Skip to main content

W letnim okienku sezonu 2021/22 Arsenal sprowadził Aarona Ramsdale’a za 30 milionów funtów z Sheffield United. To bramkarz, który dwa razy z rzędu spadł z ligi i niczym się raczej nie wyróżniał, jak np. teraz Thomas Kaminski w Luton Town. Ten ruch spotkał się z krytyką i niezrozumieniem, ale Anglik zatkał wszystkim usta. Teraz Mikel Arteta wymyślił sobie inną jedynkę – Davida Rayę. Problem w tym, że Hiszpan robi mnóstwo błędów i głównie irytuje.

Bardzo szybko skończyło się naśmiewanie z Arsenalu po transferze Aarona Ramsdale’a. Anglik okazał się dużo lepszy, niż wszyscy przypuszczali. Błyskawicznie wkomponował się w drużynę Mikela Artety i już jesienią 2021 roku miał na koncie kilka efektownych parad. Arsenal posiadał w składzie Bernda Leno i powszechnie uważano, że to Niemiec jest lepszym bramkarzem od dopiero co sprowadzonego Ramsdale’a. Ten grał w Sheffield United i Bournemouth. Z obydwoma klubami spadł z Premier League. Przy tym często wpuszczał takie strzały, w których mógł zachować się lepiej i bardziej pomóc w wybronieniu punktów. W drużynach, które walczą o utrzymanie, bramkarz musi dawać coś “ekstra”. Ramsdale czegoś takiego nie gwarantował, a mimo to w Arsenalu postanowili mu zaufać, wykładając na stół 30 milionów funtów. Nowy bramkarz? W klubie pięć albo i więcej pozycji do wzmocnienia, a tu kupują zupełnie niepotrzebnego faceta. Wszyscy pukali się w czoło.

Sukcesywnie budował swoją pozycję w Arsenalu. Szansę dostał po trzech z rzędu porażkach, gdy zespół Artety wylądował na wstydliwej ostatniej pozycji w Premier League. 0:2 z Brentford, 0:2 z Chelsea i 0:5 z Manchesterem City. To był dramatyczny początek w wykonaniu “Kanonierów”. Kolejkę później w bramce stanął już Aaron Ramsdale, a nie Bernd Leno. No i tak się stało, że szansę w pełni wykorzystał, stając się absolutnym numerem jeden. Zachował aż pięć czystych kont w ośmiu kolejkach ligowych. Błysnął najjaśniej przeciwko Leicester, gdy obronił strzał Jamesa Maddisona, parując piłkę na poprzeczkę. To nie wszystko, bo jeszcze zdążył się pozbierać i poradzić z dobitką Caglara Soyuncu. Szybko skończyły się drwiny z nowego nabytku Arsenalu. Bronił rewelacyjnie nie tylko z Leicester, ale też w Derbach Północnego Londynu, gdy pofrunął i jakimś cudem sparował piłkę na poprzeczkę po uderzeniu Lucasa Moury i rykoszecie od jednego z obrońców.

Wszystkim zrobiło się głupio, szczególnie fanom samego Arsenalu. Bramkarz stał się ulubieńcem trybun. Dlaczego? Nie chodzi wyłącznie o same interwencje, ale pewność siebie, charakter i więź z kibicami. Często bowiem odwracał się w ich kierunku, dziękując za doping. Reagował, uśmiechał się, czasami rzucił jakimś tekścikiem. Ramsdale był podstawowym bramkarzem także w kolejnym sezonie, w którym Arsenal bił się o mistrzostwo Anglii. Golkiper miał kilka takich spotkań, w których bronił, jak w transie. Dobrym przykładem jest starcie na Anfield z Liverpoolem. Często bronił uderzenia w beznadziejnych sytuacjach, ratował drużynę przed niemal pewnym golem. Zaliczył też kilka błędów, jak np. w spotkaniu z Manchesterem United, gdy pomylił się przy dośrodkowaniu i gola na 2:2 strzelił przez to Lisandro Martinez, ale więcej jednak pomagał niż przeszkadzał. Nagrodą było przedłużenie kontraktu do 2028 roku, łatka ulubieńca trybun i wydawało się, że niepodważalna bluza numer jeden.

Właśnie. Wydawało się… Arteta niespodziewanie sprowadził do klubu Davida Rayę z Brentfordu. Choć Ramsdale cały czas poprawiał grę nogami i przewyższył oczekiwania, to uznawano ją za pewien mankament. Tymczasem Hiszpan kupił do klubu bramkarza, który podawał piłkę z najwyższą skutecznością w całej lidze. Zrobił to, żeby zwiększyć konkurencję na tej pozycji, a przynajmniej tak przedstawiał tę sytuację w mediach. Chodziło o to, żeby Ramsdale czuł oddech na plecach. Nie tyle poczuł oddech, co ten powiew zdmuchnął go z bramki. To Raya został jedynką. Zdaje się, że teksty o konkurencji mogły być tylko podkładką. Nie było sentymentów. Arteta chciał Rayę i tę zmianę wprowadził. Po czasie okazało się, że przez ten ruch Ramsdale stracił na pewności siebie, a nowo sprowadzony bramkarz jest kompletną klapą. David Raya ma “krótkie rączki”, zupełnie nie radzi sobie przy dośrodkowaniach i potrafi totalnie zawalić mecz, jak z Luton Town. Ma szczęście, że robotę robią za niego koledzy z pola, bo sam swoimi interwencjami utrudnia robotę.

Statystyki może działają na jego korzyść. Dużo celniej podaje, uczestniczy w rozgrywaniu akcji, jednak często towarzyszy temu wyjątkowa “elektryka”. Z beniaminkiem wpuścił trzy bramki, z czego dwie absolutnie wstydliwe. Z Manchesterem City grał nogami chaotycznie. Nabił Juliana Alvareza tak, że piłka prawie wpadła do bramki. W spotkaniu z Chelsea podał też prosto pod nogi Cole’a Palmera, jednak młody Anglik za długo zwlekał i Raya zdążył ten błąd naprawić. A była to sytuacja na 3:0 dla “The Blues”… Fani nie są zadowoleni z tej zmiany. Takie błędy się powtarzają, ale Raya ma momentami naprawdę dużo szczęścia. Arsenal sam wykreował sobie problem. Konkurencja nie zawsze służy, czego przykładem jest Aaron Ramsdale. O ile Anglik więcej pomagał niż przeszkadzał, tak Hiszpan robi zupełnie odwrotnie.

Related Articles