Polki w trzecim turnieju także zaprezentowały się rewelacyjnie. W Suvon były bliskie pokonania Amerykanek, ale przegrały po tie-breaku. Pokonały jednak Niemki, Bułgarki i Koreanki. Biało-Czerwone wygrały całą fazę grupową.
Nasze siatkarki w tegorocznej edycji Ligi Narodów szły jak burza. Na osiem spotkań wygrały aż siedem. Pokonały m.in. Włoszki, Serbki, Turki, czy też Chinki. Jedyną niespodziewaną porażkę poniosły z Holandią. Ostatni turniej Polki rozegrały w koreańskim Suvan. Jak sobie tam poradziły? Oto krótkie podsumowanie.
USA – Polska 3:2 (17:25, 25:15, 27:25, 28:30, 16:14)
Starcie liderek z wiceliderkami i to było widać. Pierwsze dwa sety nie porwały pod względem emocji, ale później się działo. Zdecydowanie lepiej w mecz weszły Biało-Czerwone i wygrały do 17. W kolejnym secie role się odwróciły i to Amerykanki triumfowały jednogłośnie, aż do 15. Prawdziwa bitwa zaczęła się dopiero od trzeciej odsłony. Każda kolejna kończyła się grą na przewagi. Najważniejszy okazał się tie-break. Skuteczna była zwłaszcza Martyna Łukasik, a po bloku Katarzyny Wenerskiej na Alexandrze Frantti na tablicy pojawił się wynik 3:6. Amerykanki cały czas świetnie broniły, co pozwoliło im grać skuteczne kontry. Po dotknięciu siatki przez Agnieszkę Korneluk zrobiło się już 9:9. Od tego momentu trwała walka punkt za punkt, a po zagraniu Kelsey Robinson rozpoczęła się gra na przewagi. W ostatnich dwóch akcjach więcej zimnej krwi zachowały Amerykanki i to one wygrały. Decydujący dla losów tego meczu okazał się punkt zdobyty przez Dane Rattke na 15:14. Biało-Czerwone zagrały świetne zawody, ale pozostaje spory niedosyt, gdyż mogły rozstrzygnąć losy rywalizacji na swoją korzyść. Przede wszystkim popełniły więcej ogólnych błędów (23) niż Amerykanki (19). Minimalnie lepiej zagrały blokiem (P: 14: A: 13). Zdecydowanie najlepszą zawodniczką spotkania była Magdalena Stysiak, która zapunktowała aż 28 razy. Skończyła 24 z 50 ataków, co dało jej 48% skuteczności. Dodatkowo posłała jednego asa serwisowego i trzykrotnie zablokowała rywalki. Po tym przegranym meczu Polki spadły na pozycję wiceliderek.
Polska – Niemcy 3:2 (15:25, 25:19, 25:19, 19:25, 17:15)
Kolejne trudne spotkanie. Tym razem przeciwniczkami Biało-Czerwonych były Niemki prowadzone przez Vitala Heynena. Polki rozpoczęły kiepsko, od przegrywania trzema „oczkami” (0:3). Potem wcale nie było lepiej i skończyło się aż na 10 punktach straty. W kolejnych dwóch partiach Polki przebudziły się i to one dyktowały warunki. Dominowały w każdym elemencie i dwukrotnie wygrały do 19. Niestety czwarty set nie poszedł po myśli podopiecznych Stefano Lavariniego. Po polskiej stronie na początku odsłony było widać dużo chaosu. Niemki zagrywały znacznie lepiej, a ze względu na problemy w przyjęciu, Katarzyna Wenerska miała bardzo trudne zadanie, żeby celnie rozegrać. Nie udało się Polkom uratować tej odsłony i o zwycięstwie musiał rozstrzygać tie-break. Po błędzie Pii Kastner Polki prowadziły 6:3, ale to nie wystarczyło na długo, bo grały bardzo nerwowo. Sprawy skomplikowały się, kiedy Kamila Weitzel zablokowała Agnieszkę Korneluk (10:11). Po krótkiej grze na przewagi triumfowały Polki. Obydwie ekipy posłały po cztery asy. Minimalnie lepiej blokiem zagrały Niemki (12-10). W ciągu 24 godzin Polki rozegrały dwa pięciosetowe spotkania. Na pewno były to wyczerpujące starcia, ale na szczęście czekały już tylko dwa kolejne ze słabszymi ekipami.
Bułgaria – Polska 1:3 (28:26, 19:25, 16:25, 15:25)
Mecz rozpoczął się od małej niespodzianki, bowiem Polki przegrały pierwszego seta w grze na przewagi. Tak naprawdę to Biało-Czerwone same w fatalnym stylu oddały tę partię. Było już 21:24, czyli łatwo policzyć, że trzy potencjalne piłki setowe. Wszystkie niewykorzystane. W konsekwencji to Bułgarki sensacyjnie urwały seta. Podrażnione siatkarki Stefano Lavariniego w kolejnych setach nie popełniły już tych samych błędów. O ile w drugiej odsłonie Bułgarki potrafiły jeszcze nawiązać rywalizację we fragmentach spotkania, tak trzecia i czwarta partia pozostaje całkowicie bez historii. Totalna dominacja i łatwe zwycięstwo. Przede wszystkim Biało-Czerwone lepiej zagrały blokiem (P:13, B:8) i popełniły mniej ogólnych błędów (P:19, B:24). Jedynie w polu zagrywki był wyrównany poziom (P:6, B:5). Oprócz liderki, Magdaleny Stysiak, bardzo dobrze zaprezentowały się także Olivia Różanski oraz Martyna Czyrniańska. Przyjmujące zdobyły łącznie 30 punktów. Do rozegrania pozostało jeszcze jedno spotkanie, z najsłabszą drużyną tegorocznej Ligi Narodów.
Polska – Korea Płd. 3:0 (25:23, 25:18, 25:16)
Zdecydowanym faworytem była Polska, bowiem grała z czerwoną latarnią, która do tej pory nie wygrała ani jednego meczu. Podopieczne Stefano Lavariniego wystąpiły w trochę zmienionym zestawieniu, z Julią Nowicką na rozegraniu czy Aleksandrą Szczygłowską na pozycji libero. Oprócz pierwszego seta, który był wyrównany, dwa kolejne znajdowały się pod całkowitą kontrolą Biało-Czerwonych. Nasze reprezentantki popisały się grą blokiem, bo tym elementem zdobyły 13 „oczek”. Koreanki postawiły tylko trzy punktowe bloki. Z kolei Polki nie potrafiły wstrzelić się „zagrywką” (trzy asy serwisowe). W polu serwisowym zdecydowanie lepiej wypadły Koreanki, które posłały siedem asów. Po raz kolejny nie zawiodła nasza atakująca – Magdalena Stysiak. Reprezentantka Polski skończyła mecz z 50% skuteczności w ataku (13/26).
Fazę grupową Polki niespodziewanie skończyły jako liderki! O tym, kto pozytywnie i negatywnie zaskoczył, jakie siatkarki się wyróżniały i wreszcie kto w jakim stylu awansował dalej, będzie można przeczytać w kolejnym tekście, podsumowującym ogólnie fazę grupową Ligi Narodów i będącym niejako zapowiedzią play-offów.