Skip to main content

Jedni i drudzy nie mogą być zadowoleni ze startu sezonu. Trzy punkty po trzech kolejkach to z pewnością nie może być szczyt marzeń dla obu łódzkich ekip. Jednak teraz wszystkie historie z ostatnich tygodni przestają się liczyć. Przez 90 minut w Sercu Łodzi trwać będzie rywalizacja derbowa, którą śmiało można nazwać hitem 4. kolejki Ekstraklasy.

Ponad jedenaście lat czekają oba kluby na derby w Ekstraklasie. W ostatnich latach łódzkie mecze derbowe odbywały się jedynie w niższych ligach. Były pierwszoligowe spotkania, a w sezonie 2016/2017 zasłużone ekipy dla polskiej piłki miały okazje spotkać się na poziomie… trzecioligowym! To było prawdziwe upokorzenie dla drużyn, które przecież zdobyły łącznie sześć mistrzostw Polski. Teraz wracają na zasłużone miejsce i… nie wiadomo tak naprawdę, ile potrwa derbowa rywalizacja na najwyższym poziomie. Wiele się mówi o tym, że beniaminkowie są faworytami do opuszczenia Ekstraklasy już po roku. Ponadto Widzew przeżywał wiosną duże kłopoty sportowe. Gdyby nie znakomita jesień, prawdopodobnie minąłby się ze swoim lokalnym rywalem, spadając do I ligi.

Ostatnie potyczki ekstraklasowe to także ciekawi strzelcy. Pierwsze spotkanie – 17 października 2011 – odbyło się jeszcze na starym obiekcie Widzewa, a padło łupem gości po trafieniu Marcina Mięciela. W rewanżu na starym stadionie przy Alei Unii Lubelskiej strzelali z kolei Marek Saganowski oraz Marcin Kaczmarek.
Po raz ostatni oba zespoły spotkały się 3 maja ubiegłego roku, na chwilę przed awansem Widzewa do Ekstraklasy. Wtedy duży krok zrobili goście wygrywając po golu Bartłomieja Pawłowskiego, czyli największej gwiazdy zespołu. – To jest w futbolu normalne, że mecze elektryzują kibiców i nas, trenerów. Jest to spotkanie derbowe, interesujące dla całej Polski. Mieliśmy już derby w I lidze, teraz mamy w Ekstraklasie. Trzeba cieszyć się takimi meczami. Zawsze w futbolu liczy się wynik – powiedział przed derbami Janusz Niedźwiedź, opiekun gospodarzy.

Strzelasz pierwszy? Przegrywasz
Taka zasada obowiązuje w meczach Widzewa w obecnym sezonie. Spotkanie z Puszczą Niepołomice rozpoczęli przecież sezon od 0:1 po pięknym golu Artura Siemaszki. Potem jednak trafienia Frana Alvareza, Patryka Stępińskiego oraz Andrejsa Ciganiksa zapewniły komplet punktów na otwarcie rozgrywek i wygraną 3:2. Dwa kolejne spotkania to bramki RTS-u w pierwszych połowach, ale w obu przypadkach nie kończyło się to pozytywnie dla ekipy Janusza Niedźwiedzia. Najpierw w Szczecinie Zahović i Koulouris zabrali punkty, chociaż Widzew trafił na 2:2 po niesamowitej akcji. Co z tego, skoro bramka padła po pozycji spalonej. Tydzień później w Białymstoku scenariusz się powtórzył. Ładnym golem mecz otworzył Ernest Terpiłowski, ale jeszcze piękniej trafił Bartłomiej Wdowik, który dobił rywala po uprzednim golu Afimico Pululu.

Dwukrotnie Widzew ewidentnie był winny traconych punktów. O ile z Pogonią Szczecin porażka nie była wpadką, o tyle powtórka z rozrywki w Białymstoku musiała zaboleć. Janusz Niedźwiedź oraz wszyscy obserwatorzy powtarzali jak mantrę – błędem zespołu było cofnięcie się na własną połowę. To było niemal jak oczekiwanie na wykonanie wyroku, który sami na siebie wydali gracze z Piłsudskiego.

Kara za grę w piłkę
ŁKS to jeden z tych zespołów, który ma swoją konkretną tożsamość i raczej nie zmienia jej ze względu na kolejnego przeciwnika. Trener Kazimierz Moskal słynie z tego, że jego drużyny ogląda się z przyjemnością. Czy to zawsze działa? Różnie z tym bywa. Ekipy nastawione pragmatycznie często potrafią zneutralizować atuty łodzian i wykorzystać ofensywne nastawienie i chęć gry w piłkę już od samej bramki. ŁKS zapłacił już wysoką cenę w dwóch pierwszych występach. Najpierw “planowe” 0:3 z Legią, a później bolesne 0:2 z Ruchem Chorzów. Przed chwilą byli lepsi w I lidze od Niebieskich, a tutaj trzeba było przełknąć gorycz porażki.

Zmiany trenera Moskala były znaczące, bowiem z pierwszym składem pożegnała się… podstawowa para stoperów: Adam Marciniak i Nacho Monsalve (kontuzja), a na pozycje “6” wszedł Mieszko Lorenc, wypychając wyżej Michała Mokrzyckiego. To zadziałało, a łodzianie po dramatycznym meczu pokonali Koronę Kielce 2:1. Graczem meczu i całej kolejki okazał się być Aleksander Bobek. Młody golkiper był już niezwykle chwalony po wysokiej porażce w Warszawie. Już tam pokazał kunszt i zapobiegł kompromitacji beniaminka. Tym razem pomógł w wygranej. Być może przełoży się to na wzmożone zainteresowanie jego osobą. Rocznik 2004 to przecież nadal bardzo młody piłkarz i w cenie. Przed chwilą przecież łodzianie sprzedali jego rówieśnika – Mateusza Kowalczyka – do duńskiego Broendby, a obaj to uczestnicy lipcowego Euro U19 w reprezentacji Polski.

Czy trenerzy mają się czego obawiać?
Patrząc na początek sezonu oba kluby zgarnęły tylko po trzy punkty. Wielu ekspertów wskazuje, że obaj trenerzy wcale nie muszą być pewni swoich posad. W znacznie gorszym położeniu ma być Janusz Niedźwiedź. Ten szkoleniowiec mógł już stracić posadę wiosną, gdy Widzew regularnie przegrywał. Mówił o tym zresztą w serialu produkowanym przez CANAL+ były prezes Mateusz Dróżdż. Teraz dwie porażki oraz ogranie Puszczy Niepołomice także nie może zadowalać klubowych działaczy. Z drugiej strony Niedźwiedź nie doczekał się konkretnych i dużych wzmocnień już od dłuższego czasu. Działacze zatem powinni w pierwszym momencie popatrzeć na swoje błędy i zaniechania. Jednocześnie trener Widzewa popełnił jesienią ubiegłego roku największy “grzech” trenerski w naszym kraju. Mowa o zrobieniu wyników ponad stan. Ówczesny beniaminek grał rewelacyjnie, ale później bilans wyszedł na zero, po słabszej wiośnie. Widzew to ogromna marka, wielki klub pod wieloma względami, ale sportowo to nadal potencjał na dolne rejony tabeli Ekstraklasy, z walką o utrzymanie włącznie.

ŁKS zaczął od dwóch porażek, ale ostatnia wygrana nad Koroną zdecydowanie uspokoiła nastroje przy Alei Unii Lubelskiej. Jednak wielu wskazywało, że styl gry prezentowany i proponowany przez Moskala może sprawić, że będzie jednym z głównych kandydatów, by jako pierwszy trener w tym sezonie stracić posadę. Odważna gra to jedno, ale brak wykonawców na wysokim poziomie, to może być kluczowe w kolejnych meczach. Nie ma wątpliwości, że nadchodzące derby będą dla obu szkoleniowców bardzo ważne. Wygrana pozwoli odrzucić wątpliwości od swojej osoby i posady przynajmniej na jakiś czas. Porażka może być “zachętą” dla działaczy do poszukiwań następców…

Sektor gości nie będzie pusty
Ostatnie derby były dość gorące, a wydarzenia w ich trakcie sprawiły, że na kibicach ŁKS-u ciąży zakaz wyjazdowy. To miało oznaczać, że sektor gości pozostanie pusty w sobotni wieczór. Tak się jednak nie stanie. Widzew będzie mógł wpuścić tam swoich fanów. Z 900 miejsc około 200 przypadnie uczniom łódzkich szkół, a pozostała część tej puli trafiła do wolnej sprzedaży i oczywiście błyskawicznie znalazła swoich nabywców. To oznacza, że wszystkie sektory przy Piłsudskiego będą pękały w szwach podczas sobotniej potyczki derbowej.

***

Początek derbów w sobotę o godzinie 20:00.

Related Articles