
Miniony dzień był koszmarem dla Juventusu. Jeszcze rano zajmował pozycję wicelidera Serie A. Federalny Sąd Apelacyjny podjął decyzję o ukaraniu tego klubu odjęciem dziesięciu punktów. Później Juventus przegrał w fatalnym stylu z Empoli 1:4 i TOP4 odjechało z pola widzenia.
Najpierw było podanie się do dymisji całego zarządu klubowego. Odeszli m.in. prezes Andrea Agnelli oraz wiceprezes Pavel Nedved. Potem był bezpośredni cios związany z sytuacją w tabeli. Juventusowi odjęto aż 15 punktów. To decyzja ze stycznia tego roku. Juventus miał ukrywać wypłaty i zawyżać ceny zawodników. Władze klubowe oszukiwały przy stratach, zaniżając je z 500 milionów do 300. To tak zwana fałszywa księgowość albo też łagodniej ujmując – kreatywna księgowość. Najbardziej podejrzanym transferem była wymiana Miralema Pjanicia na Arthura Melo. Specjalnie zawyżono tam ceny obu zawodników. Zawodnicy też zrzekli się w trakcie pandemii części wypłat, ale dostawali tę kasę “pod stołem”. Między innymi takie gierki były pokłosiem konfliktu z Matthijsem De Ligtem. Holendrowi takie rzeczy się nie podobały. Później mówiło się, że współpracuje z prokuraturą i dostarcza konkretne dowody, w tym przypadku rozmowy na WhatsApp, które miały potwierdzać brudne sztuczki klubowe.
Miesiąc temu Juventus odzyskał punkty i znowu znalazł się w TOP4. Kara została zawieszona tymczasowo, ale w dalszej perspektywie była mowa o ponownym odjęciu punktów, tylko tym razem mniejszej liczby. Jak to we Włoszech, powstało olbrzymie zamieszanie, a kluby za plecami Starej Damy tak naprawdę do końca nie miały pojęcia, jak to wszystko się skończy. Była nawet taka opcja, że decyzja zapadnie po ostatniej kolejce ligowych rozgrywek i wpłynie na końcową tabelę. Prokurator początkowo żądał kary dziewięciopunktowej, ale dosolono im aż piętnaście. Punkty te chwilowo zawieszono, ale za to podtrzymano zawieszenia osób funkcyjnych. Po dwa lata dla Andrei Agnelliego i Maurizio Arrivabene, półtora roku dla Federico Cherubiniego. Fabio Paratici musiał odejść z Tottenhamu. Nie mógł być dłużej dyrektorem transferowym, bo nałożono na niego dwa i pół roku zawieszenia. Prokuratura sprawdzała 42 transfery, których dokonał w Juve. Większość z nich sztucznie zawyżał, żeby podnieść zyski. Tylko karę ośmiu miesięcy dla Pavla Nedved wstrzymano.
Minął miesiąc i mamy kolejny zwrot akcji. Jest odjęcie punktów, ale nie tylu, co na początku. Też nie tylu, ilu żądał prokurator, ale o jeden punkcik więcej, co daje w sumie okrągłą dyszkę. Trudno w takiej sytuacji skupić się na grze w piłkę, skoro zawodnicy przez większość sezonu nie mieli pojęcia, jaką ostatecznie karę otrzyma klub. Czy wystąpią w Lidze Mistrzów? Ile w ogóle będą musieli zdobyć punktów, żeby nadrobić stratę? Nie ukrywajmy, że to sytuacja trochę patologiczna z punktu widzenia piłkarzy, ale coś w tej sytuacji trzeba było poradzić. Skończyło się na odjęciu dziesięciu punktów, przez co Stara Dama spadła z drugiego na siódme miejsce. Pogrążona w szoku została wręcz rozbita i ośmieszona przez Empoli. Można powiedzieć więc, że Juve straciło nie dziesięć punktów, ale i nawet trzynaście.
Niedawno odpadli z Ligi Europy. Ta furtka się zamknęła. Są poza strefą Ligi Mistrzów. Porażka z Empoli sprawiła, że do czwartego Milanu tracą aż pięć punktów. To właśnie z Milanem zagrają w najbliższej kolejce, ale nawet zwycięstwo nie pozwoli Rossonerich przeskoczyć. Juventusu zabraknie na 99% w przyszłorocznej Lidze Mistrzów. Takie zamieszanie i dużo mniejszy zarobek klubu może spowodować, że za chwilę z Turynu zaczną wyfruwać kolejne gwiazdeczki. W obronie rywali stanął… Jose Mourinho, który uznał, że punkty zostały wywalczone na boisku, więc taka kara jest żartem i nie powinno się odejmować punktów. To nie Special One jednak o tym decyduje. Najbardziej z tego zamieszania powinien być zadowolony Milan, który zajmuje czwartą pozycję. Z Ligi Mistrzów odpadł, jest w kiepskiej formie, a tu Juventus traci punkty i jeszcze przegrywa ze Empoli. Inter zagra teraz z Atalantą, a Juventus z Milanem. Lazio ma już pewne TOP4, ale dwa miejsca w fazie grupowej są jeszcze do rozdania.