Aston Villa w europejskich pucharach? Jesienią brzmiało to jak abstrakcja, bo Unai Emery objął drużynę, która zajmowała w tamtej chwili 16. miejsce. A teraz? Siedem zwycięstw na osiem ostatnich meczów! W samym 2023 roku tylko Manchester City punktuje lepiej od The Villans.
Patrzysz na wynik: Aston Villa – Newcastle 3:0 i myślisz sobie – wow, imponujące, bo nikt w tym sezonie nie był w stanie pokonać Newcastle różnicą trzech bramek. Liverpool wygrał 2:1 i 2:0, Manchester City 2:0. Sroki dużo spotkań remisują, ale niewiele przegrywają. Porażka z AV była dopiero ich czwartą w lidze. Duże znaczenie ma też moment tego zwycięstwa, bo spotkały się ze sobą ekipy będące na fali wznoszącej, w więcej niż niezłej formie. Newcastle po pięciu zwycięstwach z rzędu, w tym z Manchesterem United, czy też 5:1 na London Stadium, natomiast Villa była niepokonana od siedmiu spotkań i miała serię czterech wygranych z rzędu. Komuś ta zielona passa miała się skończyć. Wcale nie było to wyrównane i emocjonujące widowisko. Aston Villa wręcz przejechała się po Newcastle. Zdeklasowała i rozbiła solidne przecież Sroki. W pierwszej połowie był jeden strzał Isaka po piłce odzyskanej dobrym pressingiem na połowie Villi, ale prosto w środek, gdzie stał Martinez. Do tego mocne 10 minut Srok od 50. minuty do 60., gdzie stworzyli trzy niezłe akcje. Potem trafił Watkins, zrobiło się 2:0 i było już po Newcastle.
To zasłużone zwycięstwo, a i mogło mieć większe rozmiary, bo już w pierwszej minucie Ollie Watkins trafił w słupek. The Villans poszli za ciosem i w 11. minucie prowadzili 1:0. Watkins sam popsuł sytuację, ale za to popisał się mądrą asystą do Ramseya, bo bardzo przytomnie zgrał piłkę głową do tyłu. Trzy minuty później Watkins znów miał doskonałą szansę, ale tym razem powstrzymał go nie słupek, ale Nick Pope. Goście byli w olbrzymich tarapatach, nie potrafili zrobić kompletnie nic, nie istnieli. Minęło kilkanaście sekund, trwała jeszcze ta sama akcja i Jacob Ramsey uderzył w poprzeczkę. Komentujący ten mecz Andrzej Twarowski nazywał to wręcz nawałnicą, bo tak to wyglądało. Potem trochę się sytuacja uspokoiła, ale Newcastle nadal nie było w stanie zawiązać ciekawej akcji. Tak aktywny Watkins w drugiej połowie wreszcie pokonał Pope’a i to dwa razy, a właściwie to nawet trzy, ale raz gola anulował mu VAR, wychwytując spalonego. I tak mógł być niezadowolony, bo tego popołudnia mógł do siatki wpakować dobre pięć sztuk. To był pokaz wielkiej siły zespołu Unaia Emery’ego i pokaz Olliego Watkinsa.
Trzeba powiedzieć, że Unai Emery odmienił tę drużynę. Przebijali się coraz wyżej i wyżej, a w tej chwili są na 6. miejscu. Oczywiście są tam różnice w kolejkach, bo Brighton ma na przykład dwa mecze zaległe (ale jedno z Man City), jednak The Villans wygrzebali się z sytuacji beznadziejnej. Za Stevena Gerrarda wyglądało to tak, jakby mieli walczyć w tym sezonie o utrzymanie, a tutaj po kilku miesiącach stali się kandydatami do europejskich pucharów. Z dużym prawdopodobieństwem Ligę Europy dadzą miejsca 5-6, a Ligę Konferencji miejsce siódme. Żeby tak się stało, to Manchester United musi skończyć w TOP4 (bardzo, bardzo prawdopodobne, niemal pewne), a Puchar Anglii musi zdobyć któraś drużyna z Manchesteru. W zeszłym sezonie tak się ułożyła tabela, że będący na siódmej pozycji West Ham załapał się do Ligi Konferencji i gra tam do teraz. To byłoby niesamowite, gdyby The Villans mogli zwiedzić Europę, choć jesienią myśleli bardziej o tym, by za rok nie grać w jednej lidze z Hull City, Stoke czy Watfordem.
Co zatem usprawnił Emery? W tej serii ośmiu meczów bez porażki Aston Villa straciła tylko jedną bramkę z gry – po akcji Harveya Barnesa z Leicester, oprócz tego był jeszcze karny wykorzystany przez Benrahmę oraz sześć czystych kont – z Evertonem, z Crystal Palace, z Bounemouth, z Chelsea (tu akurat mieli furę szczęścia), z Nottingham i teraz z Newcastle. We wszystkich tych ośmiu meczach para stoperów była taka sama – Ezri Konsa i Tyrone Mings. Kiepsko spisującego się na lewej obronie posadził na ławce Alex Moreno i także on jest pewniakiem, gwarantując dobre zagrania ze swojej części boiska poparte w tym czasie dwiema asystami. W siedmiu meczach z rzędu wychodził w podstawowej jedenastce. Jedyna rotacja to prawa obrona. Normalnie grałby tam Matty Cash, ale wrócił do klubu kontuzjowany. Godnie zastępuje go więc Ashley Young. Obrona rotuje, gdy musi. Emery znalazł żelazną czwórkę.
Trener ten lubi zagęszczać środek pola, jego zawodnicy są elastyczni. McGinn najczęściej gra obok Douglasa Luiza, ale ostatnio Hiszpan wystawił tam Dendonckera, a McGinnowi pozwolił pohasać trochę wyżej. “Elastyczność” to słowo klucz. Z Newcastle zagrali: Douglas Luiz, Dendoncker, Buendia, Ramsey oraz McGinn. Całą piątkę możemy zaklasyfikować jako środkowych pomocników, a Emery wszystkich powciskał do składu. Jacoba Ramseya we wszelkich ustawieniach ujrzymy bliżej lewego skrzydła, ale robi on przy linii miejsce dla Moreno, a sam schodzi bliżej środka pola, nie mówiąc już o Emiliano Buendii, który jest typowym playmakerem i gra niczym w stylu starego Davida Silvy, niby formalnie na lewym skrzydle, a naprawdę gdzieś przy pozycjach 6-8, otrzymując tam piłkę i próbując coś wykreować. Emery wpycha do składu jak najwięcej środkowych pomocników i daje im określone zadania. W Aston Villi nie ma czegoś takiego jak skrzydłowi. Jest Bailey lubiący tak grać, ale on nie do końca Emery’emu pasuje. Niby gra z przodu i dostaje minuty, ale w 2023 roku ma na koncie tylko jednego gola i jedną asystę.
Unai Emery wziął do ręki czarodziejską różdżkę i na razie jego zaklęcia działają. Jego Aston Villa hula aż miło.