W ten weekend na Wembley rozgrywane są półfinały Pucharu Anglii – jeden w sobotę, jeden w niedzielę. W obydwu faworytem wydają się być drużyny z Manchesteru (choć niekoniecznie wskazują na to kursy). Citizens grają z Sheffield Utd, a Czerwone Diabły mierzą się z Brighton. Czy w czerwcowym finale faktycznie dojdzie do derbów miasta?
Manchester City jest w gazie. Wprawdzie seria zwycięstw z rzędu zakończyła się remisem w Monachium w minioną środę, ale żadne to zmartwienie dla fanów z Etihad Stadium – przecież ich zespół zameldował się w półfinale Champions League, a w lidze krajowej właśnie wrzucił kierunkowskaz, by wyprzedzić zwalniający Arsenal. Niewykluczone, że zespół Pepa Guardioli zakończy sezon w potrójnej koronie, choć równie dobrze może nie wygrać nic. Puchar Anglii, Liga Mistrzów i Premier League wciąż pozostają sprawą otwartą.
Dziś jednak trudno doszukiwać się szans Sheffield. To w końcu ekipa z drugiego poziomu rozgrywkowego w Anglii. Wprawdzie The Blades są wiceliderem Championship i niemal na pewno powrócą do elity, to jednak trudno ich porównać z maszynką Guardioli, która niemal rokrocznie sięga po mistrzostwo lub w najgorszym razie wicemistrzostwo Anglii. Co ciekawe, Sheffield było niegdyś mistrzem kraju, ale jeszcze… w XIX wieku, a konkretnie w 1898 roku. Ostatnie sukcesy Szabli w Pucharze Anglii datowane są na czasy przed II Wojną Światową – finał w 1936 roku i zdobycie trofeum 11 lat wcześniej. Wygrywając z Man City, The Blades zrobiliby nie tylko wielką sensację, ale napisali kawał historii swojego klubu.
Guardiola pewnie trochę zamiesza w swoim „kotle”. Jego drużyna jest po wyjazdowym meczu w Monachium, a przed kluczowym starciem z Arsenalem już w najbliższą środę. Można więc przypuszczać, że kataloński menadżer da odpocząć swoim najlepszym zawodnikom – m.in. Erlingowi Haalandowi czy Kevinowi De Bruyne. Z powodu kontuzji nie zagra na pewno Nathan Ake.
Początek tego meczu dziś o 17:45 czasu polskiego.
Z kolei rywalizacja Man Utd z Brighton zapowiada się dużo ciekawiej, bo Brighton to jedna z największych pozytywnych niespodzianek sezonu. Mewy zajmują siódme miejsce w Premier League i mają raptem cztery punkty mniej już piąty Tottenham. Mało tego, zespół Roberto De Zerbiego ma dwa mecze rozegrane mniej niż Spurs.
Wszyscy zadają sobie pytanie, jak to możliwe, że regularnie drenowane przez rywali Brighton radzi sobie tak dobrze. Z klubu odeszli w ostatnim czasie Graham Potter (menadżer) oraz piłkarze tacy jak Marc Cucurella, Yves Bissouma, Leonardo Trossard, Neal Maupay, a wcześniej Dan Burn i oczywiście Ben White. Klub zarabia gigantyczne pieniądze na sprzedaży swoich wyróżniających się graczy, a spadku sportowej jakości nie widać. To prawdziwy majstersztyk ekipy z Falmer Stadium.
Manchester United liże rany po wstydliwej porażce 0:3 z Sevillą w ćwierćfinale Ligi Europy. Marzenia o wygraniu tego trofeum Czerwone Diabły mogą już sobie wymazać ze sztambucha sezonu 22/23. Nie będzie to bardzo bolesne, jeśli klub dojdzie do finału Pucharu Anglii i zajmie miejsce w TOP 4 ligi, a na to się zanosi. Pamiętajmy, że ekipa z Old Trafford wygrała już Puchar Ligi, więc teoretycznie Erik ten Hag w debiutanckim sezonie może zgarnąć dwa trofea i pokazać, że jego praca, mimo wyboistej drogi, zmierza w słusznym kierunku.
O tym, że Brighton stać na sprawienie niespodzianki w tym meczu najlepiej niech świadczy fakt, że dwa ostatnie bezpośrednie pojedynki Mew z Czerwonymi Diabłami, to dwa zwycięstwa tych pierwszych – 4:0 w maju zeszłego roku i 2:1 na inaugurację sezonu 22/23. Jak będzie w niedzielę? Start półfinału na Wembley o 17:30.