Arsenal roztrwonił całą swoją przewagę nad Manchesterem City i teraz chcąc marzyć o mistrzostwie Anglii, musi liczyć na co najmniej dwie wpadki Citizens. Jednak przy tym zespół Mikela Artety musi być bezbłędny do końca rozgrywek. A już dziś Kanonierów czeka naprawdę trudne wyzwanie – mecz z Newcastle na St. James’ Park. Sroki mogą zrobić dużą przysługę Obywatelom, przy okazji same czyniąc kolejny krok w kierunku upragnionej Ligi Mistrzów.
Ogromne możliwości finansowe Newcastle nie są żadnym zaskoczeniem, ale chyba nawet najwięksi optymiści wśród fanów Srok nie sądzili, że już w tym sezonie drużyna Eddiego Howe’a będzie w stanie pukać do bram Ligi Mistrzów. Tak się jednak dzieje – na ten moment Sroki są na 3. miejscu w tabeli. Jeśli dziś przegrają, a swój mecz wygra Manchester United, spadną o pozycję, ale wciąż będą w strefie premiującej grą w Champions League. Liverpool ma 3 punkty mniej, ale drużyna Jurgena Kloppa rozegrała już 35 meczów, podczas gdy Newcastle dziś popołudniu zagra spotkanie nr 34. To wciąż bardzo komfortowe położenie zespołu Howe’a. Byłoby naprawdę wielką niefrasobliwością w tych okolicznościach stracić Ligę Mistrzów. Przy dobrych wiatrach może to się jednak skończyć nawet brązowym medalem.
Arsenal w ostatnich latach wygrywał mecze z Newcastle niemal seryjnie. Ale rok temu na finiszu sezonu 21/22 przyszła kryska na Matyska. Przyszła w najgorszym możliwym momencie z perspektywy kibiców The Gunners. Arsenal przez tamtą porażkę stracił 4. miejsce w lidze i na koniec sezonu musiał pogodzić się z faktem, że Liga Mistrzów znów gościć będzie na stadionie lokalnego rywala – Tottenhamu. O tym, że Sroki mogą być niewygodnym rywalem dla Arsenalu przekonaliśmy się ponownie już w tym roku. 3 stycznia na Emirates Stadium zespół Artety tylko zremisował bezbramkowo z ekipą Howe’a. Te dwa stracone wtedy punkty, dziś bardzo przydałyby się Kanonierom, którzy musieliby czyhać tylko na jedno potknięcie Manchesteru City.
W praktyce sytuacja londyńczyków w grze o mistrzostwo jest już naprawdę trudna. City prze od zwycięstwa do zwycięstwa. Ostatniej porażki w lidze drużyna Guardioli doznała ponad trzy miesiące temu (0:1 z Tottenhamem). Później był jeszcze remis z Nottingham i cała seria zwycięstw. Nic dziwnego, że Obywatele wysforowali się na prowadzenie w tabeli, a na dodatek wciąż walczą o triumf w Lidze Mistrzów. Fani Arsenalu mogą zaś żałować przede wszystkim wpadek w meczach z dołem tabeli – West Hamem i Southamptonem.
W meczach tych wyraźnie widać było brak Williama Saliby w środku defensywy. Francuz w tym sezonie był niewątpliwym filarem obrony Arsenalu. Z nim w składzie drużyna Artety traciła mało bramek. Bez niego w spotkaniach w czterech kolejnych meczach (Liverpool, West Ham, Southampton, Man City) Arsenal stracił 11 goli i zdobył ledwie 3 punkty. We wtorek Kanonierzy odkręcili się po serii meczów bez wygranej i pokonali Chelsea, ale w tym sezonie nie jest to specjalnie duże osiągnięcie. Mecz z Newcastle będzie znacznie poważniejszym wyzwaniem dla wicelidera tabeli. A Saliba nadal jest poza grą.
We wtorkowym meczu parę środkowych obrońców wraz z Brazylijczykiem Gabrielem utworzył Jakub Kiwior. Polak wypadł korzystnie i można się spodziewać, że to właśnie on, a nie Rob Holding, stanie dziś naprzeciwko Alexandra Isaka i spółki. Będzie to duży sprawdzian dla Kiwiora, bowiem Sroki w ostatnich trzech meczach zdobyły aż 13 bramek. Szczególnym popisem przed dwoma tygodniami był mecz z Tottenhamem, wygrany 6:1.