Po 14 latach Biało-Czerwoni znów zostali mistrzami Europy. W finale uciszyli całą włoską halę i zdemolowali gospodarzy. Polacy zagrali najlepszy mecz na tym turnieju. Italia nie miała żadnych argumentów, żeby się postawić. MVP został wybrany Wilfredo Leon.
Do tej pory Polska tylko raz wywalczyła złoty medal EURO. W 2009 r. w Izmirze pokonała 3:1 reprezentację Francji. Oprócz tego najcenniejszego krążka, Biało-Czerwoni czterokrotnie stanęli na najniższym stopniu podium (1967, 2011, 2019, 2021). Z kolei Włosi bronili mistrzowskiego tytułu, który wywalczyli po 16 latach przerwy. W sumie aż siedmiokrotnie byli najlepsi na EURO (1989, 1993, 1995, 1999, 2003, 2005, 2021). Dodatkowo cztery razy kończyli turniej na drugiej pozycji (1991, 2001, 2011, 2013), a trzykrotnie jako brązowi medaliści (1948, 1997, 2015).
Do finału obydwie drużyny przystąpiły bez żadnej porażki. Włochy pokonały w fazie grupowej: Belgię (3:0), Estonię (3:0), Serbię (3:0), Szwajcarię (3:0), Niemcy (3:2), w 1/8 finału Macedonię Północną (3:0), w ćwierćfinale Holandię (3:2) oraz w półfinale Francję (3:0). Natomiast Polska wygrała w fazie grupowej z: Czachami (3:0), Holandią (3:1), Macedonią Północną (3:0), Danią (3:0), Czarnogórą (3:0), w 1/8 finału z Belgią (3:1), w ćwierćfinale z Serbią (3:1), a w półfinale ze Słowenią (3:0). Sobotni finał był dobrą okazją, by wyrównać rachunki z reprezentacją Włoch. Jak dobrze pamiętamy, to właśnie „Azzurri” pokonali nas w finale ubiegłorocznych mistrzostw świata. W katowickim Spodku podopieczni Nikoli Grbicia przegrali 1:3 i musieli zadowolić się srebrem. Porażka przed własną publicznością bardzo bolała. Nadeszła pora na rewanż. Pokonać reprezentację Włoch w finale w Rzymie? Marzenie, które Polacy spełnili. I to w jaki sposób! Zmiażdżyli gospodarzy, szczególnie zagrywką. Posłali aż 11 asów serwisowych, przy zaledwie trzech Włochów. Do tego doszło też kilka zagrywek, które „wracały” na naszą stroną, a tych przecież w statystykach nie odnotowano. Brylował w ym Norbert Huber. Włosi drżeli przed nim bardziej niż przed Leonem!
Włochy – Polska 0:3 (20:25, 21:25, 23:25)
Polacy rozpoczęli finał w składzie: Łukasz Kaczmarek, Wilfredo Leon, Aleksander Śliwka, Jakub Kochanowski, Marcin Janusz, Norbert Huber oraz libero Paweł Zatorski. Lepszego początku nie można było sobie wymarzyć. Po dwóch skutecznych atakach Wilfredo Leona i dwóch asach Norberta Hubera, Polska prowadziła 4:0. Błyskawicznie, bo przy 0:3, trener Ferdinando De Giorgi poprosił o czas, ale Huber i tak posłał kolejną skuteczną bombę. Później Polacy nadal strzelali z zagrywki – asy Jakuba Kochanowskiego (4:8) i ponownie Hubera (7:12) pozwoliły utrzymać bezpieczną przewagę. Włosi mieli problemy z dokładnością w przyjęciu, co przekładało się na ich skuteczność w ataku. Zdobywanie punktów przychodziło im z trudnością. Grali bardzo chaotycznie (13:20). Biało-Czerwonym wychodziło wszystko. Po wykorzystaniu przechodzącej piłki przez Leona (czyli znów zabójcza broń – serwis) nasza drużyna prowadziła aż ośmioma punktami (14:22). W końcówce Włosi nieco się ożywili. Dobrą zmianę dał Riccardo Sbertoli, który postraszył Polaków zagrywką (20:23). Po krótkim przestoju Polacy wrócili do dobrej gry i po skutecznym ataku Łukasza Kaczmarka (20:25) zamknęli partię.
Początek drugiej był już bardziej wyrównany. Polacy jednak nadal utrzymywali dobrą dyspozycję w polu serwisowym. Po asach Aleksandra Śliwki i Wilfredo Leona prowadzili dwoma „oczkami” (4:6). Tym razem Włosi jednak nie pozwolili na powiększenie dystansu. Gdy punktową zagrywką popisał się Yuri Romano, to gospodarze wyszli na jednopunktowe prowadzenie (7:6). Rozpoczął się okres wyrównanej walki. Żadna drużyna nie potrafiła zdobyć przewagi wyższej niż dwa „oczka”. Jako pierwszym udało się to Biało-Czerwonym. Po krótkiej w wykonaniu Jakuba Kochanowskiego Polacy prowadzili trzema punktami (10:13). Niestety wszystko roztrwonili w jednym ustawieniu. Siatkarze Italii popisali się serią czterech punktowych akcji z rzędu (14:13). Sygnał do ataku dał zagrywką Leon. Przy jego serwach Polska odpowiedziała sześcioma punktami z rzędu i zyskała ogromną przewagę (15:20). Był to kluczowy moment w tym secie. Rywale nie byli w stanie odrobić strat. Przestrzelony serwis Alessandro Michieletto zakończył drugą odsłonę. Od mistrzostwa Europy dzielił Polaków jeden set.
Podrażnieni Włosi zaczęli z nową energią. Po krótkiej Roberto Russo mieli trzypunktowe prowadzenie (7:4). Polacy obniżyli poziom, który prezentowali w dwóch poprzednich odsłonach. W ekipie Biało-Czerwonych zaczęła zawodzić pierwsza akcja (10:6). Gdy na zagrywkę poszedł Norbert Huber, to było impulsem do odrabiania strat. Przy jego serwach Polacy zdobyli trzy „oczka” i doprowadzili do remisu (10:10). Rozpoczęła się wyrównana walka, a wynik oscylował wokół remisu (12:12, 18:18). W końcówce Leon posłał asa z prędkością 130 km/h i było 19:21. Siadło mu idealnie. Odchodząca piłka do linii, na którą Lavia mógł tylko z podziwem patrzeć. Gospodarze weszli na najwyższe obroty. Po kontrze w wykonaniu Daniele Lavii zrobiło się 21:21. W końcówce jednak zaczęli się mylić. Był najpierw przestrzelony atak Romano (21:23), a potem zepsuta zagrywka Tommaso Rinaldiego (22:24). Pierwszą „meczówkę” obronili, choć Polacy mieli aż trzy szanse i w końcu Kaczmarek wyrzucił piłkę na aut. Udało się wstrzymać nerwy i kolejny punkt, ten na wagę mistrzostwa Europy, zdobył Aleksander Śliwka (23:25).
Wilfredo Leon został uznany najbardziej wartościowym zawodnikiem (MVP) mistrzostw. Na to wyróżnienie zasłużył szczególnie za bardzo dobre występy w półfinale i meczu o złoto. W finale zdobył 13 punktów. Skończył 10/22 ataków, co dało mu 45% skuteczności. Dodatkowo posłał trzy asy serwisowe, czyli tyle samo co cała reprezentacja Włoch. Jeszcze lepiej w polu zagrywki spisał się Norbert Huber, który tym elementem zapunktował aż pięciokrotnie. Skończył 5/9 ataków (56%) i postawił dwa punktowe bloki. Bardzo dobry turniej w wykonaniu naszego środkowego. Dzięki świetnej zagrywce Biało-Czerwonych, Włosi w przyjęciu wypadli słabiutko. Spotkanie zakończyli ze skutecznością na poziomie 33%. Polacy przyjmowali zdecydowanie lepiej (54%). Włosi (6) nieco lepiej spisali się w grze blokiem niż Biało-Czerwoni (4). Na szczęście była to niewielka różnica, która nie zaważyła na wyniku.
Na koniec jeszcze kilka słów o brązowych medalistach. O trzecie miejsce rywalizowali Słoweńcy z mistrzami olimpijskimi, Francuzami. Pierwsze dwa sety padły łupem podopiecznych Gheorghe Cretu. Szczególnie w drugiej partii Słoweńcy zaznaczyli swoją dominację, bo wygrali do 16. Nie poszli jednak za ciosem i pozwolili Francuzom na comeback. „Trójkolorowi” wygrali do 21 i 18, przez co o zwycięstwie musiał zadecydować tie-break. W nim lepsi okazali się reprezentanci Słowenii. Kluczowa okazała się gra blokiem słoweńskiej ekipy. Tym elementem zapunktowali aż 12 razy, a Francuzi zaledwie pięć. To czwarty medal zdobyty przez Słowenię na mistrzostwach Europy (srebro: 2015, 2019, 2021, brąz: 2023).