Dopóki Fundusz Inwestycji Publicznych Arabii Saudyjskiej nie przejął udziałów w Newcastle, Manchester City był prawdopodobnie najbogatszym klubem piłkarskim na świecie. Względnie mógł na tym polu rywalizować z innym „petro” gigantem – PSG. Teraz jednak finansowy potencjał nr 1 na świecie to właśnie Newcastle. Czy niebawem przełoży się to na wyniki sportowe? Poniekąd ten proces już się zaczął, a sobotni mecz Obywateli ze Srokami należy traktować w kategoriach szlagieru.
Newcastle po zmianie właścicielskiej najpierw w dobrym stylu uratowało się przed spadkiem do Championship, by już w kolejnym sezonie skutecznie zaatakować… Champions League. Ekipa Eddiego Howe’a zajęła 4. miejsce w Premier League i już niebawem zagra w piłkarskiej elicie Starego Kontynentu. Ale to docelowo ma nie być jednorazowy wyskok, a początek drogi. Newcastle nie wydaje wprawdzie horrendalnych sum na transfery „z pierwszych stron gazet”, ale systematycznie się wzmacnia lub uzupełnia kadrę. Rozsądek, spokój, plan. W ten sposób jest budowany klub, którego finansowa potęga pozwoliłaby mu pewnie na transfery graczy pokroju Neymara, Mbappe, Salaha i innych gwiazd.
Sroki szybko przekonały nas o tym, że ubiegłoroczne wejście do TOP 4 nie było przypadkiem. Już w pierwszej kolejce bieżącego sezonu drużyna z St James’ Park rozbiła na swoim stadionie Aston Villę 5:1, meldując się na szczycie tabeli. Biorąc pod uwagę fakt, że Manchester City, który wygrał swój mecz 3:0, jest na trzeciej pozycji, to sobotni mecz jest nie tylko derbami krezusów, ale też spotkaniem na szczycie Premier League. Ale to akurat trzeba traktować z przymrużeniem oka, bo ciężko przywiązywał się do tabeli po jednej kolejce.
Nie zmienia to jednak faktu, że na Etihad Stadium powinniśmy zostać uraczeni ciekawym widowiskiem. Teoretycznie więcej atutów czysto piłkarskich jest po stronie The Citizens. Nie jest na pewno dziełem przypadku to, że team Pepa Guardioli zakończył sezon 22/23 w potrójnej koronie, a przed kilkoma dniami dorzucił do tego Superpuchar Europy. Ale ten superpuchar akurat nie podziała na korzyść City w sobotni wieczór. Newcastle miało wolne i szykowało się już do drugiej ligowej konfrontacji, a drużyna z Manchesteru musiała podróżować do Grecji i wybiegać swoje w rywalizacji z Sevillą. Skończyło się remisem 1:1 po golu Cole’a Palemera, identycznie jak w Tarczy Wspólnoty z Arsenalem, z tą jednak różnicą, że wtedy to Kanonierzy lepiej egzekwowali rzuty karne, a tym razem lepiej strzelali je gracze Guardioli.
Terminarz City od startu rozgrywek jest mocno napięty, a kadra właśnie uszczupliła się o Kevina De Bruyne, którego kontuzja wykluczy z gry prawdopodobnie do końca roku. Nieobecność Belga to duża strata jakościowa. Choć Pep miał czas przyzwyczaić się do różnych absencji zdrowotnych tego zawodnika, to na pewno jest to dla niego spory cios, czego nie kryje w mediach. Rozgoryczony Hiszpan mówił ostatnio o szalenie krótkim okresie przygotowawczym, dużym natłoku meczów i w efekcie licznych kontuzjach. Ostatnio przecież Real stracił dwóch kluczowych piłkarzy, jednego stracił Arsenal…
Zmęczenie superpucharem, ubytek KDB, kilka znaków zapytania w obronie czy niepewny gry Bernardo Silva. Guardiola ma swoje problemy, ale w tym meczu za jego ekipą przemawia statystyka. Newcastle – uwaga uwaga – nigdy nie wygrało na Etihad Stadium. Nigdy! 18 meczów i zero zwycięstw. Ba, raptem dwa remisy i aż szesnaście porażek. Porażające statystyki. Z jednej strony, każda seria kiedyś się kończy, a z drugiej – można nabawić się kompleksu.
W inauguracyjnej kolejce dwóm zawodnikom Premier League udało się ustrzelić dublet – tak się składa, że obydwu zobaczymy w sobotni wieczór w Manchesterze. To oczywiście Erling Haaland oraz Alexander Isak. Pojedynek skandynawskich napastników to dodatkowy smaczek tego meczu. Nawiasem mówiąc, niebawem w czubie klasyfikacji strzelców możemy oglądać nawet trzech napastników z północy Europy, ale to pod warunkiem, że Haaland i Isak nie zgubią formy, a w Man Utd odnajdzie się Rasmus Hojlund. W tym wypadku to jednak tylko didaskalia.
Początek starcia Man City – Newcastle w sobotę o 21:00 czasu polskiego. Wcześniej inny ciekawy mecz Premier League, a mianowicie potyczka Tottenhamu z Man Utd. Szykuje się przyjemny wieczór w ramionach ligi angielskiej.