Skip to main content

To był jeden z najbardziej niespodziewanych transferów zimowego okienka transferowego. Pep Guardiola miał dosyć humorków Joao Cancelo i bez żalu wypożyczył Portugalczyka do Bayernu Monachium. Charakter zawodnika szybko dał o sobie znać w nowym klubie.

Mowa ciała. To coś, co dla Joao Cancelo jest zmorą. Kiedy tylko jest nieszczęśliwy, niezadowolony i coś mu ewidentnie nie wychodzi, ma z czymś problem, to wszystko po nim widać. Jest jak otwarta książka na konkretnej stronie. Wystarczy zerknąć, zapuścić żurawia, żeby przeczytać co konkretnego jest tam napisane. Właśnie taki jest Joao Cancelo. I po raz kolejny dał o tym znać, w tym przypadku akurat bardzo szybko, bo jakiś miesiąc po transferze. Ktoś, kto miał być zawodnikiem premium, nagle stał się balastem. Przeszkadza w funkcjonowaniu grupy, ale tym razem już nie tej w Manchesterze, ale tej w Monachium. Wszystko przez to, że nie gra, bo Nagelsmann chce mieć lepiej radzącego sobie w defensywie stopera – Josipa Stanisicia. Problemem dla Cancelo stała się taktyka, a później problemem stał się on sam. Miejsca w składzie nie wywalczy bowiem dąsami.

Julian Nagelsmann preferuje grę trzema obrońcami i woli grać skrzydłowymi na wahadłach. W tej chwili miejsca dla Cancelo nie ma. A przecież zaczęło się tak pięknie – dwa pierwsze mecze i w każdym z nich asysta. Chwilowo odzyskał radość z gry. Nie trwało to jednak za długo. Problemem dla Portugalczyka stał się Josip Stanisić. Chorwat po cichu zapracował na miejsce w pierwszym składzie, a na jego korzyść przemawia jakość gry w defensywie i dobra współpraca z Kingsleyem Comanem. Francuz występuje na prawym wahadle, a niejako rolę jego ochroniarza pełni właśnie Stanisić. Szczególnie hulało to w meczu na szczycie z Unionem Berlin. Bayern prowadził tam do przerwy 3:0, a wyróżniającym się piłkarzem był właśnie Kingsley Coman. Po co rozbijać coś, co tak doskonale zaskoczyło? Z tego założenia wyszedł Julian Nagelsmann i ze Stuttgartem zastosował taki sam manewr. Tylko tam już nie wpuścił Cancelo nawet na minutę.

I właśnie po tym meczu na treningu dało się zauważyć specyficzną mowę ciała Joao Cancelo. Prawie nie rozmawiał z kolegami. Wyglądał na wycofanego i sfrustrowanego. Na razie jeszcze milczy, ale to raczej kwestia czasu, kiedy zacznie go swędzieć język. Po znakomitym początku Bayern brał pod uwagę wykupienie zawodnika, jednak nie za umówione wcześniej 70 milionów euro, tylko trochę mniej. Cancelo z miejsca odnalazł się w nowej drużynie. Szybko zmieniła się percepcja tego wypożyczenia. Wystarczyły raptem dwa tygodnie i dwa mecze na ławce rezerwowych, żeby Cancelo z doskonałego uzupełnienia składu stał się kimś, kto przeszkadza w funkcjonowaniu grupy i denerwuje samego trenera. Wypożyczenie Portugalczyka wpłynęło przynajmniej pozytywnie na Alphonso Daviesa, u którego nastąpiła zwyżka formy. Dlatego miejsce na lewym wahadle dla Cancelo także wydaje się zamknięte.

Może dojść do tego, że Joao Cancelo wróci do Manchesteru City z podkulonym ogonem i od nowego sezonu znów będzie zachwycał formą. Niewątpliwie znalazł się na zakręcie, w który sam się wpakował. To nie pierwszy, nie drugi i nawet nie trzeci raz, gdy w tak otwarty sposób prezentuje swoją frustrację. Cancelo po prostu chce grać, tylko problem w City był taki, że po mundialu grał z reguły bardzo przeciętnie. Teraz Portugalczyk pewnie jeszcze mniej rozumie o co chodzi, dlatego wkrótce może wybuchnąć. Julian Nagelsmann zapowiada, że szanse dla Cancelo się pojawią. Ale czy dziś? Bayern podejmuje PSG w hicie Ligi Mistrzów, a media w podstawowym składzie widzą raczej Josipa Stanisicia. Jeżeli Cancelo znowu nie wejdzie na boisko, to może naładować magazynek i zacząć strzelać na oślep. Pep Guardiola tylko by się uśmiechnął.

 

Related Articles