Skip to main content

Sparta Wrocław może nie stracić nawet punktu w fazie zasadniczej tego sezonu. W niedzielny wieczór wrocławianie rozbili na wyjeździe Włókniarza Częstochowa. To był pokaz mocy głównego faworyta bieżącego sezonu. Za nami 11. seria spotkań.

Apator Toruń – Unia Leszno 53:37
Jadący już z Januszem Kołodziejem, ale wciąż bez Grzegorza Zengoty i Chrisa Holdera goście z Leszna nie byli w stanie nawiązać wyrównanej walki na torze w Toruniu. Apator bez swojego trenera Roberta Sawiny (zawieszony przez KOL) i Wiktora Lamparta (kontuzja) dość spokojnie i systematycznie powiększał przewagę nad rywalami. Jedno biegowe zwycięstwo 4:2 na cały mecz to wszystko, na co było stać Byki w piątkowy wieczór. Ten mało emocjonujący mecz z kompletem punktów zakończył Emil Sajfutdinow. W formacji seniorskiej Apatora dwucyfrówki wykręcili wszyscy poza Pawłem Przedpełskim, ale jego 8+1 pkt to w obecnej formie i tak niezła zdobycz. Tercet Janusz Kołodziej – Jaimon Lidsey – Bartosz Smektała próbował ratować wynik Unii, ale mimo że każdy z nich jechał po sześć razy, to zabrakło jakiegokolwiek wsparcia u pozostałych. Trzy punkty Damiana Ratajczaka z biegu juniorskiego to wszystko.

Motor Lublin – Stal Gorzów 52:38
Bez niespodzianki i bez większych emocji również w Lublinie. Jedyną niespodzianką był powrót Dominika Kubery do składu Koziołków. Dzień wcześniej „Domin” w rozmowach z dziennikarzami zarzekał się, że na jego powrót trzeba będzie poczekać jeszcze kilka tygodni. Wygląda na to, że nawet i bez Kubery mistrzowie Polski wygraliby ten mecz. Wyzwanie Motorowi rzucił oczywiście Martin Vaculik, który w 6 biegach wykręcił 14+1 pkt. To jedyny dwucyfrowy wynik po stronie gości. W Motorze mniejsze lub większe pretensje można mieć do Fredrika Lindgrena, Jacka Holdera, Jarosława Hampela, ale punktowali dość solidnie, a czysty komplet, podobnie jak we wcześniejszym meczu Sajfutdinow, przywiózł Bartosz Zmarzlik. Wracający po kontuzji Kubera zaliczył przeciętny wynik 7+1. On sam oczekuje od siebie znacznie więcej. Generalnie jednak była to bardzo pewna i spokojna wiktoria mistrzów Polski i kolejny popis Zmarzlika, który nawet gdy przegrywał start, to na dystansie robił, co tylko chciał.

GKM Grudziądz – Wilki Krosno 51:38
Wilki Krosno chcąc poważnie myśleć o utrzymaniu w lidze, potrzebowały w tym meczu punktu albo najlepiej trzech punktów. Ciężko jednak myśleć o wygranej, gdy z zespołu wypada istotne ogniwo, jakim jest Krzysztof Kasprzak. W czwartkowym, zaległym meczu z Włókniarzem Częstochowa (porażka 41:49) popularny KejKej spowodował groźny upadek, wpadając w swojego kolegę, Vaclava Milika. Czech wyszedł z tego bez większego szwanku, ale Kasprzak póki co czeka na wyniki badań i nie był zdolny do jazdy w niedzielę. I choć Jason Doyle (12+1) i Andrzej Lebiediew (13+1) robili co mogli, jadąc po 6 razy, to starczyło tylko na drużynowe 38 punktów i przywiezienie zera punktów do Krosna. Jakiekolwiek punkty przywiózł jeszcze wspomniany Milik, ale cała reszta drużyny Janusza Stachyry rozczarowała. Na pewno czegoś więcej można było oczekiwać od Mateusza Świdnickiego i Krzysztofa Sadurskiego, a tymczasem obaj nie zdobyli razem nawet punktu. GKM tym razem wygrał bez specjalnego udziału Maxa Fricke (3+1). Zastąpili go inni – nadspodziewanie dobrze spisał się np. Frederik Jakobsen (10). Duńczyk okazał się lepszy od swojego rodaka, Nickiego Pedersena, który zdobył 9 punktów. Trzykrotny mistrz świata miał powody do irytacji, bo w dwóch pierwszych startach tracił prowadzenie tuż przed metą, objeżdżany po szerokiej. GKM nie miał dziur w składzie i dzięki temu dość pewne zanotował arcyważną wygraną, po której utrzymanie w lidze jest już w zasadzie niemal pewne.

Włókniarz Częstochowa – Sparta Wrocław 39:51
Miał być hit kolejki, a tymczasem po pięciu biegach było 8:22! Gospodarze swój pierwszy bieg indywidualnie wygrali w 8. gonitwie, drużynowo dopiero w 10! Jedyne zwycięstwo 5:1 zanotowali zaś w 14. wyścigu, nieco poprawiając wynik końcowy. Inna sprawa, że goście z Wrocławia prowadzili już tak wysoko, że mogli sobie pozwolić na wystawienie Bartłomieja Kowalskiego do biegu nominowanego. O losach meczu rozstrzygnął przede wszystkim jego początek, jego wrocławianie byli idealnie spasowani do nawierzchni toru, podczas gdy Lwy przegrywały i na starcie, i na dystansie. Gdy zespół Lecha Kędziory lepiej się „przełożył”, obejrzeliśmy trochę dobrego ścigania, ale o „remontadzie” nie było jednak mowy. Sparta to zbyt mocny zespół, by roztrwonić tak dużą przewagę.

Przed meczem okazało się, że Mikkel Michelsen przedłuża kontrakt z Włókniarzem. Radość kibiców pod Jasną Górą nie potrwała zbyt długo, bo Duńczyk w sześciu próbach przywiózł marne 6 punktów. Nieco rozczarował też Maksym Drabik – 9+1 pkt. Kacper Woryna? Ledwie 6+1. W zasadzie tylko Leon Madsen (12 pkt w 6 startach) mógł wrócić do domu z przeświadczeniem nieźle wykonanej roboty. W ekipie gości zaroiło się od trójek i dwójek z bonusem. Słabiej pojechał tylko Piotr Pawlicki (5 pkt).

Related Articles