Mówienie o podwójnej koronie w przypadku drużyny, która nigdy w historii nie wygrała żadnego pucharu brzmi dość irracjonalnie, ale takie są fakty. Pogoń Szczecin jest już w półfinale Pucharu Polski i wygrała wszystkie trzy mecze w Ekstraklasie po przerwie. Ma tylko trzy punkty straty do lidera z Białegostoku.
Czy to ten sezon? Takie pytanie zadają sobie kibice Pogoni Szczecin od ładnych paru lat. Ostatnio robią to częściej, ponieważ Pogoń stała się czołowym klubem Ekstraklasy i ustabilizowała swoją pozycję. Już trzy razy z rzędu zaliczyła przygodę w europejskich pucharach. Jeszcze w 2002 roku na palcach jednej ręki policzylibyśmy dwumecze “Portowców” w Europie – FC Koeln w sezonie 1984/85 (bronił tam wtedy Harald Schumacher), Hellas Werona w sezonie 1987/88 oraz najbardziej wstydliwa i kompromitująca porażka z Fylkirem Rejkiawik na początku XXI wieku, która do dziś pozostaje jedną z największych wtop polskich drużyn w pucharach. Porównać ją można do odpadnięcia Wisły Kraków z Levadią Talinn czy Lecha ze Stjarnan.
Przez trzy ostatnie sezony Pogoń zagrała więcej takich dwumeczów niż wcześniej przez 70 lat istnienia. To pokazuje progres tej drużyny i stabilizację. Co prawda KAA Gent brutalnie zweryfikowało marzenia “Portowców”, ale mecz ten totalnie zawalił Bartosz Klebaniuk. Rok temu Broendby także rozjechało szczecińską ekipę, ale trzeba pamiętać, że przygoda w Europie to dla nich wciąż pewnego rodzaju nowość. Nie mają tak bogatej historii, jak Legia, Wisła, Lech czy Górnik, by móc się odwoływać do historycznych zwycięstw i napawać się dumą. Nie. Piszą tę historię dopiero świeżym atramentem i w nowym zeszycie. Pogoń nigdy nie była mistrzem, zatem nigdy nie miała okazji wziąć udziału w eliminacjach do Pucharu Europy/Ligi Mistrzów. Grała tylko w Pucharze UEFA i Lidze Konferencji.
Jeszcze kilka lat temu Pogoń słynęła z powiedzenia “aby do górnej ósemki”. Na szczęście ten trochę patologiczny system już nie funkcjonuje i gramy normalną, ligową młóckę, bez żadnych podziałów, dzielenia punktów, wyznaczania minimalnych celów. Przez trzy sezony z rzędu Pogoń Szczecin kończyła w TOP4 i zapowiada się na to, że i tym razem będzie podobnie. Dlaczego to może być ten sezon? Bo zespół ma bramkarza, który potrafi w fantastyczny sposób wybronić punkty. Nie musi się martwić, że między słupkami stoi będący bez formy Dante Stipica czy ślamazarny Bartosz Klebaniuk. Zwycięstwo we Wrocławiu to zasługa Valentina Cojocaru. Rumun odbił wiele strzałów i nie dał się pokonać ani razu. W drugiej połowie w Poznaniu, w ćwierćfinale Pucharu Polski, także był czujny. Tam w efektowny sposób zatrzymał Kristoffera Velde. Popisał się też inną, podwójną interwencją. I nieważne, że drugi strzał był z pozycji spalonej. Cojocaru się tym napędził, nakręcił i podbudował.
Nie wygrać mistrzostwa – w porządku, bo nie jest to jednak takie łatwe, ale już Puchar Polski zdobywali nie tacy. Cracovia, Arka Gdynia, Zawisza Bydgoszcz, Jagiellonia Białystok (w finale z Pogonią), Wisła Płock. Wszyscy w XXI wieku. Nie trzeba być hegemonem, żeby zaliczyć jakąś przygodę życia, szczęśliwą drabinkę w losowaniu. Trzeba pokonać sześciu przeciwników, a jeżeli jesteś zespołem z TOP4 to pięciu (a Pogoń jest). To dużo łatwiejsze niż utrzymanie formy przez cały sezon i bicie się z Legią, Lechem, Rakowem. Szczecinianie w Pucharze Polski przez wiele lat regularnie się ośmieszali i odpadali z przeciętniakami. Byli eliminowani przez KKS Kalisz, Stal Mielec, GKS Katowice, Bytovię Bytów, a to wszystko w ostatnich kilku latach! W zeszłym sezonie prawie już doszczętnie się skompromitowali, wygrywając ledwie po karnych – 12:11 (!) z czwartoligowym Rekordem Bielsko-Biała.
Ten sezon zmierza w decydującą fazę, a Pogoń Szczecin w tej chwili dobrze punktuje i w zespole panuje doskonała atmosfera po wyeliminowaniu Lecha w 119. minucie z Pucharu Polski. Coś takiego tylko nakręca zespół. Wcześniej Pogoń nastrzelała goli Radomiakowi Radom, wygrywając tam aż 4:0. Mimo przewagi, dążyła do kolejnych trafień, nie grała asekuracyjnie, bo wynik się zgadzał. To mogło się podobać. Ze Śląskiem trzy punkty wybronił Cojocaru. Nastrojów w Szczecinie nie zepsuł nawet słaby Bartosz Klebaniuk, który wyjątkowo stanął w bramce z ŁKS-em (oczywiście też zawalił gola, ale już był wynik przesądzony – skończyło się 4:2). W doskonałej, reprezentacyjnej formie jest kapitan i lider – Kamil Grosicki. W ogóle nie stracił formy z grudnia. Po wznowieniu także strzela i asystuje. Bohaterem jest krytykowany jesienią środkowy pomocnik – Joao Gamboa. To on przesądził o zwycięstwie Pogoni w ćwierćfinale.
Losowanie odbędzie się 1 marca. Pogoń może trafić na Wisłę Kraków, Jagiellonię Białystok albo Piast Gliwice. W Ekstraklasie także gra o pełną pulę po tym, jak Śląsk Wrocław zaczął masowo gubić punkty. Pogoń wygląda na drużynę, dla której to może być TEN SEZON. Nawet jeden puchar będzie olbrzymim osiągnięciem dla drużyny “zero tituli”. Czy ligowa śmietanka będzie musiała zmienić swoją narrację?