
W Lidze Mistrzów nie ma już żadnego kopciuszka, na którego każdy chciał trafić. Osiem mocnych zespołów sprawia, że są na tym etapie same potężne dwumecze. Wyciągający kulki John Obi Mikel miał świadomość, że czego nie wylosuje, to będzie hitem. Ćwierćfinały zapowiadają się ekscytująco. Oto krótka analiza i ważny kontekst historyczny.
- Arsenal – Bayern Monachium
Kiedyś Bayern był dla Arsenalu postrachem, ale teraz zespół Mikela Artety nie ma się czego obawiać. Zmierzą się ze sobą najsłabszy Bayern od lat oraz najmocniejszy Arsenal od lat. “Kanonierów” tak naprawdę wcale nie musiało być na tym etapie, bo awansowali z ledwością po konkursie jedenastek. Prawie już wszyscy zacierali rączki na wylosowanie FC Porto. Sytuację uratował jednak David Raya. Bayern za to wygrzebał się z kryzysu. Przeciętne Lazio było do tego idealne. Liga Mistrzów to nie jest bajka “Kanonierów” i będą chcieli to zmienić po wielu latach niepowodzeń i szybkiego odpadania. Ostatnia klęska z Bayernem jeszcze w czasach Arsene’a Wengera to aż 2:10 w dwumeczu.
– sezon 2004/05 – awans Bayernu
– sezon 2012/13 – awans Bayernu
– sezon 2013/14 – awans Bayernu
– sezon 2016/17 – awans Bayernu
Za każdym razem te zespoły spotykały się na etapie 1/8 finału. Arsenal w ćwierćfinale Ligi Mistrzów grał ostatnio w… 2010 roku. Z tym meczem jest jak ze spotkaniem po latach szkolnego osiłka i prześladowanego pierdoły. Osiłek ostatnio zaczął nadużywać alkoholu, wdał się w używki i nie jest tak silny jak w czasach podstawówki, a prześladowany poszedł na siłownię i wygląda już jak zupełnie inny gość. No i konfrontują się po wyjściu z supermarketu.
- Atletico Madryt – Borussia Dortmund
Gdyby spytać fanów piłki nożnej o najsłabszą parę ćwierćfinałów, to pewnie 95% wskazałoby właśnie na tę. Można uznać, że pozostałe pięć tak naprawdę nie zna się na piłce. Oba te zespoły słabo prezentują się w swoich ligach. Atletico przystępowało do rewanżu z Interem po arcysłabiutkim spotkaniu z Cadiz FC. Jeżeli przegrywasz 0:2 i nie potrafisz wykreować kilku szans przeciwko zespołowi walczącemu o utrzymanie i tworzysz w zasadzie tylko jedną “setkę”, to z twoją formą jest coś nie tak… Było więc słusznie skazywane na odpadnięcie. Tymczasem banda “Cholo” Simeone pokazała charakter i sprawiła największą niespodziankę. Zwłaszcza w drugiej połowie totalnie zdominowała “Nerazzurrich”. Borussia za to pokonała groźne PSV, które świetnie gra w lidze holenderskiej i mknie po mistrza. Jadon Sancho patrzy na Manchester United w pucharach (gdzie go wcale nie ma) i się śmieje.
Atletico Madryt vs Borussia Dortmund to powiew świeżości. Dość nowa rywalizacja, bo przecież pary często się powtarzają. Takiej akurat nie oglądaliśmy często. Starsi fani mogą pamiętać występ Widzewa Łódź w fazie grupowej, gdzie słynnym lobem z Atletico popisał się Marek Citko. W tamtej grupie była też właśnie Borussia Dortmund oraz Steaua Bukareszt. Poza tym oba teamy zagrały w fazie grupowej 2018/19, jednak w play-off nie mierzyły się nigdy. Półfinał dla kogoś będzie miłą odskocznią od zmagań ligowych, w których jedni i drudzy muszą drżeć o… awans do Champions League. A może ktoś spróbuje wywalczyć go… całościowym zwycięstwem? To byłaby dopiero sensacja. Atletico dwa razy było blisko i przegrało z Realem Madryt. Borussia w finale grała w sezonie 2012/13 w niemieckim pojedynku z Bayernem.
- Real Madryt – Manchester City
To już klasyk ostatnich edycji Champions League. Na pięć edycji, a więc biorąc pod uwagę sezoni 2019/20, 2020/21, 2021/22, 2022/23 i 2023/24 te pary w fazie play-off spotkały się… aż czterokrotnie! Zanim świat sportu storpedował COVID-19, to obie ekipy zdołały jeszcze zagrać mecz 1/8 finału przy pełnych trybunach na Santiago Bernabeu. Rewanż odbył się już przy pustych na Etihad Stadium. Pauza. Można tu użyć oklepanego żartu, że przecież “The Citizens” zawsze grają przy pustych (miejsce na śmiech). Cztery i pół miesiąca minęło od jednego meczu do drugiego. W Manchesterze awans gospodarzom podarował Raphael Varane, który zawalił przy dwóch golach.
Najbardziej pamiętnym dwumeczem pozostanie jednak na zawsze końcówka na Santiago Bernabeu w sezonie 2021/22. “The Citizens” mieli na wyciągnięcie ręki finał, Jack Grealish mógł to zamknąć bramką na 2:0 (w dwumeczu 3:0), ale spudłował… a to był akurat sezon come backów i królewskich cudów. Real robił to z każdym kolejnym przeciwnikiem. Rodrygo doprowadził do dogrywki, zdobywając dwie bramki w doliczonym czasie, a Karim Benzema dobił gości. Manchester City pięknie się Realowi zrewanżował także w półfinale rok temu. Zdeklasował “Królewskich”. Była to totalna miazga. Po bramkach Bernardo Silvy, jeszcze raz Bernardo Silvy, Manuela Akanjiego oraz Juliana Alvareza ograł obrońcę trofeum aż 4:0.
Czas na kolejny rozdział tej rywalizacji. Obie ekipy wygrały 6/6 meczów w fazie grupowej. Real Madryt ma fantastycznego Bellinghama i musi radzić sobie z mnóstwem kontuzji, jednak Carlo Ancelotti na wszystko znajduje sposób. “The Citizens” nie są tak mocni jak rok temu. Erling Haaland dużo częściej pudłuje. Jest jednak doskonały Phil Foden, który we wszystkich rozgrywkach ma już 18 goli i 10 asyst. Ten pojedynek powinno reklamować starcie dwóch wielkich angielskich talentów. W Anglii już o to zadbają.
- Paris Saint-Germain – FC Barcelona
Dwumecz dwóch zranionych w Europie drużyn. Dlaczego zranionych? Bo PSG tylko raz w swojej karierze grało w finale Ligi Mistrzów. A ile razy w półfinale? Dwa. Od lat próbuje i nie może zdobyć upragnionego trofeum. Trzeba pamiętać, że ten rok PSG to “last dance” Kyliana Mbappe, ]ostatni sezon gwiazdora w Paryżu. W przeszłości potrafił już zmiażdżyć Barcelonę, gdy popisał się hat-trickiem na Camp Nou. Była to odpowiedź paryżan na…
Słynny come back zakończony bramką Sergiego Roberto na 6:1. Minęło siedem lat od tego historycznego spotkania, które jednoznacznie kojarzy się z rywalizacją tych klubów i przyćmiewa nawet hat-tricka Kyliana Mbappe kilka lat później. Barcelona jest zraniona, ponieważ w dwóch ostatnich edycjach odpadła dwa razy w fazie grupowej i tęskni za rywalizacją na najwyższym poziomie. W półfinale z kolei ostatni raz była w 2018/19, co skończyło się jedną z najsłynniejszych asyst w historii futbolu, sprytnym podaniem Trenta Alexandra-Arnolda do Divocka Origiego. “Dumy Katalonii” więc przez kilka lat nie było w tej najbardziej prestiżowej europejskiej rywalizacji i wraca w tym sezonie. Zwłaszcza, że w lidze już Realu Madryt nie dogoni.
Barca rozprawiła się dość gładko z SSC Napoli, natomiast PSG jeszcze łatwiej z Realem Sociedad. Pojedynek ma także dodatkowy smaczek, bo przecież paryżan prowadzi Luis Enrique, a to ostatni szkoleniowiec, który dał Barcy tytuł Ligi Mistrzów w czasach zabójczego tria Messi-Suarez-Neymar, które fani z łezką w oku wspominają.