Szczęście uśmiechnęło się do biało-czerwonych. Albania pokonała Czechy i znów mamy wszystko w swoich rękach. Jeśli wygramy dwa ostatnie mecze tych eliminacji, zagramy na Euro 2024. Pierwszy krok trzeba wykonać dziś wieczorem w starciu z Mołdawią. Przy okazji trzeba zmazać plamę po kompromitującej porażce 2:3 w Kiszyniowie.
Mecz z Mołdawią to jedno z najgłośniejszych spotkań kadry w ostatnich latach. Nie dość, że Polacy prowadzili 2:0 i finalnie przegrali 2:3 z drużyną z piłkarskiego trzeciego świata, to po meczu głośno było o ekscesach w samolocie i obecności Mirosława Stasiaka, czyli jednej z „twarzy” korupcji w polskiej piłce. Afera żyła swoim życiem w mediach przez kilka tygodni, a później okazało się, że to nie koniec kompromitacji naszej reprezentacji w tych eliminacjach – przegraliśmy również w Albanii, a do tego męczyliśmy się przez ponad 70 minut na Stadionie Narodowym z Wyspami Owczymi. Jak pamiętamy – tego było już za wiele i Fernando Santos został zwolniony, a Cezary Kulesza nowym selekcjonerem mianował swojego dobrego znajomego z białostockich czasów – Michała Probierza.
Na ocenę Probierza przyjdzie jeszcze czas – 2:0 na wyjeździe z Wyspami Owczymi nie zachwyca, ale przynajmniej szybko objęliśmy prowadzenie i nie musieliśmy drżeć o wynik, tak jak przed własną publicznością. Probierz zrezygnował m.in. z Grzegorza Krychowiaka, nie powołał Jana Bednarka, z powodu kontuzji wypadł mu Robert Lewandowski. Kadra w Thorshavn była mocno odmieniona – zagrali np. Patryk Peda, Patryk Dziczek, a z ławki wchodzili Jakub Piotrowski czy Filip Marchwiński. Czy to początek przebudowy czy po prostu potrzeba chwili? Tego nie wiemy.
Na pewno w niedzielny wieczór potrzebą chwili jest pokonanie Mołdawii. To rywal o kilka klas gorszy od Polski, a na dodatek mamy do wyrównania rachunki z Kiszyniowa, kiedy to w niezrozumiały i niewytłumaczalny sposób roztrwoniliśmy prowadzenie i przegraliśmy. Była to oczywiście jedyna porażka Polski w historii spotkań z tych europejskim „kopciuszkiem”. Wcześniej pięciokrotnie wygrywaliśmy i raz zremisowaliśmy. Nic dziwnego, że Wojciech Szczęsny zapytany o pierwsze skojarzenie ze słowem “Mołdawia” odpowiedział w swoim stylu – “Wstyd”. Trudno nie przyznać racji bramkarzowi Juve.
Na jaki skład zdecyduje się trener Probierz? Czy zaufa tym samym graczom co w czwartek? Najgorsze recenzje zebrali Matty Cash i Arkadiusz Milik, ale ten drugi wywalczył dla nas czerwoną kartkę i grę w przewadze – nawiasem mówiąc to powinien być rzut karny i żółta kartka, ale sędzia źle ocenił sytuację, również po analizie VAR. Tak czy inaczej – niewykluczone, że selekcjoner nie będzie chciał mieszać w kotle.
Po meczu w Thorshavn nie obyło się bez kłopotów natury organizacyjnej – tym razem jednak PZPN był bez winy. Z powodu warunków atmosferycznych lot powrotny do Polski nie był możliwy aż do soboty. Cały mikrocykl trenera Probierza musiał zostać pozmieniany. Nie powinno to jednak w zasadniczy sposób wpłynąć na formę zawodników, którzy jako profesjonalni zawodnicy musieli mierzyć się z podobnymi sytuacjami w swoich karierach już wiele razy.
Wcześniej od biało-czerwonych swój mecz rozegrają Czesi. Reprezentacja naszych południowych sąsiadów zmierzy się w Pradze z Wyspami Owczymi. Rzecz jasna każdy inny wynik niż wygrana rodaków Krecika byłby dużym zaskoczeniem oraz dobrą wiadomością dla Polaków. Tak czy inaczej – biało-czerwoni mają swój los w swoich rękach i mogą uniknąć barażu. Wystarczy dwukrotnie wygrać w swoim domu – na Stadionie Narodowym. Tylko tyle i aż tyle.