Nie będzie dwóch polskich drużyn w europucharach na wiosnę. Raków dostał bolesną lekcję o Atalanty, która przyjechała do Sosnowca głównie rezerwami. To nie przeszkodziło podopiecznym Gian Piero Gasperiniego w sprawieniu lania mistrzom Polski.
Jednym wpadało prawie wszystko, a drugim kompletnie nic. Nie można jednak skwitować tej porażki tylko i wyłącznie pechem, bo to byłoby nieuczciwe wobec tego, co pokazała w Sosnowcu Atalanta. Brutalną statystykę zauważył Mateusz Rokuszewski z Canal Plus. Otóż Raków Częstochowa nie oddał ani jednego strzału celnego w każdej z sześciu pierwszych połów w fazie grupowej. Naprawdę zatrważające, żeby być tak słabiutkim w pierwszych połowach. Podopieczni Szwargi obudzili się trochę w drugiej części, gdy toczyli korespondencyjny pojedynek ze Sturmem Graz o to, kto przegra mniej i zajmie trzecie miejsce. W pewnym momencie w Lizbonie było 0:3 i w Sosnowcu też 0:3.
Raków potrzebował w tamtej chwili jednej bramki albo… kolejnej bramki Sportingu. To zostanie już tylko sfera “co by było gdyby”. Jak rapował Łona: “Gdzie tak pięknie potrafią przypuszczać? Gdzie takie dzikie tłumy drogą fantazji szłyby? Cały mój kraj zamknięty w gdyby”. No właśnie, gdyby coś wpadło… a mogło. Okazji było sporo, gdy Atalanta mocno się rozluźniła. Świetną szansę z główki zmarnował Łukasz Zwoliński. Po rzucie rożnym z główki w słupek trafił Adnan Kovacević. Jeszcze w innej sytuacji strzał Crnaca zablokował Mario Pasalić. Napastnik domagał się karnego za zagranie ręką, jednak piłka najpierw trafiła w nogę Chorwata i dopiero później w rękę, więc o jedenastce nie ma mowy.
Włosi w tym spotkaniu korzystali z błędów i byli zabójczo skuteczni. Luis Muriel bawił się z obrońcami mistrza Polski i próbował nawet powtórzyć gola piętką, którego strzelił w doliczonym czasie Milanowi. Kolumbijczyk i tak skończył z dwiema bramkami na koncie. To on rozpoczął strzelanie. Wymanewrował Racovitana i spokojnym strzałem lewą nogą pokonał Vladana Kovacevicia. Bośniak rzucił się w ciemno, jednak wybrał zły róg. Wcześniej w tej akcji piłkę w głupi sposób stracił Koczerhin i to on w największym stopniu odpowiada za stratę bramki. Drugi gol dla zespołu z Bergamo padł po zamieszaniu w polu karnym.
Zakończyło się to wszystko wynikiem 4:0, a przecież Luis Muriel zmarnował jeszcze sytuację sam na sam w 47. minucie. To chyba jedyny moment meczu, gdzie Raków miał jakiekolwiek szczęście. Później już go nie miał, marnując własne okazje, ale też i przy bramce na 0:3. Jean Carlos chciał piłkę wybić i zrobił to tak, że… strzelił gola Luisem Murielem. Trafienie numer cztery w doliczonym czasie dołożył jeszcze wypożyczony z Milanu Charles De Ketelaere, jeden z tych kilku podstawowych zawodników, którzy przyjechali do Sosnowca. To bardzo bolesna końcówka Rakowa w europejskich pucharach. Sporting zagrał w drugim meczu dla mistrza Polski, ale co z tego? Przy 0:4 nie było mowy o zajęciu trzeciego miejsca. Ostatecznie to Sturm Graz zagra w 1/16 Ligi Konferencji, bo był po prostu… mniej słaby.