Skip to main content

Rusza wielkanocna kolejka w Ekstraklasie. Mecze rozbite są na Wielki Czwartek, Wielką Sobotę i Wielki Poniedziałek. Szczególnie gorąco może być w czwartkowych spotkaniach, bowiem w akcji zobaczymy drużyny zagrożone spadkiem.

O 18:00 Śląsk Wrocław zmierzy się z Piastem Gliwice. Wrocławianie mają 31 punktów i wcale nie mogą czuć się pewni utrzymania. Gliwiczanie są w dużo lepszej sytuacji – mają 2 punkty więcej, zajmują 8. miejsce i wygrali cztery z pięciu ostatnich meczów. Najwyraźniej Aleksandar Vuković opanował sytuację w ekipie Piastunek i wszystko wskazuje na to, że widmo spadku jest już nieaktualne. Ewentualna wygrana w stolicy Dolnego Śląska będzie pieczęcią na utrzymaniu.
Dużo większym ciężarem gatunkowym obciążony będzie mecz o 20:30, czyli starcie Górnika Zabrze z Koroną Kielce. Kielczanie to jedno z pozytywnych zaskoczeń wiosny. Team Kamila Kuzery opuścił strefę spadkową, ale dziś może do niej wrócić, jeśli to Górnik wygra ten szalenie istotny mecz. W Zabrzu doszło do zmiany trenera, ale Jan Urban swojego powrotu do pracy nie będzie wspominał miło – Górnik uległ Piastowi i znów znalazł się pod kreską.

Aż cztery ekstraklasowe mecze obejrzymy w sobotę. O 12:30 Wisła Płock zagra z Zagłębiem Lubin. Nafciarze wiosną są drugą najgorzej punktującą ekipą ligi – tylko Stal Mielec jest słabsza. Jednak spora zaliczka z jesieni pozwala Wiśle myśleć o spokojnej końcówce sezonu. Ewentualna porażka z Zagłębiem może jednak zniweczyć takie marzenia, bo wówczas Miedziowi przeskoczą w tabeli dzisiejszego rywala – zrobić to w tej kolejce może jeszcze kilka innych drużyn.
O 15:00 Widzew Łódź, który ewidentnie znalazł się w dołku, zagra ze Stalą Mielec, czyli – jako się rzekło – z najgorszą drużyną wiosny. Okazja do przełamania wydaje się znakomita, ale pewnie to samo myślą sobie zawodnicy Kamila Kieresia. Stal ma 31 punktów, a to raptem 3 więcej niż znajdujący się w strefie spadkowej Górnik. Czerwona lampka się pali.
Od walki zagrożonych spadkiem drużyn odpoczniemy o 17:30, gdy Pogoń Szczecin zagra z Cracovią. Pasy ostatnio zremisowały z Widzewem i utrzymują się w bezpiecznych rejonach tabeli. Pogoń również zremisowała – 2:2 po świetnym meczu z Lechem. Portowcy zajmują 4. miejsce, które – można to już powiedzieć z 99% dozą pewności – da europejskie puchary. Jednak za plecami Pogoni czają się jeszcze ekipy Warty i Widzewa, zatem niczego przesądzać nie można. Zresztą, teoretycznie i Cracovia mogłaby się jeszcze włączyć do tego wyścigu o Ligę Konferencji – 6 punktów straty do Pogoni to nie przepaść, a w sobotę może to być już tylko dystans jednego meczu.
Na koniec Wielkiej Soboty z Ekstraklasą jeszcze jeden mecz ekip z górnej części ligowej tabeli – Lech Poznań zmierzy się w derbach z Wartą. Derby to dość nietypowe, bo kibice obu ekip nie darzą się wrogością. Nie ma się co spodziewać wyzwisk na trybunach i antagonistycznych haseł na flagach. Skupić się można więc na aspekcie sportowym, a tutaj oczywiście faworytem będzie Lech, dla którego jest to też próba generalna przed ćwierćfinałem Conference League z Fiorentiną. Lech ma 44 punkty i dość bezpieczną sytuację w lidze – awans do kolejnej edycji pucharów jest bardzo prawdopodobny, a od pewnego momentu w tym sezonie to jedyne, na co mogą liczyć fani Kolejorza na krajowym podwórku. Duet warszawsko-częstochowski odjechał za daleko. Warta z kolei jest blisko TOP 4, ale czy team Dawida Szulczka, złożony głównie z ligowych no-name’ów stać będzie na spłatanie takiego figla Pogoni lub np. Lechowi?

Trzy mecze w „lejusa” – na początek o 15:00 Jagiellonia Białystok zagra z Lechią Gdańsk, w kolejnym meczu o ogromnym ciężarze gatunkowym. Jaga ma 30 punktów, czyli tylko dwa oczka więcej niż strefa spadkowa. W dodatku w klubie zawrzało – posadę stracił dotychczasowy szkoleniowiec, Maciej Stolarczyk. Jego następcą będzie Adrian Siemieniec, który ostatnio prowadził rezerwy „Dumy Podlasia”. Ale co mają powiedzieć w Gdańsku, gdzie bałagan organizacyjny przełożył się na kiepskie wyniki sportowe? Lechia jest przedostatnia w tabeli i nawet jeśli wygra w Wielki Poniedziałek, na pewno nie opuści strefy spadkowej. Spadek zespołu z Pomorza stał się bardzo prawdopodobnym scenariuszem.
Raków po porażce z Legią, w środę zagrał słabe spotkanie w półfinale Pucharu Polski. Udało się jednak wygrać 1:0 z Górnikiem Łęczna i dzięki temu częstochowianie po raz trzeci z rzędu zagrają w finale tych rozgrywek. Teraz team Marka Papszuna czeka wyjazdowa rywalizacja w Radomiu. Radomiak to niewygodny rywal, choć seria czterech meczów bez zwycięstwa nie wskazuje na to, by team Mariusza Lewandowskiego miał sprawić problemy liderowi. Przekonamy się wczesnym wieczorem, bowiem początek tego meczu zaplanowany jest na 17:30.
Kolejkę zamknie mecz rozpędzonej Legii z praktycznie zdegradowaną już legnicką Miedzią. Potknięcie ekipy Kosty Runjaicia jest mało prawdopodobne. Futbol płata jednak czasem różne figle, które nie śniły się nawet największym łowcą niespodzianek w zakładach bukmacherskich. Zobaczymy, jak będzie w tym wypadku.

Related Articles