Skip to main content

Niewątpliwie kończy się pewien etap. Jeden z najlepszych zawodników w historii polskiej siatkówki rozegrał ostatni mecz w karierze. Mariusz Wlazły po 20 latach gry w najwyższej klasie rozgrywkowej zawiesił buty na kołku. Pozostanie jednak dalej w Treflu – dołączy do sztabu szkoleniowego w roli koordynatora psychologicznego.

Mariusz Wlazły to bez wątpienia ikona polskiej siatkówki. W PlusLidze spędził 20 sezonów, z czego aż 17 w barwach PGE Skry Bełchatów (2003-2020). Od 2020 r. występował w Treflu Gdańsk. Jego dorobek medalowy ze Skrą jest bardzo pokaźny. W bełchatowskich barwach wywalczył dziewięć tytułów mistrza kraju, dwa wicemistrzostwa i dwa brązowe medale. Do tego siedmiokrotnie zdobył Puchar Polski oraz czterokrotnie Superpuchar. Nie zabrakło także medali wywalczonych na arenie międzynarodowej oraz europejskiej. Chociaż… tego najcenniejszego nie udało się zdobyć. Skra najbliżej była w 2012 r., kiedy to w finale Ligi Mistrzów uległa po tie-breaku Zenitowi Kazań. Wlazły wówczas został wyróżniony nagrodą MVP. Bełchatowianie dwukrotnie wywalczyli brązowy medal Champions League. Wlazły z ekipą uczestniczył również w Klubowych Mistrzostwach Świata, tam dwa razy zajął drugie miejsce, a raz trzecie. Lista jego indywidualnych nagród i wyróżnień jest tak samo długa. Doceniany był nie tylko w PlusLidze, ale także jako reprezentant Polski.

Ostatnią indywidualną nagrodę otrzymał na zakończenie sezonu 2021/2022 r., wówczas został wybrany najlepszym siatkarzem 20-lecia Polskiej Ligi Siatkówki. To wyróżnienie jak najbardziej zasłużone. Wystarczy spojrzeć na rankingi polskich rozgrywek ligowych. Na sześć, aż w czterech liderem jest Wlazły. Zajmuje pierwsze miejsce w rankingu MVP, punktujących, zagrywających oraz atakujących. Przez 20 lat grania w najwyższej klasie rozgrywkowej aż 74 razy był wybierany najlepszym zawodnikiem spotkania. Posłał 806 asów serwisowych. Dla porównania, drugi Michał Ruciak miał ich na swoim koncie 439. Najwięcej punktowych zagrywek (8) zdobył w wygranym 3:0 meczu z AZS-em Politechniką Warszawską (09.03.2014 r.). W innym starciu z drużyną ze stolicy (23.03.2013 r.) ustanowił swój życiowy rekord zdobytych punktów w jednym meczu. Skra wygrała 3:1, a Wlazły zdobył 39 „oczek”. Ogólnie Wlazły w całej ligowej karierze zapunktował 7624 razy (6104 ataków, 714 bloków i 806 asów serwisowych). Czapki z głów!

Pisząc o Mariuszu Wlazłym, nie można nie wspomnieć o jego karierze reprezentacyjnej. Biało-Czerwonych barw bronił z przerwami w latach 2005-2014. Wlazły grał w ekipie, która sensacyjnie wywalczyła w 2006 r. wicemistrzostwo w Japonii. Karierę reprezentacyjną zakończył po zdobyciu złotego medalu w 2014 r. Tam dostał nagrodę dla najlepszego atakującego oraz uznano go najbardziej wartościowym zawodnikiem (MVP). Jak kończyć, to tylko w takim stylu!

Ostatni mecz w karierze Wlazły rozegrał 28 kwietnia. Projekt Warszawa podejmował u siebie Trefl Gdańsk. Było to rewanżowe starcie o 5. miejsce w mistrzostwach Polski. Przed spotkaniem Wlazły otrzymał m.in. pamiątkową koszulkę z numerem 155, symbolizującym liczbę występów w kadrze narodowej oraz złotą odznakę reprezentanta. Specjalne pożegnanie odbyło się kilka dni wcześniej w Gdańsku, wówczas Wlazły rozegrał ostatni mecz przed własną publicznością. Były reprezentant Polski wybiegł na prezentację przy dymno-świetlnych efektach. Koledzy z drużyny ubrani byli w koszulki, które z przodu miały podobiznę Wlazłego, a z tyłu literki. Gdy stanęli obok siebie, to można było przeczytać napis “Dziękujemy, Mario”. W gdańskiej Ergo Arenie odbyło się także symboliczne przekazanie pałeczki. W podstawowym składzie wyszedł Mariusz Wlazły, ale zaraz zmienił go… Arkadiusz Wlazły. Syn legendy swoim serwem rozpoczął spotkanie. Oczywiście nie zostało to uwzględnione w protokole meczowym. Dobrze jednak, że Polska Liga Siatkówki nic nie „odwaliła” i wyraziła zgodę na taką akcję. Jak sam siatkarz przyznał w późniejszym wywiadzie – było to dla niego bardzo ważne. Po ostatnim gwizdku podziękował kibicom za wsparcie. Następnie zdjął buty i zawiązał je obok ogromnej koszulki ze swoim nazwiskiem i numerem 2, która wciągnięta została pod dach gdańskiej areny. Nie zabrakło także pożegnalnego tortu. Dobrze jednak wiemy jak takie sytuacje się kończą. W torcie wylądowała twarz Wlazłego!

Related Articles