Skip to main content

Cenne zwycięstwo Legii w Mostarze. Dzięki wygranej 2:1, to Legia po trzech kolejkach jest na czele grupy E. Ma już sześć punktów i wyprzedza mającą tyle samo oczek Aston Villę po bezpośredniej wygranej w pierwszej kolejce.

Zupełnie inne nastroje w Warszawie niż w Sosn… w Częstochowie. Podczas gdy jedni zamykają tabelę w swojej grupie Ligi Europy i nie mają większych szans na awans, to drudzy całkiem nie spodziewanie liderują w Lidze Konferencji nad Aston Villą, AZ Alkmaar i Zrinjskim Mostar. Legia była w dołku. Przegrała cztery kolejne mecze – z Jagiellonią w Białymstoku (0:2), z AZ Alkmaar, również na wyjeździe (0:1), z Rakowem u siebie (1:2), a ostatnio doznała druzgocącej i zawstydzającej klęski we Wrocławiu. Śląsk Jacka Magiery rozjechał ją 4:0. Trzeba było o tym wszystkim zapomnieć, przełamać tę fatalną passę i to się Legii udało. Tym razem miała w meczu więcej szczęścia, choć Zrinjski wcale nie był zespołem słabszym. Pomogły spalone mierzone na milimetry.

Pierwszą groźną akcję Legia stworzyła w 20. minucie. Było naprawdę blisko gola. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Ribeiro uderzył głową. Marko Marić obronił jednak ten strzał. I to był jedyny celny strzał Legii w pierwszej połowie, bo gola strzeliła po… samobóju. Legioniści mieli też inne okazje. Próbował Pankov, znów po dośrodkowaniu z rogu, uderzył też Muci. I po tych kilku szansach Legia dostała bramkę w plecy. Szybko jednak odpowiedziała. Ernest Muci dośrodkował, a doświadczony, wieloletni zawodnik Zrinjskiego – Slobodan Jakovljevic – wpakował piłkę do własnej siatki. Taki wynik utrzymał się do przerwy i nie satysfakcjonował żadnej ze stron. Mogło być inaczej, bo świetną okazję miał jeszcze Kramer. Doskonale obsłużył go Josue, jednak ten nie trafił do siatki z bliska.

VAR tego wieczoru wyjątkowo sprzyjał Legii. Wątpliwe, żeby jeszcze kiedyś tak bardzo był po stronie warszawskiej ekipy. Oczywiście wszystkie decyzje były słuszne, bo dotyczyły sprawdzania potencjalnych spalonych, ale “Wojskowi” mieli dużo szczęścia. Łapali gospodarzy na fartowne spalone. Sprawdzanie centymetrów działało na ich korzyść. Dwie bramki gospodarzy zostały anulowane, natomiast gola Blaza Kramera uznano, zatem wynik brzmi: VAR – Zrinjski 3:0. Wszystko to miało miejsce w bardziej emocjonującej drugiej połowie. Może nie był to mecz pełen okazji podbramkowych, bo Legia raczej starała się bardziej neutralizować gospodarzy, a dopiero później pokazać coś z przodu, ale emocje dostarczyło sprawdzanie tych kilku bramek przez VAR.

Legia w drugiej połowie dużo nie zrobiła. Też oddała jeden celny strzał, ale to… wystarczyło. Ribeiro dośrodkował, a Kramer świetnie uderzył głową z jakichś 14 metrów. Sędzia boczny podniósł chorągiewkę i początkowo tej bramki nie uznano, ale VAR – w tej sytuacji po raz drugi – zagrał dla Legii. Okazało się, że jeden z obrońców złamał linię spalonego i bramkę zaliczono. “Legioniści” w kuriozalnych okolicznościach stracili gola na 2:2. Tak się przynajmniej wydawało, bo mieli jednak więcej szczęścia niż rozumu. Paknov i Jędrzejczyk mogli dziękować centymetrom. Po raz kolejny VAR współpracował z ekipą Kosty Runjaicia – już po raz trzeci. Później jeszcze skompromitował się Maciej Rosołek, bo piłka podana przez Wszołka go trafiła. Wystarczyło dobrze się ustawić i wbić ją czymkolwiek do pustej bramki. Legia utrzymała przewagę, choć w końcówce było gorąco po jednej z akcji gospodarzy.

Wynik brzmi – 2:1 dla “Wojskowych”. Wywalczony na trudnym terenie. No i jeszcze raz – Legia liderem grupy E!

Related Articles