Podopieczne trenera Stefano Lavariniego kontynuują bardzo dobrą grę w Lidze Narodów. Z Hong Kongu wyjechały z trzema zwycięstwami i porażką. Dzięki takim wynikom utrzymały pozycję liderek i praktycznie jedną nogą są już w ćwierćfinale.
Do Hong Kongu Biało-Czerwone poleciały jako liderki Ligi Narodów i tę pozycję… obroniły! W pierwszym turnieju miały komplet zwycięstw, a rywalki wcale nie należały do tych najłatwiejszych (Kanada, Włochy, Tajlandia, Serbia). W drugim tygodniu czekały starcia z kolejnymi silnymi przeciwniczkami (Dominikana, Turcja, Holandia, Chiny). Jak sobie w konkretnych spotkaniach poradziły reprezentantki Polski? O tym poniżej.
Dominikana – Polska 1:3 (23:25, 28:30, 25:23, 17:25)
Początek był bardzo wyrównany, żadna z drużyn nie potrafiła zbudować przewagi wyższej niż dwa „oczka” (10:11). Jako pierwsze inicjatywę przejęły Polki, chociaż pomogły w tym błędy serwisowe rywalek (10:14). W decydujący fragment seta nasze zawodniczki wchodziły z pięciopunktową przewagą (15:20). Końcówka jednak była nerwowa. Po ataku Różański Biało-Czerwone miały piłki setowe (20:24). Rywalki m. in. po ataku Gonzalez i bloku na Stysiak obroniły aż trzy setbole. Za czwartym razem Polki postawiły kropkę nad „i” (23:25). Kolejna odsłona była jeszcze bardziej wyrównana. Chociaż… od początku minimalnie lepsze były Dominikanki. Prawdziwe emocje zaczęły się przy stanie 22:22. Prowadziła raz jedna, raz druga ekipa. Na przewagi lepsze okazały się Biało-Czerwone (28:30). Prowadziły już 2:0, ale łatwo nie miały. Kolejny set także był zacięty, ale tym razem w końcówce lepsza okazała się Dominikana (25:23). Czwarta odsłona to już pewna gra Polek. Gdy przy stanie 4:5 objęły prowadzenie, to już do końca go nie oddały. Bardzo dobrze grały blokiem, dzięki czemu wypracowały sobie bezpieczną przewagę. Wygrały pewnie, bo do 17. To była piąta z rzędu wygrana w Lidze Narodów. Po raz kolejny bardzo dobre zawody rozegrała Magdalena Stysiak, która miała 49% skuteczności w ataku. Skończyła 24/49 ataków oraz czterokrotnie zablokowała rywalki. Na wyróżnienie zasługuje także Olivia Różański, która przeplata dobre mecze słabszymi. Tym razem spotkanie zakończyła z 48% skutecznością w ataku (17/35). Dwa razy postawiła też punktowy blok. Ogólnie Biało-Czerwone zagrały lepiej blokiem niż rywalki (14:8). Fatalnie jednak obydwie ekipy spisały się w polu zagrywki. Posłały po trzy asy serwisowe, ale Polki pomyliły się 18 razy, a Dominikanki 14. Na tym elementem obydwie reprezentacje powinny mocno popracować…
Polska – Turcja 3:0 (25:22, 25:20, 30:28)
Kolejnym rywalem podopiecznych Stefano Lavariniego była Turcja, z którą Polkom zawsze grało się ciężko. Ostatni raz Biało-Czerwone pokonały Turczynki… we wrześniu 2015 r. w meczu towarzyskim. Od tamtej pory próbowały, jednak zawsze rywalki były górą. Ale jak idzie, to idzie. Nawet Turczynki nie takie straszne. Świetnie w to spotkanie weszła Agnieszka Korneluk, której punkty w ataku, bloku i zagrywce sprawiły, że na tablicy był wynik 5:2. Niestety, po świetnym początku Biało-Czerwone w dalszej części seta „przysiadły” w ataku i zrobił się remis 10:10. Rozpoczęła się wyrównana gra i dopiero w końcówce udało się Polkom odjechać. Pomogła w tym Hande Baladin, która w decydującym momencie pomyliła się aż dwukrotnie. W drugiej partii Polki poszły za ciosem i rozpoczęły od pięciopunktowego prowadzenia (9:4). Kontrolowały przebieg gry, ale tylko do pewnego momentu. Po asie serwisowym Melissy Vargas oraz skończonej kontrze przez Erdem Dundar, Turczynkom pozostały do odrobienia tylko dwa punkty, a złe przyjęcie po naszej stronie pozwoliło nawiązać kontakt punktowy (20:19). Rywalki w końcówce popełniały błędy i ostatecznie udało się całkiem spokojnie wygrać. Trzecia partia była najbardziej wyrównana i o jej losach musiała zadecydować gra na przewagi. Ani razu żadna z drużyn nie wyszła na prowadzenie wyższe niż dwa „oczka”. Polki jako pierwsze miały meczbole (24:23, 27:26), ale nie potrafiły zakończyć spotkania. Turczynki za sprawą Vargas zdołały uzyskać jeszcze minimalną przewagę (27:28), ale potem trzy punkty z rzędu padły łupem Biało-Czerwonych. Szósta wygrana z rzędu! 3:0 z Turcją robi wrażenie. Bardzo dobrze zaprezentowało się polskie trio: Magdalena Stysiak (17), Agnieszka Korneluk (13) oraz Martyna Łukasik (11), które łącznie zdobyły 41 punktów. Jeżeli spojrzymy na statystyki, to były one wyrównane, szczególnie w polu zagrywki. Obydwie ekipy posłały po cztery asy serwisowe, a pomyliły się po osiem razy. Nieco więcej błędów ogólnych popełniły Turczynki (18 do 12)
Polska – Holandia 0:3 (22:25, 21:25, 26:28)
Biało-Czerwone szły jak burza, wygrywały mecz za meczem. Aż na drodze stanęła reprezentacja Holandii. Polki w każdym elemencie wypadły słabo. Blok praktycznie nie istniał, bo zapunktował tylko trzykrotnie. Także w polu serwisowym Biało-Czerwone wypadły blado. Posłały tylko dwa asy serwisowe, a popełniły 11 błędów. Żeby nie było, Holenderki także nie zagrały rewelacyjnego spotkania (pięć bloków, as serwisowy, dziewięć błędów w zagrywce), ale były lepiej dysponowane w tym dniu. W pierwszym i drugim secie wygrały pewnie, odpowiednio do 22 i 21. Obydwie partie miały podobny przebieg. Najpierw minimalnie prowadziły Polki, ale potem inicjatywę przejmowały Holenderki. Najwięcej emocji przyniosła trzecia partia. Holenderki rozpoczęły ją od czteropunktowego prowadzenia (3:7). Biało-Czerwone jednak nie zamierzały odpuszczać. Doprowadziły do wyrównania (11:11), a nawet wyszły na prowadzenie (15:14). Od tego momentu rozpoczęła się walka punkt za punkt. Raz prowadziły Biało-Czerwone, a raz Pomarańczowe. Decydująca okazała się gra na przewagi, z której zwycięsko wyszły Holenderki (26:28). W polskiej ekipie ciężar gry spoczywał na barkach Magdaleny Stysiak (52%) oraz Olivii Różański (47%), które łącznie zdobyły 32 punkty. W holenderskiej drużynie było nieco więcej zawodniczek, które grały na wyższym poziomie. Polki miały skuteczność w ataku 46%, natomiast Holenderki – 52%. To porażka w niespodziewanym momencie, bo z niżej notowaną w rankingu FIVB Holandią. I takie mecze się zdarzają.
Polska – Chiny 3:0 (25:20, 25:23, 25:22)
W ostatnim meczu Biało-Czerwone zmierzyły się z Chinkami. I uwaga, bo Azjatki do tego spotkania były niepokonane. To kolejny rywal, z którym Polki nie potrafiły dawno wygrać. Podopieczne Stefano Lavariniego podniosły się po porażce z Holandią w najlepszy sposób. Początek inauguracyjnej partii to było „badanie się” zespołów. Dopiero w środkowej części udało się Polkom wyjść na trzypunktowe prowadzenie (15:12). Chinki pomagały, myląc się od czasu do czasu w ataku (19:14). Biało-Czerwone utrzymały koncentrację do końca i pewnie wygrały do 20. Drugą partię podopieczne Stefano Lavariniego rozpoczęły z wysokiego „c”, od prowadzenia 7:2. Jak to jednak w kobiecej siatkówce bywa, punkty tracone są seriami. Po kilku chwilach na tablicy pojawił się wynik 9:9. Polki musiały od początku budować przewagę. Nawet jeśli myliły się w ataku, to nadrabiały blokiem (17:13). Im bliżej końca, to coraz mocniej rozkręcała się Li, a błąd Różański dał remis 20:20. W polskiej ekipie zimną krew zachowała Magdalena Stysiak i atakiem zakończyła drugą partię (25:23). W trzecią odsłonę nieco lepiej weszły Chinki (7:10). W końcu uaktywnił się polski blok i dzięki temu gra zaczęła się od początku (10:10). Gdy po bloku w aut uderzyła Stysiak, ekipa trenera Lavariniego prowadziła 21:18 i utrzymała je do końca. Cały mecz zamknęła Różański. Polki wygrały z Chinkami po raz pierwszy od pięciu lat, a ostatni raz pokonały te rywalki bez straty seta w 2010 roku. Ponownie nie zawiodła Magdalena Stysiak. Polska atakująca skończyła 19/35 ataków, co dało 54% skuteczności. Do tego dorzuciła jeszcze asa serwisowego. Bardzo dobrze zaprezentowała się także Martyna Łukasik (13), która spotkanie zakończyła ze skutecznością na poziomie 52%. Jeżeli spojrzymy na statystyki, to Polki minimalnie były lepsze w grze blokiem (P: 8, CH: 6), a Chinki w polu zagrywki (P: 2, CH: 3).
Ostatnia kolejka zmagań odbędzie się w Korei Południowej. Tam rywalkami Polek będą Amerykanki (28.06. o 8:30), Niemki (29.06. o 5:00), Bułgarki (30.06. o 5:00) oraz gospodynie (2.07. o 7:00). Jak już wcześniej wspomnieliśmy, po drugiej fazie na czele tabeli jest Polska, która dzięki dziewięciu zwycięstwom zdobyła 20 punktów. Drugie miejsce zajmują Stany Zjednoczone, które mają tyle samo wygranych co Polska, ale o jedno „oczko” mniej. Podium zamyka Turcja, która przegrała jedno spotkanie więcej. Jak na razie największą sensacją jest brak w TOP 8 reprezentacji Serbii. Mistrzynie Świata zajmują dziewiąte miejsce i do ósmych Włoszek tracą dwa punkty. Debiutujące w Lidze Narodów Chorwatki wygrały tylko jedno spotkanie (Korea Południowa) i zajmują przedostatnią pozycję.