Skip to main content

To już 10 lat reprezentacji Grecji bez awansu na wielki turniej. Niby na EURO teraz dostać się łatwiej, ale Grecy jakoś nie potrafią. Ich seria nieobecności na wielkich turniejach wynosi już pięć z rzędu.

Wszystko ma swój początek dawno temu, bo jeszcze przed… mistrzostwem Anglii Leicester City. Wówczas reprezentację Grecji prowadził Claudio Ranieri i ta kadencja jest uznana za jedną wielką katastrofę. Włoski szkoleniowiec zasłynął głównie porażką u siebie z Wyspami Owczymi. Błyskawiczna była to kadencja, bo liczyła sobie… zaledwie cztery jesienne spotkania. Ranieri przegrał u siebie z Rumunią, Irlandią Północną i Wyspami Owczymi, a zremisował na wyjeździe z Finami. Po takiej “przygodzie” zasiadł na ławce Leicester i wszyscy pukali się w czoło. Reprezentacja Grecji wygrała w tamtych eliminacjach… jeden mecz, a była w grupie śmiechu z wyżej wymienionymi ekipami oraz Węgrami. Przy czym należy dodać, że wygrała na sam koniec w meczu pocieszenia z Węgrami, gdy mieli już awans. W tamtym jednym “sparingu” strzelili cztery gole, czyli więcej niż wcześniej w całych eliminacjach (trzy).

To wtedy ktoś nacisnął guzik z napisem “ogromny regres reprezentacji Grecji”, bo wcześniej przez osiem lat nie wypadła poza TOP 20. Dzięki takiemu wysokiemu rozstawieniu trafiała później na słabsze ekipy w eliminacjach, lecz tam nie potrafiła sobie poradzić. Dość powiedzieć, że wtedy za Claudio Ranieriego w kwalifikacjach do EURO 2016 była losowana… z pierwszego koszyka jako siódma drużyna Europy – wyżej niż Ukraina, Szwecja, Chorwacja, Dania, Belgia, Szwajcaria. W kolejnych kwalifikacjach do mistrzostw Europy zleciała tak bardzo na łeb na szyję, że zamieniła pierwszy koszyk na… czwarty. Grecję wyprzedzali: Rumunia, Izrael, Bułgaria, Finlandia, Szkocja, Irlandia Północna.

Mimo tak słabego rozstawienia można powiedzieć, że trafiła na grupę marzeń z Finami i Bośniakami. Włosi wygrali tę grupę z palcem w nosie – z bilansem 10-0-0, 30 punktami i 37:4 w bramkach byli poza zasięgiem, ale za ich plecami toczyła się walka o drugie miejsce, które dawało awans. Padło ono łupem Finów. Grecy zawiedli, ponieważ zremisowali u siebie z Liechtensteinem i ulegli także u siebie Armenii. Przez to nie pojechali na EURO 2020. Na ścieżkę z Ligi Narodów też nie mieli co liczyć, gdyż nie wygrali swojej grupy. Teraz także zabraknie na mistrzostwach Europy Greków, bo przegrali baraż po rzutach karnych z Gruzją. Ranking mają słabiutki. Od lipca 2015 roku nie weszli już nawet do TOP 30, a jesienią 2019 roku spadli na rekordowo niskie w XXI wieku 60. miejsce.

Grecja nie jeździ także na mistrzostwa świata, choć tutaj akurat miała wyjątkowego pecha w rosyjskich eliminacjach. Skuteczny Kostas Mitroglou zdobywał bramki (w sumie sześć), a Grecy dobrze punktowali, notując bilans 5-4-1 i dając się wyprzedzić tylko Belgii. To była ich szansa. Drugie miejsce w grupie oznaczało baraże, a tam trafili na Chorwatów. Patrząc po zespołach, byli zdecydowanie najgorszą ekipą w stawce (47. miejsce w rankingu). Dostali baty w Zagrzebiu (1:4) i po pierwszym spotkaniu było jasne, że na mundialu nie zagrają. Wtedy pracował z kadrą Michael Skibbe. Mimo wszystko dobra praca poskutkowała przedłużeniem kontraktu o dwa lata. Został on zwolniony w trakcie Ligi Narodów, dokładnie po porażce z Finlandią 0:2. Grecy spędzili dwie edycje w Dywizji C i dopiero Gus Poyet wywalczył w niezłym stylu awans do Dywizji B (bilans 5-0-1 w nie tak łatwej grupie z Irlandią Północną, Kosowem i Cyprem).

Od czasów Claudio Ranieriego, a więc od 2014 roku, Grecja ma już siódmego selekcjonera i nie jest powiedziane, że Gus Poyet będzie kontynuował współpracę. To nawet więcej trenerów niż my, a przecież też wymieniamy ich jak rękawiczki albo sami dezerterują (Paulo Sousa). Greckie media piszą, że Poyetowi federacja kontraktu nie przedłuży, jednak ma on spore poparcie u piłkarzy i być może porozumienie zostanie osiągnięte. Kibice już niekoniecznie popierają chęć dalszej współpracy. Nie jest znana przyszłość Urugwajczyka. Jego kontrakt formalnie wygasa w ostatni dzień marca. Podczas gdy w Grecji dyskutuje się nad sensem zostawienia szkoleniowca, to może on… sam czmychnąć, gdyż zainteresowana jest jego usługami federacja Irlandii. Może mieć dosyć czekania i zwlekania. Taktyka “jeszcze nie wiemy, dajcie nam spokój” to w Grecji nie pierwszyzna.

Może w Polsce i Portugalii nie tęskni się za Fernando Santosem, ale w Grecji na pewno. Prowadził ją w 49 meczach przez cztery lata. To więcej niż pięciu menedżerów po nim razem wziętych. Dopiero później John van ‘t Schip popracował ponad dwa lata. Potrafił nawet ograć Szwecję, zremisować z Hiszpanią, ale… sam zrezygnował. Dlaczego? Ponieważ federacja za długo zwlekała z podjęciem decyzji na temat jego kontraktu, dlatego podziękował i odszedł.

Related Articles