Skip to main content

Cole Palmer to piłkarz, z którym fani “The Blues” chcą się utożsamiać. Dlatego że wyrósł na lidera całej drużyny. Nikt się po rezerwowym Manchesteru City nie spodziewał takiego wystrzału formy, a on nie przestaje zadziwiać. Błyszczy tak już dobrych kilka miesięcy. To już nie jest ciekawostka, a absolutna norma w Premier League.

Nie ma lepszej okazji na błyskotliwy występ od tej, gdy selekcjoner reprezentacji akurat przyjechał cię obserwować z trybun. Cole Palmer znów zaprezentował się świetnie. Mecz z Newcastle skończył z bramką i asystą. Nie boi się brać na siebie odpowiedzialności za zespół. Mimo że kilka z bezpośrednich starć przegrał, to i tak dał się zapamiętać z tego, co pozytywne. Przede wszystkim z konkretów, ale i trzech kluczowych podań. Oprócz gola oddał też inny strzał celny na bramkę Martina Dubravki. Cole Palmer posyła średnio 2,75 podania na mecz w strefę pola karnego przy czym nie są to wrzutki, a prostopadłe piłki lub jakieś krótkie zagrania. Mowa oczywiście o podaniach z gry. Wykluczamy wszystkie stałe fragmenty, czyli rzuty wolne i rzuty rożne. Gdyby odjąć jeszcze dośrodkowania z gry, to Palmer zajmuje w lidze trzecie miejsce w statystyce krótkich lub prostopadłych podań w pole karne. Posłał takich 49.

Cole Palmer ma już 11 bramek i osiem asyst w tym sezonie Premier League, a gdyby dodać inne rozgrywki to nawet 15 goli i 10 asyst. Przy czym dwie bramki zdobył jeszcze w Manchesterze City – w Superpucharze Hiszpanii z Sevillą oraz Superpucharze Anglii (Tarczy Wspólnoty) z Arsenalem. Dzięki nim też trochę wywindował za siebie cenę. To w Chelsea tak naprawdę na dobre rozwinął skrzydła. Mimo że gra w ligowym średniaku, który nie wychyla się poza środkową część tabeli, to ma pełne prawo oczekiwać, że znajdzie się w drużynie sezonu. Początkowo szydzono z niego, że strzela tylko z karnych, ale skutecznie tę łatkę odciął. Ma takich w lidze pięć, zatem i tak trafieniem z Newcastle sprawił, że w większości trafia do siatki z gry. Nawet jeżeli trafia z jedenastek, to stalowe nerwy pokazał przecież przeciwko swojej byłej drużynie. Podszedł do karnego na Stamford Bridge w doliczonym czasie i zapewnił Chelsea remis 4:4. Udowodnił, że ma charakter. Nie celebrował tej bramki, ale presję udźwignął. Pokazał tylko wymownym gestem – no co ja miałem w tej sytuacji zrobić?

Nikt nie spodziewał się takiego wybuchu formy po piłkarzu, który w momencie transferu… nie miał nawet zdobytej bramki w Premier League! To dość absurdalna statystyka, jednak prawdziwa. W Manchesterze strzelał tylko w spotkaniach pucharowych. Gdy wchodził na boisko w sezonie 2022/23, to tak naprawdę niczym nie przekonał Pepa Guardioli. Dryblował głównie w miejscu, otrzymanych szans wcale nie wykorzystywał, a przecież kreowano go na następcę Riyada Mahreza na prawym skrzydle. Palmer rozegrał 360 minut w Premier League w poprzednim sezonie (z doliczonym czasem pewnie jeszcze z pół godziny więcej), a jedyne, co był w stanie osiągnąć, to asysta z Chelsea. Nie jest to jakaś zawrotna liczba minut, ale można było coś z tego wycisnąć oprócz ostatniego podania do Juliana Alvareza z Chelsea, która wyłożyła na niego ponad 40 milionów funtów. Dziś jest to jeden z nielicznych udanych transferów, a na to się nie zanosiło.

Palmer w ogóle się nie zatrzymuje. Cały czas jest w świetnej formie, ciągle dokłada kolejne liczby. Do poprawy ma jedynie to, że zbiera za dużo żółtych kartek. Oddaje 2,69 strzału na mecz, co klasyfikuje go dopiero na 26. pozycji w tej statystyce. W Chelsea zajmuje się wszystkim: strzelaniem, kreowaniem, regulowaniem tempa, przytrzymywaniem piłki, odciążaniem innych i wreszcie… liderowaniem. Teraz to on się śmieje z tych wszystkich opinii  kibiców, którzy pukali się głowy, gdy opuszczał Manchester City na rzecz Chelsea. Wiadomo, że o poważne trofea dużo trudniej, ale w “The Blues” jest najważniejszym piłkarzem, wokół którego Mauricio Pochettino chce budować skład. Takie zaufanie i możliwość znaczenia o wiele więcej była dla niego kluczem.

W City byłby piłkarzem numer 15 lub 16, ale z drugiej strony… znał ten klub od ósmego roku życia, dlatego musiał podjąć trudną decyzję. Trochę zdenerwował go też transfer Jeremy’ego Doku i postanowił spróbować nowej przygody. Nie ma prawa żałować. Co chwilę powtarza o wpływie Mauricio Pochettino na jego mentalność. Dzięki temu zadebiutował jesienią w reprezentacji Anglii. Jest też oczywiście powołany na marcowe mecze towarzyskie z Brazylią i Belgią. W tej chwili 42 miliony za Palmera, czyli chłopaka z rocznika 2002, który może stanowić o sile klubu przez dekadę to cena promocyjna. Wystarczyło pół roku weryfikacji. Chelsea przy wielu ogromnych transferach nie trafiła, ale akurat w tym mało spodziewanym i krytykowanym udało jej się wszystkich zadziwić i znaleźć lidera drużyny. Cole w pół roku stał się gwiazdą Premier League, choć jeszcze w sierpniu nie miał w lidze nawet gola.

Kiedyś zasłynął tym, że Guardiola dał mu zagrać w spotkaniu seniorów z Burnley, a później wystąpił jeszcze meczu U-23, w którym skompletował hat-tricka. I właśnie wtedy, gdy wchodził do zespołu robił dużo większe wrażenie niż w 2022/23, który okazał się dla niego bezbarwny. Dlatego tym bardziej sensacyjny jest wystrzał jego formy. Najwidoczniej potrzebował większego zaufania. Pep Guardiola wziął na siebie odpowiedzialność za to odejście. Powiedział, że nie mógł mu zagwarantować oczekiwanych przez niego minut i rozumie tę decyzję. Nie mógł, bo miał Bernardo Silvę, Riyada Mahreza, czy Phila Fodena… w Chelsea Cole Palmer może błyszczeć na tle mizerii, co oczywiście nie ujmuje mu zasług.

Related Articles