
Czy Włosi postanowili prężyć muskuły i za wszelką cenę chcą udowodnić, że mogą konkurować z El Clasico? Tak trzeba chyba interpretować godzinę rozpoczęcia największego z włoskich klasyków, czyli Derby d’Italia, a więc meczu Interu z Juventusem, który rozgrywany będzie niemal równolegle do konfrontacji Barcelony z Realem. Rozum podpowiada, że globalnie dużo większą publikę przed telewizory przyciągnie jednak starcie na Camp Nou.
Tak byłoby zapewne niezależnie od sytuacji w tabelach obu lig, a ta dodatkowo napędza zainteresowanie hiszpańskim klasykiem, bowiem spotka się lider z wiceliderem. Z kolei w Italii mecz Interu z Juve to de facto pojedynek wicelidera z 7. ekipą ligowej tabeli. Rzecz jasna wpływ na to ma potężna kara punktowa, którą dostał Juventus. Gdyby Starej Damie zwrócić te 15 punktów, to właśnie turyńczycy byliby wiceliderem. W kwestii walki o Scudetto ma to jednak marginalne znaczenie, bo Napoli ma aż 68 punktów, czyli o 18 więcej niż Inter i o 30 więcej niż Juventus. W Neapolu praktycznie już teraz mogą świętować powrót na mistrzowski tron po wielu latach posuchy. Pozostałe kluby muszą skupić się na walce o europejskie puchary, a szczególnie o Ligę Mistrzów, awans do której gwarantują tylko miejsca w TOP 4.
Na dziś Juventus traci do 4. Milanu 10 punktów i wydaje się, że Bianconeri, nawet mając na względzie ich niezłą dyspozycję, mają raczej znikome szanse na awans do Ligi Mistrzów tą ścieżką. Pozostaje im jeszcze alternatywna droga, poprzez wygranie Ligi Europy. W ćwierćfinale rozgrywek ekipa ze stolicy Piemontu zagra przeciwko Sportingowi, który właśnie wyeliminował Arsenal. Rywal to więc wymagający, ale ekipa Massimiliano Allegriego ma świadomość, że to w tym momencie najprostsza droga do bram Champions League 23/24.
Inter przegrał dwa z trzech ostatnich meczów w lidze, ale te niepowodzenia powetował sobie, awansując do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. W dodatku w Serie A mimo porażek, Nerazzurri wciąż są na 2. pozycji. W Mediolanie wielkich powodów do płaczu zatem nie ma. Wprawdzie Scudetto odpłynęło w siną dal, ale sezon prawdopodobnie będzie można uznać za względnie udany, o ile nie wydarzy się żadna katastrofa, jaką byłoby wypadnięcie z czwórki w lidze.
Po obu stronach jest sporo nieobecności. W zespole gospodarzy nie wystąpią najpewniej Alessandro Bastoni, Dalbert i Robin Gosens. Z kolei Allegri ma jeszcze większy zgryz, bo w jego drużynie nie zagrają Alex Sandro, Leonardo Bonucci, Kaio Jorge, Moise Kean, Arkadiusz Milik czy Paul Pogba. Lista jest więc długa, ale warto pamiętać, że i kadra Starej Damy jest szeroka, więc nie można mówić na pewno o katastrofie. Juventus wygrał sześć z siedmiu ostatnich meczów, przegrywając tylko dwa tygodnie temu z Romą.
W listopadzie na Juventus Stadium gospodarze pokonali Inter 2:0 po bramkach Adriena Rabiota i Nicolo Fagioliego. Oba kluby zmierzą się jednak nie tylko w dzisiejszym ligowym rewanżu, ale również w dwóch spotkaniach półfinałowych Pucharu Włoch – 4 i 26 kwietnia.
Globalnie w Derbach Włoch częściej triumfowali Bianconeri (115 wygranych przy 81 wiktoriach Nerazzurrich). Dziś wieczorem bogata historia pojedynków obu drużyn nie będzie miała jednak specjalnego znaczenia – liczyć się będzie boiskowe tu i teraz. Start o 20:45. Kwadrans później startują w Madrycie, ale fani calcio mogą sobie zrobić maraton z włoską piłką, bowiem już o 18:00 derby Rzymu.