Skip to main content

Krzysztof Piątek znowu jest w doskonałej formie. Właśnie skompletował hat-tricka, ratując trzy punkty dla Basaksehiru. Był to jego trafienia numer osiem, dziewięć i dziesięć w tym sezonie. Nie ma już śladu po napastniku, który długo jesienią miał zero na koncie.

Rozpieszczają nas ostatnio reprezentanci polski, bo przecież tydzień temu hat-trickiem popisał się Szymon Żurkowski w barwach Empoli. To trochę abstrakcja dla polskich kibiców, że dwóch polskich piłkarzy strzela po hat-tricku w silnej lidze tydzień po tygodniu, a żadnym z nich nie jest Robert Lewandowski. Cieszyć może pewność siebie Krzysztofa Piątka, bo długo wydawało się, że w Turcji skończy się tak samo, jak w Niemczech, Fiorentinie czy później w Salernitanie. W tej chwili Piątek trochę odkleja łatkę “one season wondera”, czyli tłumacząc na polski – piłkarza jednego sezonu. Od słynnych “pistoletów” z Genoi i Milanu, gdy wystrzelił jak z armaty, minęło już… pięć lat, a wydaje się jakby to się stało wczoraj.

Jest to w ogóle pierwszy sezon od właśnie tamtego – 2018/19 – w którym Krzysztof Piątek zdobył dwucyfrową liczbę bramek ligowych. Wtedy dla Genoi trafił 13 razy, odszedł zimą do Milanu i dorzucił jeszcze dziewięć. 8, 7, 4, 4 – to liczba jego ligowych trafień w kolejnych sezonach. Przy czym w dwóch przypadkach jest to łączona suma (Milan/Hertha i Hertha/Fiorentina). Polak był dwukrotnie w karierze wypożyczany w zimowym okienku transferowym. Kiepsko grał w Milanie (dostał przeklętą dziewiątkę), to poszedł do Herthy. Potem kiepsko grał w Niemczech, to znowu odszedł na pół roku do Fiorentiny. Wyżej wymieniony dorobek prezentuje się skromnie w porównaniu z jego rewelacyjnym sezonem, w którym odpalił rewolwery. Teraz ma szansę się do tego wyniku zbliżyć.

Już w 14. minucie Basaksehir przegrywał 0:2 z Konyasporem. Nic nie wskazywało na pozytywny wynik. Dlatego wyczyn Krzysztofa Piątka jest jeszcze bardziej wart podkreślenia. To nie był hat-trick w spotkaniu wygranym 7:0 (co oczywiście też byłoby godne pochwały). Bramki polskiego napastnika posłużyły do imponującego come backu. Najpierw wykorzystał rzut karny. Dla tych, którzy mówią, że “Piątek strzela tylko z karnych” warto dodać, że w ten sposób zdobył trzy bramki z dziesięciu. Później nie zawiodła go głowa, gdy idealnie poszedł na piłkę dośrodkowaną przez Deniza Turuca z prawej strony boiska. Piątek pokazał dobry timing, poszedł odważnie na piłkę, wcisnął głowę i uderzył szczupakiem.

To nie wszystko. Napastnik chciał więcej. Najpierw, w 88. minucie, zmarnował doskonałą sytuację, gdy uderzał z główki. Strzelił w środek i dał szansę wykazania się bramkarzowi gospodarzy. W 92. minucie kopnął wcale nie z takiej dogodnej pozycji, do tego z prawej strony, pod kątem i prawą nogą. Trafił akurat między nogami obrońcy, a młodziutki, 18-letni bramkarz Deniz Ertas, powinien interweniować lepiej. Jakoś tak późno się rzucił, a piłka przeleciała mu pod ręką. Odważny strzał Piątka został wynagrodzony skompletowaniem hat-tricka. Dał pretekst bramkarzowi do pomyłki. Oczywiście oddajmy też cesarzowi, co cesarskie – był to precyzyjny i silny strzał. Wina nie leży w 100% po stronie golkipera, jednak mógł zachować się lepiej. To jednak zdobywcy hat-tricka nie obchodzi. Obchodzi go, że wziął piłkę do domu na pamiątkę, a jego zespół do domu trzy punkty.

Krzysztof Piątek ma już 10 goli w lidze tureckiej, a niedawno… kopał się po czole. Wrócił jednak do regularności i coraz częściej możemy czytać, że wpisał się na listę strzelców. W tym przypadku nawet trzykrotnie! Trzeba chwalić, bo jest za co.

Related Articles