Anglia to specyficzne miejsce, gdzie krajowy puchar ma szczególne znaczenie i jest traktowany priorytetowo nawet wobec Premier League. Dlatego rozgrywki FA Cup nie są spychane na wtorki, środy czy czwartki, a grane są w weekendy. Przed nami ćwierćfinały, które powinny dostarczyć sporo emocji. Najciekawiej zapowiada się niedzielna rywalizacja Manchesteru United z Liverpoolem.
Na pierwszy ogień pójdą jednak ekipy Wolves i Coventry. Ich mecz w sobotę o 13:30 czasu polskiego. „Wilki” zajmują 9. miejsce w Premier League, podczas gdy Coventry to 8. ekipa Championship. Awans do ćwierćfinału to duży sukces dla zespołu z niższej klasy rozgrywkowej, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. Wolverhampton nie jawi się przecież jako drużyna nie do pokonania. Jednak ze względu na atut własnego boiska i większą jakość piłkarską, podopieczni Gary’ego O’Neila będą oczywistym faworytem tej rywalizacji.
Drugi sobotni ćwierćfinał rozpocznie się kwadrans po 18:00 czasu polskiego. Broniący trofeum Manchester City zmierzy się z Newcastle. Złośliwi mówią, że to „derby Zatoki Perskiej”, mając na względzie pochodzenie właścicieli obu klubów. Inni mówią o „El Cashico”, zwracając uwagę na gigantyczne finansowe możliwości arabskich włodarzy, którzy inwestują w The Citizens i The Magpies. Jednak oba projekty są na zupełnie innych etapach. Manchester City od kilku lat niepodzielnie panuje na angielskich boiskach, a w poprzednim sezonie swoją przewodnią rolę pokazał też w Europie. Tymczasem Newcastle po dość niespodziewanym awansie do Ligi Mistrzów w sezonie 22/23, teraz wpadł w wyraźne tarapaty. W Champions League nie udało się wyjść z grupy, ale to jeszcze kibice Srok mogli zrozumieć – była to grupa śmierci z Borussią Dortmund, PSG i Milanem. Gorzej, że na krajowym podwórku nie zanosi się na powtórzenie wyniku sprzed roku. Ba, jest to już raczej niemożliwe. Newcastle zajmuje ledwie 10. miejsce w lidze. Nie tylko awans do Ligi Mistrzów może okazać się poza zasięgiem, ale w ogóle kwalifikacja do europejskich pucharów. Coś wyraźnie się popsuło i pytanie, czy latem nie obejrzymy transferowej ekspansji klubu z St James’ Park. Finansowy potencjał klubu jest praktycznie nieskończony.
Bez wątpienia faworytem tego ćwierćfinału jest Manchester City, który nie poniósł żadnej porażki od 6 grudnia. Zespół Pepa Guardioli jest w wyśmienitej formie, a na dodatek zagra u siebie.
W niedzielę o 13:45 czasu polskiego Chelsea zmierzy się z Leicester. O The Blues powiedziano i napisano w tym sezonie już wszystko. Kolejna nieudana kampania, całkiem możliwe, że znów bez awansu do europejskich pucharów. Po przegranej w finale Pucharu Ligi, teraz ekipa Mauricio Pochettino musi liczyć na Puchar Anglii. Problem w tym, że konkurencja jest ogromna, a The Blues nie zachwycają. Awans nawet do Ligi Konferencji drogą ligową będzie już raczej niemożliwy. Leicester to z kolei lider Championship, który jest na dobrej drodze, by powrócić do angielskiej elity. Nawet mimo raptem jednego zwycięstwa w pięciu ostatnich meczach Lisy prowadzą w tabeli. Chelsea na pewno ma droższy skład, teoretycznie z większym potencjałem jakości piłkarskiej. Ale Leicester nie można stawiać na straconej pozycji.
Pucharowy weekend w Anglii zwieńczy szlagier, mecz nazywany czasami Świętą Wojną, choć nie występują w nim Bercik i Andzia. To oczywiście pojedynek Manchesteru United z Liverpoolem. Obie ekipy rozpoczną batalię na Old Trafford w niedzielę o 16:30 czasu polskiego. Dla gospodarzy sezon 23/24 to jak na razie głównie rozczarowania i debaty na temat wyrzucenia Erika ten Haga. United biją się o Ligę Mistrzów, bo z tegorocznej już odpadli. Jako, że najpewniej Anglicy dostaną pięć przepustek do nowej Champions League, to szansa wciąż jest. Zdobycie Pucharu Anglii to zaś ostatnia szansa na trofeum w sezonie 23/24 i niejako uratowanie tej kampanii. Ciężko jednak myśleć o sukcesie 25 maja na Wembley, gdy już w niedzielę może być po zabawie. Liverpool jest liderem Premier League i zespołem, który imponuje formą od wielu tygodni. Przed tygodniem The Reds stoczyli epicki bój z Manchesterem City, który zakończył się remisem 1:1 i jeszcze zagmatwał sytuację na górze tabeli, gdzie obecnie liderem jest Arsenal.
W obu zespołach roi się od urazów, jednak Jurgen Klopp wyraźnie niczego nie robi sobie z problemów kadrowych. Jego drużyna właśnie rozniosła Spartę Pragę 11:2 w dwumeczu Ligi Europy, a Niemiec sięgał w kadrze tak głęboko, że szansę debiutu otrzymał nawet Mateusz Musiałowski. W czasie gdy Liverpool walcował Czechów, gracze Manchesteru United mieli wolne. Czerwone Diabły pożegnały się z pucharami już po fazie grupowej Ligi Mistrzów.
Fani angielskiej piłki już mogą się szykować na bardzo interesujący weekend, bo poza czterema ćwierćfinałami FA Cup, rozegrane zostaną cztery mecze ligowe, w tym ciekawie zapowiadająca się konfrontacja West Ham – Aston Villa.