Kevin De Bruyne wrócił do gry w Premier League. I zrobił to w spektakularnym stylu. Właściwie to sam wygrał mecz z Newcastle United. Potrzebował tylko trochę ponad 20 minut.
Ostatni mecz De Bruyne przed kontuzją? 11 sierpnia. 22 minuty z Burnley. W meczu o Superpuchar Europy z Sevillą już nie zagrał. Podobnie, jak przez pięć ostatnich miesięcy. Wszystko przez kontuzję ścięgna podkolanowego. Guardiola musiał kombinować, w jaki sposób przetrwać jesień i nie stracić z radaru Liverpoolu czy Arsenalu. Przecież nie było już Ilkaya Gundogana. Na samym początku w buty Belga wszedł Julian Alvarez. Argentyńczyk zaczął łączyć funkcję dziesiątki i dziewiątki, czym zaskakiwał przeciwników. Strzelał, asystował, a przede wszystkim… reżyserował. W ostatnim czasie jednak spuścił z tonu. Mniej lub bardziej udawało się zastępować Belga w środku pola. Czasami robił to Bernardo Silva, częściej Phil Foden. Rodri też brał na siebie więcej ofensywnych obowiązków. Nie za bardzo szło za to Matheusowi Nunesowi, Mateo Kovaciciowi i skreślonemu już dawno Kalvinowi Phillipsowi.
Cel był taki, by ten trudny czas przetrwać i poczekać na Kevina De Bruyne. Fodenowi zdarzały się wybitne mecze, jak z Newcastle, gdy wykreował sześć czy siedem szans. Więcej było u niego pozytywów, jednak przeplatał występy przeciętnymi. Z Crystal Palace na przykład zaliczył świetną asystę do Grealisha, jednak ogólnie był to jego jedyny błysk. Manchester City stracił tam w głupi sposób punkty. Przez faul Phila Fodena w doliczonym czasie. Takich spotkań miał kilka. Miał problem z regulacją tempa gry, wzięcia odpowiedzialności, gdy nie idzie. Nie można powiedzieć, żeby Foden w pełni zastąpił De Bruyne. Podobnie zresztą, jak Alvarez. Argentyńczyk miał świetny moment, ale zjechał z formą w dół. Końcówka 2023 sezonu to już dużo gorsze występy niż te świeżo po absencji Belga. Bernardo z kolei musi bardziej dbać o obstawę prawego skrzydła, bo po odejściu Palmera i Mahreza jest tam tylko Oscar Bobb. Guardiola woli wystawiać Jeremy’ego Doku na lewej stronie.
Nikt od 2016 roku nie wykreował tylu szans, co Kevin De Bruyne. Nieważne, czy ze stałego fragmentu, czy też z otwartej gry. Belg o prawie 200 takich zagrań wyprzedza Pascala Grossa i też o prawie 200 Trenta Alexandra-Arnolda. W samym City jego słupki statystyczne także ośmieszają innych. De Bruyne łączy w sobie dośrodkowania ze stojącej piłki, tylko macha nogą i potrafi zagrać na nos z każdej pozycji, co udowodnił asystą do Oscara Bobba z Newcastle. Trudno wskazać kogoś, kto wymyśliłby coś podobnego. W przypadku Belga przechodzimy nad tym do porządku dziennego. Normalny dzień, zwykłe zagranie Kevina De Bruyne, jakich wiele. “The Athletic” porównał statystykę oczekiwanych asyst w klubie w tym i poprzednim sezonie. W obecnym lideruje Julian Alvarez ze współczynnikiem 4,1. Na tym samym etapie rok temu De Bruyne miał ten współczynnik na poziomie 7,96. To pokazuje, jakiej jakości są to dogrania.
“Zawsze bardziej lubię asystować niż strzelać” – mówi De Bruyne. Sezon 2016/17 – 18 asyst w lidze. Sezon 2017/18 – 16 asyst w lidze. W kolejnym, gdy Manchester City bronił tytułu, Kevin był długo wyłączony przez kontuzję więzadeł. Wrócił w 2019/20 i jaki tego efekt? 20 asyst i wyrównanie rekordu Henry’ego. Belg żalił się, że nie będzie się kłócił, ale tych asyst powinien mieć 22 lub 23, tylko zostały mu one “zabrane”. Wtrącenie: autor tego artykułu kiedyś spędził pół dnia i to liczył, oglądał skróty za skrótami… przy niektórych nieznaczących rykoszetach od można było dopisać taką asystę. De Bruyne to jedyny gracz, który pamięta jeszcze sezon przed przyjściem Pepa Guardioli. Wszyscy pozostali zostali sprowadzeni lub wprowadzeni do składu (Foden) pod okiem Katalończyka. KDB cztery razy zostawał piłkarzem sezonu w klubie. Pięć razy trafiał do Drużyny Roku Stowarzyszenia Zawodowych Piłkarzy (PFA Player of the Year).
Można tak wymieniać i wymieniać… to oczywiście też pięciokrotny mistrz Premier League. Jeżeli zdobędzie jeszcze jedno, to zrówna się z Solskjaerem, Beckhamem czy Nickym Buttem. Scholesa (11) i Giggsa (13) trudno będzie przebić. To już jednak składowa sukcesu całej drużyny. De Bruyne indywidualnie potrafi być boiskowym czarodziejem. Wrócił i w dwóch meczach zagrał w sumie jakieś 50 minut. To wystarczyło do luźnej asysty z Huddersfield podcinką do Doku, bardzo ważnego golem na 2:2 na St James’ Park. I wreszcie chyba największego błysku geniuszu. Dogrania do Oscara Bobba w 91. minucie. De Bruyne jest wielki.