Szok w środowisku piłkarskim. Czesław Michniewicz wraca na ławkę trenerską, ale kierunek jest co najmniej… nietypowy. Od przyszłego sezonu poprowadzi on Abha Football Club, klub z ligi saudyjskiej.
Czesław Michniewicz będzie musiał główkować – w jaki sposób zatrzymać Karima Benzemę, Cristiano Ronaldo i wielu innych znanych zawodników, na których polują już kluby z Arabii Saudyjskiej. Abha Football Club to zespół, który skończył nad kreską, ale nie z jakąś wielką przewagą. Miał pięć punktów przewagi nad strefą spadkową. To klub z tych mniej popularnych, nie tak jak Al-Ittihad, Al-Shabab, Al-Nassr, czy Al-Hilal, co nie znaczy, że nie stać go na żadne wzmocnienia. Czy Abha ma jakichś znanych fanom europejskiej piłki zawodników? W oczy rzuca się przede wszystkim Felipe Caicedo, ale on miał kontrakt roczny, do końca sezonu 2022/23. Trudno powiedzieć, żeby się jakoś wybitnie zaznaczył. Były zawodnik Lazio, Manchesteru City, czy Espanyolu zdobył w lidze zaledwie dwie bramki, a grał sporo – ponad 1300 minut. Kolejnym w miarę znanym nazwiskiem jest David Epassy. To bramkarz, który na ostatnim mundialu zastąpił w bramce Andre Onanę, kiedy ten popadł w konflikt z selekcjonerem i spakował się do domu.
Sam klub też ciekawie i oryginalnie ogłosił swojego nowego szkoleniowca. Ma to w sobie pewien sznyt. Filmik sklejony na szybko przy podkładzie “Mazurka Dąbrowskiego”, w tle jakieś najpopularniejsze miejsca Warszawy i losowe momenty Czesława Michniewicza w koszulce reprezentacji Polski. Nie mówiąc już o tym, że został zatytułowany jako “michinievic” i to z małej litery. No i nie da się ukryć, że byłemu selekcjonerowi naszej reprezentacji odjęli dobre 30 kilogramów w grafice powitalnej. Trzeba przyznać, że wygląda to dość kuriozalnie, jakby było sklecone na szybko, bez żadnego ładu i składu. Z pewnością taka dość amatorska “prezentacja” Czesława Michniewicza już na dzień dobry przyciągnęła uwagę, dlatego została lepiej zauważona. Trudno przypuszczać oczywiście, by był to celowy zabieg.
Z końcem 2022 roku wygasł kontrakt Michniewicza z reprezentacją Polski. Swoje zadanie wypełnił – awansował na mundial, a tam wyszedł z grupy. Można mieć jednak zastrzeżenia do wybitnie nieestetycznego stylu gry naszej kadry. Mógł pracować dalej, ale po mundialu wybuchła sporego kalibru afera dotycząca podziału rządowych pieniędzy za wyjście z grupy. Co rusz pojawiały się nowe informacje, że ci chcieli tyle, tamci tyle, a ci byli pazerni, no i w kadrze doszło do konfliktu. Kamil Potrykus, asystent Michniewicza, miał podobno poprosić rzecznika i kierownika Kubę Kwiatkowskiego o zbieranie numerów kont od piłkarzy. Zapytany o tę informacje rzecznik Kuba Kwiatkowski odpowiedział wymownie “pomidor”, na kanale YouTube Sebastiana Staszewskiego z Interii. Łukasz Skorupski był tym, który wyznał trochę więcej o aferze premiowej. W wywiadzie dla “Przeglądu Sportowego” powiedział, że dzień po wyjściu z grupy zaczęły się kłótnie i podziały. Krzysztof Stanowski z kolei odbijał piłeczkę w stronę Roberta Lewandowskiego, że kapitan chciał nierównego podziału kasy – najwięcej dla tych, którzy grają.
Całe to szambo wybiło tak mocno i cuchnąco, że wpłynęło po pierwsze na opinię publiczną, a po drugie na decyzję samego Cezarego Kuleszy. Od tamtej chwili Czesław Michniewicz pozostawał bez pracy w zawodzie. Łączono go z różnymi klubami. W takich ostatnich ploteczkach dominował kierunek egzotyczny, więc coś było na rzeczy. Najpierw, jeszcze w styczniu, pojawił się temat szkockiego Aberdeen. Klub, który w przeszłości do sukcesów prowadził sir Alex Ferguson jeszcze nie brzmiał jak egzotyka. Tomasz Włodarczyk informował także o rozmowach z Januszem Filipiakiem, właścicielem Cracovii. Później był na przykład klub ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, co pozwolił sobie skomentować sam Adrian Mierzejewski. Polscy trenerzy za granicą… To akurat temat, który wraca jak bumerang. Dlaczego nasi szkoleniowcy nie dostają szans w znanych klubach, ale poza granicami naszego kraju? Takich możemy wyliczyć na palcach, no powiedzmy… dwóch rąk.
Ostatnio Maciej Skorża wygrał Azjatycką Ligę Mistrzów. W bardzo dawnych czasach Stefan Żywotko świętował sukcesy w algierskim JS Kabylie, gdzie do dziś jest legendą. Michał Probierz próbował w Arisie Saloniki, Henryk Kasperczak prowadził afrykańskie reprezentacje, Jacek Gmoch ma do dziś mocną pozycję w całej Gracji, a głównie Panathinaikosie, gdzie nawet po wielu latach, bardzo sensacyjnie został tymczasowym trenerem w 2010 roku. Z niemieckimi klubami pracował Franek Smuda, ale on akurat zna niemiecki lepiej niż polski. Janusz Wójcik opowiadał z kolei legendy o Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Obecnie to co najwyżej Eugen Polanski pracuje w Borussii Moenchengladbach II, ale to w sumie bardziej Niemiec niż Polak, a Tomasz Kaczmarek funkcjonuje na poziomie… drugiej ligi holenderskiej. I to w drużynie bardziej z dołu tabeli. Kierunek obrany przez Czesawa Michniewicza jest ostatnio modny i ciekawy. No i będzie miał okazję zmierzenia się z wielkimi gwiazdami.