Za nami pierwsze ćwierćfinałowe spotkania w Lidze Mistrzów. ZAKSA podejmowała u siebie Itas Trentino i jak na hit przystało, było gorąco! I trochę… kontrowersyjnie. Jastrzębski Węgiel na wyjeździe rozjechał VfB Friedrichshafen. Rewanże już w najbliższą środę oraz czwartek.
Jak już wcześniej informowaliśmy, w tym roku Europejska Konfederacja Siatkówki (CEV) zmieniła nieco zasady i do ćwierćfinału Ligi Mistrzów awansowali bezpośrednio tylko zwycięzcy pięciu grup. W tej elitarnej grupie znalazł się Jastrzębski Węgiel, który rywalizację grupową zakończył z kompletem punktów i drugi sezon z rzędu stracił tylko dwa sety. W repasażach o ćwierćfinał musiała powalczyć Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, bowiem w swojej grupie zajęła drugie miejsce. Mistrzowie Polski byli najlepszym zespołem, który zajął drugą pozycję, dlatego w 1/8 finału zagrali z jedyną ekipą, która awansowała z trzeciego miejsca, czyli Aluronem CMC Wartą Zawiercie. W pierwszym meczu triumfowała ZAKSA bez straty seta. Z kolei w rewanżu z wygranej po tie-breaku „cieszyli się” zawiercianie. Było to jednak tylko zwycięstwo na osłodę, bo do ćwierćfinału awansowali kędzierzynianie. Obydwie polskie ekipy w ćwierćfinale trafiły na “starych znajomych” z fazy grupowej.
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – Trentino Itas 3:2 (25:22, 22:25, 22:25, 25:21, 15:10) MVP Łukasz Kaczmarek
Przeciwnikiem ZAKSY w ćwierćfinale jest Itas Trentino. Ten Itas, który przegał z nimi w dwóch ostatnich finałach Ligi Mistrzów. W tegorocznej edycji już tak kolorowo nie było. Obydwie drużyny zagrały w fazie grupowej i ani razu ZAKSA nie potrafiła znaleźć sposobu na Trentino. W pierwszym meczu uległa 1:3, za to w drugim emocji było zdecydowanie więcej. ZAKSA po dwóch pewnie wygranych setach (do 17 i do 15) potrzebowała tylko trzeciego, żeby postawić kropkę nad „i”. Niestety w polskiej ekipie nastąpiło rozluźnienie, co skutecznie wykorzystali Włosi. Zrobili come back, który zakończył się wygraną w tie-breaku.
A jak wyglądał ćwierćfinał? Mecz był naprawdę wyrównany, świadczyć może o tym to, że dopiero w końcówkach aż czterech setów rozstrzygała się wygrana. Po trzech setach to Itas był bliżej zwycięstwa, bowiem prowadził 2:1. ZAKSA jednak zdołała się podnieść i doprowadziła do tie-breaka. Mistrzowie Polski w wymarzony dla siebie sposób weszli w decydującego seta. Po bloku na Mateju Kazijskim prowadzili już 5:0. Po zmianie stron mieli sześciopunktowe prowadzenie (8:2). Nagle zrobiło się niebezpiecznie, bowiem Itas przy zagrywkach Dzavoronoka zdecydowanie zmniejszył straty (10:8). Obrońcy tytułu jednak wytrzymali napór przeciwnika i wzięli się za zdobywanie punktów. Błąd Michieletto dał ZAKSIE piłkę meczową (14:9). Pierwszą Włosi obroni, ale przy kolejnej nie mieli już szans. Po mocnym ataku Dmytro Paszyckiego mistrzowie Polski triumfowali 3:2.
Oba zespoły popełniły porównywalną liczbę błędów (Z:34, I:30), na podobnym poziomie spisały się w ataku, ale atutem ZAKSY był blok, którym zatrzymywali rywali 12 razy. Z kolei ona zablokowana została siedmiokrotnie. Liderem kędzierzynian był Łukasz Kaczmarek, który wywalczył 23 oczka, ale miał wsparcie u Bartosza Bednorza i Aleksandra Śliwki. Po drugiej stronie siatki wyróżnił się Matej Kazijski, który zakończył spotkanie z 21 punktami. Niestety po skończonym meczu zachowaniem nie popisał się trener włoskiej ekipy. Angelo Lorenzetti odepchnął Tuomasa Sammelvuo, który… chciał się pożegnać. Co tak rozwścieczyło włoskiego szkoleniowca? Najprawdopodobniej tie-break, a raczej decyzja sędziego, dzięki której Polacy prowadzili 3:0, a nie tylko 2:1. Żeby nie było, decyzja była słuszna.
Przy stanie 2:0 Bartosz Bednorz nie skończył ataku, ale Włosi wpadli w siatkę. Sędzia nie odgwizdał przewinienia, a przyjezdni z powodzeniem zdobyli punkt atakiem. Polacy poprosili o challenge, ale Włosi się na to nie zgodzili, bo w europejskich pucharach, w odróżnieniu od PlusLigi, trzeba prosić o sprawdzenie w trakcie akcji. Po kilkuminutowej debacie w końcu doszło do wideoweryfikacji, w której wyraźnie było widać błąd Itasu. Punkt dla nas, ale oczywiście trener Trentino dalej się kłócił się, że tego challenge’u być nie mogło. Siedziało w nim to aż do końca meczu. Wygrana ZAKSY z Itasem to mały kroczek w kierunku półfinału. Rewanż odbędzie się 16 marca na wyjeździe i tam ZAKSA musi wygrać. Obojętnie, czy to będzie 3:0, 3:1 czy 3:2. Każda wygrana daje awans. Jeśli Itas triumfuje po tie-breaku, wtedy o awansie zadecyduje “złoty set”.
VfB Friedrichshafen – Jastrzębski Węgiel 0:3 (17:25, 16:25, 13:25) MVP Tomasz Fornal
Jastrzębski Węgiel lepszego przeciwnika nie mógł sobie wymarzyć. W 1/4 finału mierzy się z niemieckim VfB Friedrichshafen. Jeśli coś tam kojarzycie, że był już taki mecz, to jest to dobry trop, bo jastrzębianie także dwukrotnie grali ze swoim ćwierćfinałowym rywalem w fazie grupowej. Wówczas w każdym z tych spotkań triumfowali (3:1, 3:0). Jak było tym razem? Cóż Wam możemy powiedzieć? Jastrzębski zdeklasował rywala na jego własnym terenie. W żadnym secie VfB nie przekroczył granicy 20 punktów, w sumie to się nawet do niej za bardzo nie zbliżył. Niemiecka drużyna została rozniesiona, jastrzębianie wygrali do 17, 16 oraz 13. Nie ma się do czego przyczepić. Zasłużone zwycięstwo. Do sukcesu Jastrzębski Węgiel poprowadził duet Stephen Boyer/Tomasz Fornal, który zdobył łącznie 27 punktów.
Jastrzębianie byli bezapelacyjnie lepsi w polu zagrywki, bowiem zdobyli osiem asów. Co prawda popełnili tyle samo błędów, więc ich bilans wyniósł zero. Z kolei VfB nie zdobył żadnego asa, a popełnił aż 12 błędów. Po prostu sami oddawali punkty. Ogólnych błędów popełnili aż 24, a jastrzębianie tylko 11. Niemiecki zespół jedynie lepiej zagrał blokiem, bo zapunktował sześć razy. Rewanż zostanie rozegrany 15 marca. Chyba nikt sobie nie wyobraża, żeby Jastrzębski, po takim znakomitym spotkaniu wyjazdowym, nie awansował do półfinału Champions League. Wystarczy, że przed własną publicznością ugrają “tylko” dwa sety. Chociaż… patrząc przez pryzmat ostatnich spotkań, to nie wydaje nam się, żeby Jastrzębski nie zgarnął całej puli, czyli wygranej 3:0 bądź 3:1.
W pozostałych ćwierćfinałowych starciach Berlin Recyclig Volleys przegrał 1:3 z Sir Sicoma Monini Perugia, a HalkBank Ankara pokonał 3:1 Cucine Lube Civitanova. W piątkowe przedpołudnie Europejska Konfederacja Siatkówki w końcu poinformowała, gdzie w tym roku odbędzie się finał Ligi Mistrzów oraz Ligi Mistrzyń. Najważniejsze mecze Champions League zaplanowano na 20 maja, a gospodarzem będzie włoski Turyn. Przypomnijmy, że od pięciu sezonów zarówno męski jak i żeński finał odbywa się tego samego dnia i w tej samej hali. Ten schemat został zapoczątkowany w Berlinie (2019). Rok później ze względu na pandemię COVID-19 rozgrywki zostały przerwane. W 2021 r. gospodarzem była Werona, a w ubiegłym sezonie Lublana.