Skip to main content

Trwa kolejna poszatkowana kolejka PGE Ekstraligi. W piątek żużlowcy nie pojeździli. W niedzielę odbyły się dwa mecze. Wygrali dwaj główni faworyci do złota DMP, czyli Sparta Wrocław i Motor Lublin.

Sparta Wrocław – Unia Leszno 52:38
Wrocławianie na inaugurację nie pojechali – ich mecz z Motorem został przełożony. Zaczęli więc od domowego pojedynku z jednym z kandydatów do spadku, Unią Leszno, która w 1. kolejce z trudem, rzutem na taśmę pokonała na własnym torze beniaminka z Krosna. Można było więc spodziewać się pogromu na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu.

Do niczego takiego jednak nie doszło. Unia postawiła się Sparcie, szczególnie w pierwszej części zawodów. Przewaga Sparty oscylowała wokół 4 punktów. Dobrą robotę po stronie Byków robił niezawodny Janusz Kołodziej, który dzięki rezerwie taktycznej pojawił się na torze sześciokrotnie i zdobył aż 15 punktów. Tylko on wzbił się ponad przeciętność po stronie ekipy Piotra Barona. Przyzwoite punkty dorzucił też Grzegorz Zengota, rozczarował Chris Holder. Bartosz Smektała i Jaimon Lidsey zawiedli – szczególnie „Smyk”.

Sparta w drugiej części meczu odjechała i wygrała ten mecz dość wysoko. Inna sprawa, że akurat w ostatnim biegu to leszczynianie wygrali 4:2 (Kołodziej pierwszy, Zengota trzeci), nieco niwelując rozmiary porażki. Jej finalny wymiar to 52:38. Aż czterech zawodników Sparty skończyło mecz z dwucyfrówkami – z seniorów nie udało się to tylko Piotrowi Pawlickiemu (5+1). Najlepszy był Tai Woffinden z wynikiem 12+1. Sparta pokazała swoją siłę, ale trudno oceniać realne możliwości wrocławian na podstawie jednego meczu, w dodatku u siebie z Unią Leszno. Faworyt po prostu zrobił swoje.

Włókniarz Częstochowa – Motor Lublin 41:49
Znacznie trudniejsze zadanie czekało drugiego z kandydatów do złota – Motor Lublin jechał na wyjeździe z Włókniarzem Częstochowa, który zdaniem wielu ekspertów również może namieszać w kwestii podziału medali. Obrońcy tytułu mieli jednak ułatwione zadanie – w zespole Włókniarza po raz kolejny zabrakło Kacpra Woryny. Jego nieobecność staje się mocno tajemnicza. Mówiło się o kontuzji, tydzień temu w Grudziądzu pojawił się na próbie toru, ale w meczu nie wystartował. Tym razem zapowiadał start, ale znów go zabrakło. Pojawiły się spekulacje, że chodzi o jakiś konflikt, a nie sprawy zdrowotne. Jaka jest prawda? Tego nie wiemy. Ale wiemy, że Worynę w składzie gospodarzy musiał zastąpić młody Anton Karlsson. Pojechał on dwa razy i zdobył punkt, a dwukrotnie zastępowali go koledzy z zespołu w ramach ZZ.

Od początku Motor narzucił swoje warunki. W pierwszej serii startów lublinianie wypracowali osiem punktów przewagi, a żużlowcy mistrza kraju zdobywali trójki w każdej z gonitw. Potem trend ten się odwrócił. Włókniarz zmniejszył stratę, ale ta ani przez moment nie spadła poniżej 4 punktów. Nic dziwnego, skoro Motor miał Bartosza Zmarzlika, a ten był gwarantem trójki w każdym swoim starcie. Zmarzlik pojawił się pod taśmą pięć razy i skończył mecz z dorobkiem 15 punktów. Fruwał po częstochowskim owalu, jakby jeździł na zupełnie innym sprzęcie niż wszyscy rywale. Większe problemy miał tylko w ostatnim biegu, gdy dłuższy czas zajęło mu ściganie Mikkela Michelsena. Ostatecznie dobrał się do skóry Duńczykowi i skończył mecz z czystym kompletem. Nie miało to już znaczenia dla rozstrzygnięcia meczu, bo Motor wcześniej zapewnił sobie wygraną. W lubelskiej ekipie dobrze pojechał też Dominik Kubera, nie zawiedli Jarosław Hampel i Jack Holder. Totalnym niewypałem okazał się Fredrik Lindgren. Doświadczony Szwed rok temu reprezentował barwy Włókniarza i wydawało się, że znajomość tego toru będzie jego dużym atutem, a tymczasem skończył mecz z dorobkiem 2+1 pkt i nawet nie pojechał w biegach nominowanych. Dużo lepiej wypadli zawodnicy, którzy obrali odwrotny kierunek – Michelsen i Maksym Drabik opuścili bowiem Motor i przenieśli się do drużyny Lwów. Duńczyk zdobył 14 pkt w 6 startach, Drabik 9+1. Rozczarował w 14. i 15. biegu, gdy miał być siłą gospodarzy, którzy liczyli po cichu na odrobienie strat. Drabik w tych dwóch gonitwach dwukrotnie przyjeżdżał ostatni, więc o punktach na inaugurację drużyna Lecha Kędziory mogła zapomnieć.

Włókniarz musi uporać się z problemem Woryny, ale nawet z Kacprem w tym meczu ciężko byłoby o wygraną lub remis. Zawodzi Jakub Miśkowiak – fatalnie pojechał w Grudziądzu, tym razem też nie błyszczał – zdobył 3 punkty w 4 startach. Początki seniorskiej kariery popularnego „Miśka” są więc trudne. A Motor? Jeśli Lindgren wróci na swój normalny poziom, a za taki należy uznać dwucyfrówki, to będzie to piekielnie mocna ekipa. Wydaje się, że mocniejsza od wrocławskiej Sparty siłą nieprawdopodobnego Zmarzlika.

Już we wtorek kolejny mecz tej kolejki – w Gorzowie miejscowa Stal zmierzy się z GKM-em. Mecz Wilków z Apatorem został przełożony na czwartek – ten kolejny (27 kwietnia).

Related Articles