Skip to main content

Koneksje Cezarego Kuleszy zwyciężyły. Prezes PZPN mianował dobrze sobie znanego kandydata, z którym przez wiele lat pracował w Jagiellonii Białystok. Selekcjonerem reprezentacji Polski został wybrany Michał Probierz.

Nie dogadywał się z Paulo Sousą, nie dogadywał się z Fernando Santosem. Żeby się porozumieć, trzeba przynajmniej w minimalnym stopniu znać język angielski, ale już pomińmy ten aspekt. Cezary Kulesza chciał mieć wreszcie na stanowisku kogoś, z kim będzie mógł normalnie porozmawiać, coś tam ustalić, coś omówić, czyli najlepiej jakiegoś dobrze sobie znanego Polaka. W ten sposób wyłaniała się oczywista kandydatura Michała Probierza, który wcześniej dostał szansę prowadzenia kadry U-21. To zresztą spotkało się wtedy z dużą krytyką, bo nie był to bynajmniej ktoś, kto wprowadzał do składu Cracovii młodych zawodników i stawiał na Polaków. Z jednej strony krytykował szkolenie młodych polskich piłkarzy, a z drugiej wolał jakiś zaciąg zagranicznego szrotu przywiezionego w workach, tworząc z zespołu “Pasów” trudny do utożsamiania się miszmasz.

Jeżeli więc wybór Probierza na stanowisko selekcjonera U-21 spotkał się z krytyką, to nie inaczej jest w przypadku najważniejszej fuchy w polskiej piłce. Większość osób po prostu ma poczucie, że jest on niesprawiedliwy i podyktowany prywatnymi znajomościami. Trzeba jednak pamietać, że wybór Adama Nawałki także na początku budził wśród kibiców mało zaufania. Teraz faworytem opinii publicznej zdecydowanie był Marek Papszun, ale dla samego prezesa PZPN byłby to z pewnością wybór mało komfortowy. Konferencja prasowa z ogłoszeniem selekcjonera zapowiadana była na godzinę 12:00 w środę, jednak nastąpił “przeciek”. Serwis “Weszło” już dzień wcześniej ujawnił, że został nim Probierz. Dlatego też Kulesza oficjalnie ogłosił tę wiadomość już o godzinie 8:00 rano, na cztery godziny przed ogłoszoną wcześniej konferencją. Ta oczywiście i tak się odbędzie, bo trzeba swój wybór zaprezentować.

Większość kojarzy Probierza z pracą w Jagiellonii Białystok. Można powiedzieć, że to tam “wypłynął”, prowadząc ten klub w dwóch kadencjach. 106 spotkań od początku sezonu 2006/07 do 22 lipca 2011 roku oraz 141 meczów od 7 kwietnia 2013 do końca sezonu 2016/17. To w “Jadze” osiągnął największy trenerski sukces. Zdobył Puchar Polski, pokonując w finale Pogoń Szczecin. Tam walczył też o mistrzostwo Polski, wprowadzając w zasadzie klub “na salony”. Tego odmówić mu nie można. Później pracował w ŁKS-ie, Arisie Saloniki, Wiśle Kraków i Lechii Gdańsk, ale we wszystkich tych miejscach bardzo krótko. Dłużej za to posiedział w Cracovii. Tam przyniósł na osławioną już konferencję prasową ziemię, wsypał ją do doniczki i opowiadał o cierpliwości metaforą szkolenia. Również z Cracovią wywalczył Puchar Polski w sezonie 2019/20. Pełnił tam także funkcję… wiceprezesa.

Michał Probierz to postać, która polaryzuje, dzieli. Na pewno nie jest nijaki, nie można zarzucić mu braku charakteru. Bywa wyrywny, honorowy, spontaniczny, konfliktowy. W Wiśle na przykład sam podał się do dymisji. Trudno czegokolwiek się po nim spodziewać i jednoznacznie go oceniać. Nie będzie mógł przecież traktować gwiazd pokroju Zielińskiego, Lewandowskiego czy Szczęsnego tak, jak Janusza Gola w Cracovii. Charakter trenera w jakiś sposób go naznacza. Jedni będą mu odejmować przez brak sympatii. Można wręcz powiedzieć, że często… sam dąży do konfliktów, jakby ich potrzebował. Drudzy lubią go za charyzmę, szczerość, cięty język i będą udowadniać, że tam, gdzie dostał narzędzia (Jagiellonia i Cracovia) potrafił zbudować coś trwałego i te zespoły finalnie ulepszyć. Jedno jest pewne – do pracy przyłoży się 20 razy staranniej niż leniwy Fernando Santos, któremu nic już się nie chciało i opowiadał co najwyżej jakieś bajki. Dla każdego Polaka jest to bowiem wyjątkowa nagroda, którą traktuje z estymą.

Related Articles