Biało-Czerwoni pokonali najtrudniejszego rywala w grupie. Po zaciętej walce wygrali 3:1 z reprezentacją Argentyny. Podopieczni Nikoli Grbicia mają do rozegrania jeszcze dwa spotkania i są bardzo blisko wywalczenia awansu na igrzyska w Paryżu.
W aktualnym rankingu FIVB Argentyna zajmuje szóste miejsce. Oznacza to, że jest drugą najwyżej sklasyfikowaną drużyną w grupie C. Oczywiście pierwszą pozycję zajmuje reprezentacja Polski. Wydawałoby się, że skoro zajmuje tak wysokie miejsce, to dorobek także ma imponujący. Nic bardziej mylnego, bowiem Argentyńczycy na igrzyskach olimpijskich wywalczyli dwa medale (1988 r. oraz 2020 r.), a na mistrzostwach świata tylko jeden (1982 r.). Za to na kontynentalnym podwórku radzą sobie bardzo dobrze. To 29-krotni medaliści mistrzostw Ameryki Południowej. Dwukrotnie wywalczyli złoto. Ostatni triumf miał miejsce w tym roku.
Wielu zawodników z Argentyny jest dobrze znanych polskim kibicom. Większa część kadry na co dzień występuje w europejskich ligach, z trenerem na czele. Marcelo Mendez rozpoczął karierę w PlusLidze, spędzając pół sezonu w Asseco Resovii Rzeszów. Od sezonu 2022/2023 zasiada na ławce trenerskiej Jastrzębskiego Węgla, który poprowadził do Superpucharu Polski, mistrzostwa Polski oraz finału siatkarskiej Ligi Mistrzów. Obecnie na parkietach PlusLigi możemy zobaczyć Matiasa Sancheza (MKS Ślepsk Malow Suwałki), Jana Martineza (Trefl Gdańsk), Nicolasa Zerbę (PSG Stal Nysa) oraz Manuela Armoę (AZS Olsztyn). W kadrze Argentyny znajdują się także gracze, którzy w przeszłości grali w PlusLidze: Facundo Conte (Skra Bełchatów i Aluron) oraz Luciano Vicentin (BBTS Bielsko-Biała – sezon 2020/2021). Ważnym ogniwem argentyńskiej kadry bez wątpienia jest Luciano De Cecco. Chociaż nie grał w polskiej ekstraklasie, to jest doskonale znany od dekady. Nie schodzi poniżej pewnego poziomu i od lat jest w czołówce rozgrywających. Od sezonu 2020/2021 reprezentuje barwy Cucine Lube Civitanova. Polscy siatkarze po raz ostatni z Argentyną przegrali w drugiej rundzie mistrzostw świata w 2018 roku. Od tamtej pory to Biało-Czerwoni są górą w bezpośrednich starciach.
Polska – Argentyna 3:1 (25:23, 23:25, 28:26, 25:20)
W inauguracyjnej partii gra obydwu ekip mocno falowała. Po wyrównanym początku (6:6), inicjatywę przejęła Argentyna (6:8). Po atakach Facundo Conte oraz Luciano Vicentina rywale prowadzili już czterema „oczkami” (8:12). Po asie Vincentina na tablicy pojawił się wynik 10:15. Polacy w tym momencie odrobili całą stratę. W ataku szczególnie wyróżniał się Aleksander Śliwka, a kiedy dołożył jeszcze blok, to reprezentacja Polski traciła tylko jedno oczko (15:16). Rywale jednak znów odskoczyli (16:20). W końcówce kluczowa okazała się zagrywka. Norbert Huber (19:20) i Wilfredo Leon (22:22) popisali się asami. Seta rozstrzygnęły dwa błędy Argentyńczyków w ostatnich akcjach (25:23). Jakoś tego seta nasi reprezentanci wyszarpali.
„Albicelestes” udanie otworzyli drugą partię. Po ataku Conte i bloku na Śliwce prowadzili trzema punktami (3:6). Przez chwilę Biało-Czerwoni popełniali niewymuszone błędy, a także nie potrafili przełamać argentyńskiego bloku (4:8). Dopiero wejście Łukasza Kaczmarka na zagrywkę było impulsem do odrabiania strat. Najpierw atakujący posłał asa, a następnie w ofensywie nie wstrzymywał ręki Wilfredo Leon (12:12). Gra toczyła się punkt za punkt aż do końca. Blok na Leonie dał gościom dwupunktowe prowadzenie (19:21). Ten element świetnie funkcjonował po stronie rywali. Skutecznym atakiem z lewej flanki zakończył seta Luciano Palonsky (23:25). Tym razem szczęście nie było po naszej stronie. Argentyńczycy mogli tylko pogdybać, bo seta numer jeden sami oddali…
Seta już trzeci raz z rzędu lepiej rozpoczęli Argentyńczycy, którzy po atakach Nicolasa Zerby oraz Bruno Limy prowadzili dwoma punktami (3:5). Szybko jednak Polacy wyrównali i w środkowej części uzyskali trzypunktową przewagę (12:9). Po serii dobrych zagrywek Leona prowadzenie wynosiło już sześć „oczek” (16:10). Tym razem to Argentyńczycy gonili mistrzów Europy. Dopięli swego, gdy skutecznie zaatakował Palonsky (19:19). Znowu seria punktowa, która bardziej przypominała żeńską siatkówkę i o zwycięstwie musiała zadecydować końcówka. W grze na przewagi kolejne piłki setowe mieli Polacy, aż w końcu Kaczmarek zaatakował po bloku i zamknął tę zaciętą partię (28:26). Była to czwarta piłka setowa dla Polaków i wreszcie skuteczna.
W czwartą partię znowu minimalnie lepiej weszli Argentyńczycy (1:3). Tym razem Polacy nie pozwolili im na więcej. Po bloku Marcina Janusza i Norberta Hubera Biało-Czerwoni prowadzili 17:13. W końcu zaczęli solidnie grać blokiem (cztery punkty w tym secie). Ekipa z Ameryki Południowej stała się bezradna (22:16). As Hubera skutecznie ich zniechęcił. Wyjątkowo obyło się bez nerwowej końcówki (23:18). Mecz zakończył się mocnym atakiem Łukasza Kaczmarka (25:20). Ostatni set okazał się tym najspokojniejszym i z pełną kontrolą gdzieś od środkowej części. A nawet jak przez chwilę zrobiło się nerwowo, to Grbić wziął czas i za chwilę kunszt pokazał Wilfredo Leon, który poradził sobie z potrójnym blokiem.
Bardzo dobry mecz rozegrał właśnie Leon, który wywalczył 21 punktów. Skończył 17/31 ataków, co dało mu skuteczność na poziomie 55%. Do tego dołożył jeden blok i trzy asy. Koledzy zdecydowanie mogli na niego liczyć. W trudnych momentach trzymał nasz atak. Zdobył m. in. arcyważny punkt zagrywką w trzecim secie (na prowadzenie 23:21), a potem efektownie z szóstej strefy na 26:25. Nie zawiedli także środkowi. Jakub Kochanowski i Norbert Huber zdobyli łącznie 25 „oczek”. Kolejne spotkanie Biało-Czerwoni rozegrają już w sobotę o 10:00. Ich przeciwnikiem będzie reprezentacja Holandii. Od 2019 roku reprezentacje Polski i Holandii rozegrały między sobą siedem spotkań. Wszystkie padły łupem naszej reprezentacji. Bilans jest zatem rewelacyjny, to po co go psuć?