Wybrzeże Kości Słoniowej zagra w finale Pucharu Narodów Afryki, ale dotarło tam… bez trenera. Po drugim meczu grupowym (0:4 z Gwineą Równikową) zwolniony został Jean-Louis Gasset. Do finału kadrę poprowadził jego asystent, Emerse Fae. To dopiero niebywała historia. Nagle szczęście ma ekipa, której przez wiele, wiele lat towarzyszył ogromny pech.
Wybrzeże Kości Słoniowej zawsze było niespełnioną reprezentacją. Osiągnęli za mało, jak na potencjał. Na mundialach w 2006 i 2010 roku mieli ogromnego pecha w losowaniach. Trafili do arcytrudnych grup. W Niemczech rywalizowali z Argentyną i Holandią, a w RPA z Portugalią i Brazylią. W jednym i drugim przypadku nie dali rady. Wygrali tylko mecz o honor – w 2006 roku z Serbią i Czarnogórą (3:2), a w 2010 roku z Koreą Północną (3:0). To tylko na osłodę. Złotemu pokoleniu nie udało się wyjść z grupy na mistrzostwach świata, a przecież w RPA zagrali pod wodzą Sven-Görana Erikssona: Kolo Toure z Manchesteru City, Yaya Toure z Barcelony/Manchesteru City (w trakcie turnieju zmienił klub), Didier Drogba i Salomon Kalou z Chelsea, Emmanuel Eboue z Arsenalu, Didier Zokora i Romaric z Sevilli, Gervinho z Lille…
W 2014 roku Wybrzeże wreszcie dostało grupę marzeń. Bez żadnych “mocarzy”, tylko Kolumbia, Japonia i Grecja. Afrykańczycy przegrali w ostatnim grupowym meczu z Grecją i odpadli. Załatwił ich Georgios Samaras. W pierwszym składzie WKS-u wyszli: Drogba, Kalou, Gervinho, Kolo i Yaya Toure, Tiote, Aurier, a z ławki choćby Wilfried Bony. Taka “paka” zaprzepaściła szansę, a właściwie szanse. W 2018 i 2022 roku reprezentacha WKS-u nawet nie dostała się na mundial. Pokolenie braci Toure i innych gwiazd długo było też niespełnione na kontynencie. No nie mogli wygrać Pucharu Narodów Afryki i już. Zawsze coś stawało na przeszkodzie. W 2006 roku przegrali finał po karnych z Egiptem. Spudłował między innymi Didier Drogba. W 2008 roku później ten sam Egipt zmiażdżył ich w półfinale (4:1). W 2010 roku prowadzili 2:1 z Algierią po golu Kadera Keity z 89. minuty, a później… stracili dwie bramki w doliczonym czasie i odpadli. W 2012 roku ulegli w finale fantastycznej Zambii po aż dziewięciu seriach jedenastek. Tym razem nie trafili Kolo Toure i Gervinho.
Jakaś klątwa trzymała się tego utalentowanego pokolenia aż do 2015 roku, gdzie tym razem konkurs jedenastek okazał się szczęśliwy, a ostatniego strzelał… bramkarz Boubacar “Kopa” Barry. Didier Drogba już się na ten sukces nie załapał, bo w wieku 36 lat po mundialu w Brazylii zakończył reprezentacyjną karierę, ale zaszczyt ten dosięgnął jeszcze braci Toure, Gervinho, czy Salomona Kalou. Później jednak Wybrzeże popadło w przeciętność. Obecny skład może się schować do szafy w porównaniu z tamtą ekipą. Co ciekawe, na turnieju występuje 36-letni Max Gradel, czyli mistrz Afryki z 2015 roku. Podobnie, jak Serge Aurier. Jest też kilka znanych nazwisk. Największa gwiazda to “zgarnięty” Francji Sebastien Haller, drugim ważnym zawodnikiem jest Seko Fofana, trzecim Franck Kessie. To akurat dwójka z ligi saudyjskiej. Gra zapomniany trochę Nicolas Pepe, wielki talent Jean Michael Seri, który nie zrobił takiej kariery, jaką mu wróżono, czy też młody Simon Adingra z Brighton lub podstawowy stoper Bayeru Leverkusen – Odilon Kossounou. Nie taka słaba ta ekipa, ale daleko jej do starych wyjadaczy.
Mimo to mają szansę dokonać tego, czego nie udało się Didierowi Drogbie. Wybrzeże Kości Słoniowej to była zawsze reprezentacja, której trzymała się jakaś dziwna klątwa. Nie potrafili przekuć talentu na trofea kontynentalne i wyniki na mistrzostwach świata. Teraz los całkowicie się odwrócił, bo sprzyjają im niewiarygodne wręcz okoliczności. Co ważne, rozgrywają ten turniej u siebie. Ambicje zatem były ogromne. Tyle tylko, że w trzecim spotkaniu ośmieszyła ich Gwinea Równikowa z piłkarzem Miedzi Legnica w składzie. Wydawało się, że to koniec, kaplica, kompromitacja, ogromny wstyd. Nikt w federacji się nawet nie zastanawiał i selekcjoner został zwolniony jeszcze w trakcie turnieju. Pomocna jednak okazała się zasada awansów z trzeciego miejsca i… kompromitacja Ghany. Wybrzeże cudem awansowało dalej, bo Ghana… straciła dwa gole z Mozambikiem w doliczonym czasie, prowadząc 2:0. Dzięki temu gospodarze załapali się na ostatnie miejsce spośród trzecich lokat i przeszli dalej.
Później były kuriozalne okoliczności, bo tu trzeba grać w 1/8 finału, a nie ma… trenera! Sondowano możliwość “wypożyczenia” Herve Renarda z FFF, czyli francuskiej federacji. Jest on selekcjonerem reprezentacji kobiet i przygotowuje ją do występu na igrzyskach w Paryżu. Rozmowy zakończyły się fiaskiem i poprowadzić WKS musiał asystent zwolnionego selekcjonera, Emerse Fae. Roberto Di Matteo kiedyś w ten sposób wygrał Champions League, a potem dostał robotę na stałe. To może być podobnie nieprawdopodobna historia. Wybrzeże Kości Słoniowej najpierw przeszło 1/8 finału po karnych, trafiając 5/5. Odprawili do domu faworytów z Senegalu. Potem Adingra uratował remis w 90. minucie i doprowadził do dogrywki z Mali, gdzie Oumar Diakite z Reims został niespodziewanym bohaterem po trafieniu w 122. minucie. W półfinale z DR Kongo wystarczył jeden gol Sebastiena Hallera, który nie ma dobrego turnieju i dopiero zdobył swoją pierwszą bramkę.
WKS zagra w finale z Nigerią 11 lutego na stadionie w Abidżanie. Trzeba przyznać, że los niesamowicie sprzyja reprezentacji, która była przecież za burtą już w fazie grupowej, tylko wyjątkowe frajerstwo Ghany pozostawiło ją w turnieju. Dziś nie mówi się o kompromitacji gospodarzy, ale o możliwości wywalczenia przez nich złota. Didier Drogba się z tego śmieje…