Przed transferem Leo Messiego drużyna Interu Miami robiła raczej za pośmiewisko Major League Soccer. Po awansie do play-offów 2022 oczekiwania były spore, ale obecny rok to jedna wielka tragedia. Argentyńczyk uratował ten kiepski sezon występami w pucharach.
Inter Miami w Major League Soccer zamyka dwie tabele – tabelę konferencji wschodniej i tę ogólną, która jest zestawieniem wszystkich drużyn. Awans do play-offów jest jeszcze realny, ale zespół potrzebuje w lidze tak imponującej serii, jaką ma Leo Messi, odkąd dołączył do klubu Davida Beckhama. Argentyńczyk jeszcze… ani razu nie przegrał spotkania, gdy zakładał koszulkę Interu Miami. Nie miał on nic wspólnego z wstydliwą serią 11 ligowych spotkań bez zwycięstwa. Dołączył w momencie przerwy pomiędzy wiosną a jesienią, gdzie zespoły z USA i Meksyku brały udział w tzw. Leagues Cup. Tam, przy dużym udziale Messiego, Inter Miami pokazał zupełnie inną twarz niż wcześniej w lidze. Ograł wszystkich po kolei, zapewniając historyczne, pierwsze trofeum temu klubowi.
Oprócz Leo Messiego, do amerykańskiej ekipy trafili też jego byli kumple z Barcelony – Sergio Busquets oraz Jordi Alba. Rozpoczęła się nowa era Interu Miami, która od razu obrodziła w sukcesy. Będą to musieli przenieść też na zmagania ligowe. Tam sytuacja jest niemal beznadziejna. Inter ma co prawda kilka zaległych spotkań, ale nawet jeżeli je wygra, to strata do premiowanego awansem miejsca wyniesie i tak dobre 10-13 punktów. Na odrobienie tych strat będzie dziewięć spotkań. Jest to oczywiście możliwe, żeby jakimś cudem wdrapać się do play-offów, ale będzie wymagało od Leo Messiego i kolegów niemal bezbłędności. Takiej, jaką pokazali w Leagues Cup, gdzie byli rewelacją tego pucharu. Przekonali się o tym choćby Karol Świderski i Kamil Jóźwiak, którzy przegrali z nimi aż 0:4.
Leo Messi rozegrał do tej pory osiem meczów w zespole Interu Miami, które dały mu na koncie 10 bramek oraz trzy asysty. Żadnego z nich nie skończył “na sucho”. Zawsze coś dołożył. Siedem z nich to były właśnie występy w Leagues Cup, a jeden to Puchar USA, zwany US Open Cup. Aż trzy razy Inter potrzebował do rozstrzygnięcia rzutów karnych. Tak było w 1/8 finału i w samym finale Leagues Cup oraz świeżo, w półfinale US Open Cup. Leo za każdym razem jako pierwszy podchodził do jedenastki w konkursie i ani razu się nie pomylił. Puchar kraju to ciekawa historia, bo akurat tutaj, w przeciwieństwie do ligi, Inter Miami radził sobie nieźle. Przepychał kolanem kolejne awanse. Dwa razy męczył się z drugoligowcami – Miami FC oraz Charleston Battery. Pierwszych eliminował po karnych, drugich wygrywając ledwie 1:0 po samobóju. Później też nikogo nie ograł różnicą dwóch goli, ale doczłapał się jakoś do półfinału.
I tam był bliski odpadnięcia z krajowego pucharu, ale do gry włączył się oczywiście Lionel Messi. Inter Miami przegrywał już 0:2, ale Argentyńczyk popisał się dwiema asystami. Jedna była z rzutu wolnego, a druga już w 97. minucie, gdy wydawało się, że jego zespół odpadnie. Tylko szybko spojrzał w pole karne i od razu posłał piłkę tam, gdzie dokładnie chciał. Tak, żeby nie sięgnął jej obrońca, a żeby zrobił to Leonardo Campana. Dośrodkowanie było tak dopieszczone, że wystarczyło tylko dołożyć głowę i doprowadzić do dogrywki. Tam obie drużyny strzeliły jeszcze po golu i doszło do konkursu jedenastek, który po raz kolejny wygrała ekipa Davida Beckhama. A był to półfinał Pucharu USA, zatem Leo Messi ma okazję, by w bardzo krótkim czasie włożyć aż dwa puchary do gabloty. Już po Leagues Cup pobił Daniego Alvesa, bo wspólnie mieli na koncie po 43 trofea. Teraz Messi ma 44.