Premier League wraca naprawdę z grubej rury i już pierwszy sobotni mecz może być nawet szlagierem całej rundy. Poprzeczka po kilku meczach tego sezonu wisi wysoko, ale kto może ją pokonać, jeśli nie Manchester City i Liverpool? Ich mecz już o 13:30.
Starcia City z Liverpoolem w ostatnich latach urosły do rangi najważniejszych konfrontacji w Anglii. To Jurgen Klopp został tym trenerem, który „zamachnął się” na niepodważalną dominację Pepa Guardioli i jego zespołu. Wprawdzie zdetronizować The Citizens udało się tylko raz – w sezonie 2019/20, to jednak rok wcześniej Obywatele wygrali ligę o zaledwie punkt przed Liverpoolem, a sytuacja powtórzyła się też w kampanii 21/22.
Po nieudanym sezonie ubiegłym, który zakończył się dla The Reds brakiem awansu do Ligi Mistrzów, do aktualnych rozgrywek zespół z miasta Beatlesów przystąpił zmobilizowany i świadomy, że taka sytuacja nie może się powtórzyć. I choć nie udało się sprowadzić kilku graczy, którzy mieli wzmocnić drugą linię, a ostatecznie transfery do środka pola przypominały raczej łapankę, to i tak ekipa Kloppa może mówić o udanym starcie. 27 punktów po 12 meczach sytuuje The Reds na pozycji wicelidera, z punktem straty do Manchesteru City. W Lidze Europy liverpoolczycy przewodzą tabeli grupy E, nawet pomimo porażki z Tuluzą w ostatniej kolejce.
A zatem na Etihad Stadium przyjedzie w sobotę naprawdę silny zespół, znajdujący się w dobrej formie i żądny ogrania lidera. A kto jak kto, ale Liverpool potrafił w ostatnich latach ogrywać Obywateli. Wprawdzie dwa ostatnie mecze bezpośrednie padły łupem Citizens, ale wcześniejsze trzy wygrał team Kloppa, a jeszcze dwa poprzednie kończyły się remisami.
Zresztą, dobrze widać to po statystykach bezpośrednich meczów obu trenerów. Żaden inny trener nie pokonywał Guardioli tak często jak Klopp (12 razy). Żaden inny nie ogrywał Kloppa tak często jak Guardiola (11 razy). Obaj mierzyli się ze sobą już 28 razy. Pora na pojedynek nr 29.
Wizyta na Etihad Stadium to dla każdego rywala w ostatnim czasie niemal pewna porażka. Manchester City notuje serię 23 kolejnych zwycięstw przed własną publicznością we wszystkich rozgrywkach. The Reds przyjeżdżają więc do jaskini lwa i muszą nastawić się na bardzo ciężko przeprawę.
Przy okazji takich konfrontacji nie sposób nie spojrzeć na największe gwiazdy obu ekip. Erling Haaland strzelił już w tym sezonie ligowym 13 goli, a mamy za sobą dopiero 12 kolejek. Normalnie mówilibyśmy o niesamowitym wyczynie Norwega, ale ten swoimi zdobyczami w poprzednim sezonie po prostu przyzwyczaił już nas do wykręcania kosmicznych liczb. Przypomnijmy, że w swoim debiutanckim sezonie pobił bramkowy rekord Premier League. Wiceliderem tabeli strzelców jest w tej chwili Mohamed Salah, który również nie ma prawa narzekać na swoją formę na starcie sezonu. Egipcjanin strzelił 10 bramek, a przy czterech zanotował asysty. Zresztą, Haaland też asystuje – ma trzy ostatnie podania w dorobku.
Spragnieni klubowej piłki kibice już chwilę popołudniu w sobotę otrzymają pierwszy łakomy kąsek weekendu – kto wie, czy nie najbardziej smakowity. Przed przerwą na kadry Manchester City zremisował z Chelsea 4:4 po absolutnie epickim spotkaniu. Czy szykuje się nam kolejny mecz, który zapisze się w annałach Premier League?