Początek sezonu dla kibiców Manchesteru United był pasmem niepowodzeń. Mnóstwo potknięć w lidze, a do tego dwie porażki w dwóch pierwszych kolejkach Champion League. Jednak trzy ostatnie spotkania drużyna Erika ten Haga wygrała. Czy można mówić o przełamaniu Czerwonych Diabłów? Na pewno gospodarze chcą dziś na Old Trafford zgotować piekło swojemu lokalnemu rywalowi. Przed nami derby!
Na pewno nie ma powodów do wpadania w hurraoptymizm po pokonaniu Brentford, Sheffield Utd i Kopenhagi. W zasadzie każda z tych trzech jednobramkowym wygranych była szczęśliwa. Z Brentford dwie bramki w doliczonym czasie gry zdobył Scott McTominay. Z Sheffield długo utrzymywał się remis 1:1. Z kolei z Kopenhagą w doliczonym czasie gry rzut karny obronił Andre Onana. Zielona fala wygląda dobrze na papierze, ale każde z tych zwycięstw było okupione cierpieniem i nerwami. A dziś poprzeczka wymagań rośnie na niebotyczny poziom, bowiem na Old Trafford zamelduje się najlepszy zespół w Europie – Manchester City.
Citizens sezon rozpoczęli dużo lepiej niż lokalny rywal. Wygrali sześć pierwszych meczów w Premier League. Potem przyszły dwa potknięcia z Wolves i Arsenalem oraz odpadnięcie z EFL Cup, ale sytuacja wydaje się być opanowana. Do gry wrócił Rodri (pauzował za czerwoną kartkę), a City pokonało Brighton. W tygodniu z kolei Obywatele wygrali trzecie starcie fazy grupowej Ligi Mistrzów. Po zwycięstwie z Young Boys ekipa Guardioli ma komplet punktów i jest o maleńki kroczek od awansu do 1/8 finału, co dla obrońców trofeum jest wręcz obowiązkiem.
Guardiola nie może dziś skorzystać z usług Manuela Akanjiego, który jest zawieszony za czerwoną kartkę. Kontuzję leczy Kevin De Bruyne. Poza tym wszyscy są zwarci i gotowi. Jeśli chodzi o ekipę gospodarzy, to zabraknie kontuzjowanych Luke’a Shawa, Lisandro Martineza, Amada Diallo, a pod znakiem zapytania stoją Casemiro i Aaron Wan-Bissaka. Z kolei z powodu konfliktu z trenerem szans na grę nie ma Jadon Sancho, który najpewniej już zimą będzie chciał zmienić barwy klubowe.
Fani zacierają ręce na pojedynek dwóch blondwłosych dziewiątek ze Skandynawii. Rasmus Hojlund miał być duńską odpowiedzią Man Utd na Erlinga Haalanda, którego nikomu już przedstawiać nie trzeba. Norweg został królem strzelców Premier League w debiutanckim sezonie, przy okazji bijąc bramkowy rekord. Królem strzelców został też w Lidze Mistrzów. Hojlund może nigdy nie doskoczyć do tego poziomu, ale wydaje się, że to wartościowe wzmocnienie Czerwonych Diabłów. Świadczyć mogą o tym trzy gole zdobyte w Champions League w bieżącym sezonie. Jednak w lidze Hojlund czeka jeszcze na swoje premierowe trafienie, podczas gdy Haaland otwiera listę strzelców z 9 golami na koncie. Ot, detale…
W epoce Sir Alexa Fergusona piłkarze Manchesteru United sięgali po trofea – w tym mistrzostwo kraju – niemal taśmowo. Od kiedy Szkot odszedł na zasłużoną emeryturę, mistrzostwo Anglii nie było udziałem Czerwonych Diabłów ani razu! Rządy w mieście i w całej Anglii rozpoczął Manchester City, który w czasach supremacji Fergusona był jedynie ubogim krewnym lokalnego rywala. Pod wodzą Guardioli to jednak The Citizens sięgają po kolejne trofea, a mistrzostwa Anglii są dla nich codziennością. Odwrócił się również trend w meczach bezpośrednich – teraz częściej derby miasta wygrywają piłkarze ubrani przeważnie w błękitne stroje. W zeszłym sezonie zgniotła United na miazgę 6:3. W rewanżu górą byli wprawdzie podopieczni Erika ten Haga, ale w finale Pucharu Anglii na Wembley znów triumfował Guardiola (2:1). Cztery ostatnie bezpośrednie mecze to trzy zwycięstwa City i jedno United. Łączy bilans bramek tych spotkań? 15-7 na korzyść obecnych mistrzów Anglii.