Skip to main content

To są piękne dni dla kibiców Manchesteru City. W środę podopieczni Pepa Guardioli rozgromili Real Madryt i zameldowali się w finale Ligi Mistrzów. W sobotę bez wychodzenia na boisko zostali mistrzami Anglii, bowiem kolejnej porażki doznał Arsenal. Dziś Citizens zagrają w meczu dwóch wielkich firm z Chelsea. Starcie to faktycznie nie ma już praktycznie żadnego znaczenia.

Dla gospodarzy znaczenie będą miały w tym sezonie już tylko dwa spotkania – finał Pucharu Anglii i finał Ligi Mistrzów. Ostatnie ligowe kolejki to już pochód mistrza, który obronił tytuł. Nawiasem mówiąc to już piąte mistrzostwo Anglii w siódmym sezonie Pepa. W swoim pierwszym sezonie na Etihad zajął 3. miejsce. W sezonie 19/20 przegrał z Liverpoolem. Katalończyk to istny kolekcjoner mistrzostw – trzy razy sięgał po tytuł jako trener Barcelony, trzy razy również w Bayernie, gdzie zresztą pracował tylko przez trzy sezony. Ten sezon może przypieczętować potrójną koroną, o ile w ostatnich spotkaniach pokona Man Utd na Wembley i Inter w Stambule.

Dążący do perfekcjonizmu Guardiola nie odpuści jednak również Chelsea. Nawet jeśli zamiesza dziś trochę w składzie Obywateli, można być pewnym, że jego drużyna zagra na maksa, o zwycięstwo. To jest jeden z filarów filozofii Pepa. A to z kolei nie zwiastuje niczego dobrego dla The Blues.

Inna sprawa, że Chelsea jest już trochę wszystko jedno. W najlepszym wypadku ekipa ze Stamford Bridge zajmie 11. miejsce w lidze, a w najgorszym razie 13. Niewielka to już różnica. Europejskie puchary w sezonie 23/24 The Blues oglądać będą sobie w telewizji. I to wszystko zaraz po tym, jak klub wydał krocie na transfery. Szastanie pieniędzmi było jednak w zasadzie jedynym pomysłem Chelsea na egzystowanie w ostatnich miesiącach. Łatwo pozbyto się Thomasa Tuchela, wyciągając z Brighton Grahama Pottera. Gdy Anglik notował fatalną serią, pozbyto się również jego. Nie udało się jednak ściągnąć żadnego mocnego nazwiska, więc pracę zaproponowano Frankowi Lampardowi. Anglik dociągnie The Blues do finału sezonu 23/24, a potem zapewne poznamy wreszcie nazwisko nowego szkoleniowca. Ale wciąż trudno nie odnieść wrażenia, że przy Stamford Bridge dokonano przepalania pieniędzy na wielką skalę.

Tylko w ostatnim sezonie do klubu trafili gracze tacy jak: Enzo Fernandez, Wesley Fofana, Mykhaylo Mudryk, Marc Cucurella, Raheem Sterling, Benoit Badiashile, Kalidou Koulibaly, Noni Madueke, Malo Gusto, Carney Chukwuemeka, Andrey Santos, Pierre-Emerick Aubameyang, David Fofana i wreszcie wypożyczony z Atletico Joao Felix. Łącznie wydano ponad 600 grubych baniek (sic), a w tym czasie udało się spieniężyć jedynie Timo Wernera, Emersona, Billy’ego Gilmoura i Jorginho – zainkasowano mniej więcej 10% tego, co wydano na wszystkich wymienionych wcześniej. Można zakładać, że transferowa ofensywa się nie skończy – już dziś Chelsea łączona jest z takimi nazwiskami jak Rafael Leao, Romeo Lavio czy przede wszystko Victor Osimhen. Pytanie tylko, czy wydawanie pieniędzy bez żadnych ograniczeń przyniesie wreszcie jakieś pozytywne skutki, bo kończący się sezon 22/23 to jedno wielkie upokorzenie dla fanów The Blues. Dość powiedzieć, że ich drużyna wygrała zaledwie jeden mecz od 18 marca, a rozegrała w tym czasie 11 spotkań. Ligowy bilans w tym sezonie? 11 wygranych, 10 remisów i 14 porażek. Miazga.

Przed sezonem zerkając w terminarz Premier League, można było przypuszczać, że ten mecz będzie rozstrzygał o losach tytułu. Tymczasem mistrzostwo jest już w garści The Citizens, a różnica punktowa jaka dzieli obu dzisiejszych rywali wynosi… 42 punkty. Chelsea ma ich 43, Man City 85. Prawie dwa razy więcej. Miazga – wypada tylko powtórzyć.

5 stycznia na Stamford Bridge podopieczni Guardioli wygrali 1:0 po bramce Riyada Mahreza. Jak będzie dziś? Początek tego spotkania o 17:00 czasu polskiego.

Related Articles