorzystywał czasami ćwierć sytuacji. Model xG zwariował przy Śląsku, bo zespół ten powinien był mieć aż o 16 bramek mniej i zajmować 9. miejsce w Ekstraklasie. Ten dobrobyt i szczęście musiały się skończyć.
Kiedy masowo punkty zaczął gubić Śląsk, to na faworyta tego ślimaczego wyścigu wyrosła rewelacja tegorocznych rozgrywek. I w sumie nadal jest to główny faworyt. Nic się w tej kwestii nie zmienia. Akurat tak się stało, że Jagiellonia młodego trenera Adriana Siemieńca trafiła na podatny grunt, tj. taki, w którym możliwa do zrealizowania jest sensacja, ponieważ wszystkich dookoła dopadł kryzys. “Jaga” wygrała w marcu trzy mecze z rzędu, lecz także brakuje jej regularności i potrafi wtapiać z Cracovią (1:3), Ruchem (1:1) czy Puszczą Niepołomice (3:3). Strzela przy tym zdecydowanie najwięcej goli (64; aż 2,29 na mecz) i jest najbardziej efekowną drużyną naszej ligi. Trzeba jednak pamiętać, że jest to rewelacja, która korzysta na słabości tego sezonu. Miejmy na uwadze, że to trzeci najsłabszy lider w Europie.
Największe kuriozum, że tymczasowy trener Lecha Poznań, który jest co chwilę zwalniany z posady za słabiutkie wyniki, nieprzystający do tej drużyny styl gry i ogólną pychę na konferencjach prasowych… wciąż ma realną szansę na mistrza, bo traci cztery punkty do pierwszego miejsca. Żenujący Lech, na który kibice nie mogą wręcz patrzeć… bije się o tytuł. To najdobitniej pokazuje słabość naszej klubowej piłki. Podobnie jak to, że zwalniany już dwukrotnie Dawid Szwarga także przy dobrej serii może jeszcze śnić o mistrzostwie. Sześć punktów straty w polskich realiach to nie jest rzecz niemożliwa do odrobienia. W grze zostaje też Pogoń Szczecin, której wiecznie czegoś na końcu brakuje. Górnik Zabrze jest już tylko punkcik za Rakowem. Wystarczyło, że wygrał dwa mecze z rzędu. Co chwilę słuchamy jakie to są kłopoty organizacyjne, bo nie ma nawet dyrektora sportowego, piłkarze nie mają z kim negocjować kontraktów, a Podolski cały czas strzela medialnie do osób decyzyjnych, by nie wycierać sobie gęby Górnikiem (chodzi głównie o “carycę” Małgorzatę Mańkę-Szulik, prezydentkę miasta).
Wystarczy wygrać mecz i sytuacja w tabeli się zmienia. Problem jednak jest taki, że rzadko za tym idzie… druga wygrana. Wtedy trzeba liczyć, że rywal potknie się jeszcze bardziej, bo ja zremisowałem, a on na przykład przegrał. Hit Ekstraklasy pomiędzy Rakowem a Legią także był dobrym podsumowaniem sezonu 2023/24, który może i być nieprzewidywalnym pod kątem rozdania mistrza, ale będzie to jeden z najsłabszych i najbardziej przypadkowych mistrzów w Europie. I o tym trzeba pamiętać.