Pierwsze trofeum w tym sezonie zgarnęła Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, która w meczu o Superpuchar pokonała mistrza – Jastrzębski Węgiel. I był to, jak w tytule, naprawdę fantastyczny come back, wygrzebanie się z sytuacji więcej niż beznadziejnej.
W siatkówce sformułowania „come back” można używać często. Takie zdarzają się przecież od stanu 0:2 w setach. Nikt nie liczy jednak małych punktów, a come back come backowi nierówny… gdyby zagłębić się w szczegóły trzeciej partii, to ten w wykonaniu ZAKSY był naprawdę niesamowity, bo nie chodzi tu tylko o 0:2 w setach, ale i 13:19 w kolejnym. Już takich rzeczy nie ogląda się za często w siatkówce. Zapowiadało się na szybkie i błyskawiczne zwycięstwo Jastrzębskiego. Nie było tu żadnego punktu zaczepienia. A jednak… udało się. Jakim cudem ZAKSA to wyszarpała?!
Dwie najlepsze polskie drużyny walczyły o Superpuchar. Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle (zdobywca Pucharu Polski) oraz Jastrzębski Węgiel (mistrz Polski). Już trzeci raz z rzędu duet ten się powtórzył, co świadczy o dominacji tych dwóch klubach w polskiej lidze. W ubiegłym roku wygrali jastrzębianie, ale łatwej przeprawy nie mieli. Po wyrównanej walce triumfowali dopiero w tie-breaku (26:24, 23:25, 25:18, 20:25, 13:15). Nie było to jedyne trofeum, które sprzątnęli ZAKSIE sprzed nosa. Jastrzębski po roku przerwy wrócił na najwyższy stopień podium mistrzostw Polski. W dwóch innych finałach (Puchar Polski, Liga Mistrzów) górą byli kędzierzynianie.
Do tej pory ZAKSA siedmiokrotnie grała o Superpuchar. Zaledwie dwa razy udało jej się zgarnąć trofeum. Skuteczność wynosiła mizerne 28%. Po opisywanym tu spotkaniu wzrosła do 37%. Nadal nie powala. Z kolei dla Jastrzębskiego Węgla był to trzeci mecz o Superpuchar w historii. Dwa poprzednie wygrali (2021, 2022), ale w tym roku nie udało się i 100% skuteczności spadło. Można powiedzieć, że mistrzowie Polski przegrali wygrany mecz.
Jastrzębski Węgiel – Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 2:3 (25:20, 26:24, 29:31, 19:25, 12:15)
Mecz o pierwsze trofeum sezonu 2023/24 rozpoczął się zaskakująco, bo od wysokiego, sześciopunktowego prowadzenia Jastrzębskiego Węgla (6:0). Chociaż… trzy „oczka” podarowała ZAKSA po błędach Bednorza i Smitha. Co nie oznacza, że mistrzowie Polski źle grali. Wręcz przeciwnie, bo wszystko im wychodziło. W pewnym momencie różnica wynosiła nawet dziewięć ,,oczek” (16:7). Przewaga mistrzów Polski ani na moment nie była zagrożona. Problemem ZAKSY było przyjęcie i błędy własne, których popełniła w tym secie aż dziewięć. W końcówce jastrzębianie stracili nieco koncentrację i dystans zmniejszył się do czterech punktów (22:18). Na więcej jednak Jastrzębski nie pozwolił. Po kontrze Ryana Sclatera zakończyło się na (25:20). Podopieczni Marcelo Mendeza prowadzili 1:0.
Druga odsłona była dużo bardziej wyrównana, o czym świadczy fakt, że żadna z drużyn nie wyszła na prowadzenie wyższe niż dwa punkty. Cały czas wynik kręcił się wokół remisu. W końcówce, po błędzie jastrzębian, ZAKSA odskoczyła na dwa „oczka” (20:22), jednak szybko straciła przewagę (22:22). Jastrzębski miał piłkę setową po punktowym bloku (24:23), ale Bartosz Bednorz odpowiedział skutecznym atakiem i rozpoczął grę na przewagi. Norbert Huber zaatakował z krótkiej, a po chwili Sclater dołożył punkt zagrywką (26:24). Czyli 2:0 dla jastrzębian.
W trzecią partię lepiej weszli mistrzowie Polski. Po bloku Tomasza Fornala było 9:6, a po dobrych krótkich w wykonaniu Norberta Hubera – 11:7. To właśnie ten duet liderował. I tu mamy KLUCZOWY moment spotkania. Podopieczni Mendeza prowadzili 19:13. Wszystko zwiastowało na szybki koniec, prawda? ZAKSA jednak zdobyła pięć punktów z rzędu i ze stanu 19:13 zrobiło się 19:18. Duża w tym zasługa Daniela Chitigoia, który posłał dwa asy i straszył zagrywką. Emocje trwały do końca tej partii, a obie drużyny punktowały zagrywką, dzięki czemu prowadzący ciągle się zmieniał. Zaciętą rywalizację zakończył aut Patry’ego (29:31). 2:1 i ZAKSA odżyła.
Powrót z zaświatów dodał skrzydeł kędzierzynianom. Kolejną partię rozpoczęli od trzypunktowego prowadzenia (0:3). Ważna informacja dla losów tego seta – boisko musiał opuścić świetnie grający Norbert Huber. Środkowy poprosił o zmianę, wyraźnie narzekając na jakiś uraz. Do momentu opuszczenia parkietu zdobył 13 punktów (64% skuteczności w ataku). Jak się po meczu okazało, kontuzja nie była groźna. Przypomnijmy, że Huber stracił poprzedni sezon reprezentacyjny przez uraz ścięgna Achillesa, dlatego teraz dmucha na zimne. Podopieczni Tuomasa Sammelvuo od początku do końca kontrolowali przebieg seta. Ani razu jastrzębianie nie objęli prowadzenia. W najważniejszych momentach tej części meczu kędzierzynianie zagrali pewnie i po uderzeniu Śliwki doprowadzili do tie-breaka (19:25). Dość łatwo wygrany set i mieliśmy 2:2.
W decydującej partii obie drużyny szły „łeb w łeb”. Przy zmianie stron, po ataku Fornala punkt zaliczki mieli jastrzębianie (8:7). W końcówce to ZAKSA przejęła inicjatywę (10:13). Piłkę meczową wywalczył Bednorz (11:14), a Śliwka zakończył mecz skutecznym atakiem (12:15). Najlepszym zawodnikiem spotkania został wybrany Bartosz Bednorz, który zdobył 25 punktów. Reprezentant Polski miał skuteczność ataków na poziomie 60%. Skończył 21 na 35, dwukrotnie zablokował rywali i tyle samo posłał asów serwisowych.
Po raz pierwszy w historii mecz o Superpuchar Polski odbył się w katowickim Spodku, a bilety wyprzedały się już kilka dni wcześniej. Superpuchar jest stosunkowo „młody”. Po raz pierwszy został rozegrany w 2012 r., a wówczas zwycięzcą została PGE Skra Bełchatów. Pokonała 3:0 ówczesnego mistrza Polski – Asseco Resovię Rzeszów. Najwięcej razy z tego trofeum cieszyli się właśnie bełchatowianie, którzy triumfowali czterokrotnie. Na drugim miejscu ex aequo jest Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, która ma trzy wygrane. Podium zamyka Jastrzębski Węgiel z dwiema.