Stało się to, o czym w kręgach siatkarskich mówiło się już od dawna. Rada Nadzorcza Skry Bełchatów zdecydowała o odwołaniu z dniem 16 marca 2023 r. prezesa zarządu klubu, czyli Konrada Piechockiego. Jest to przełomowe wydarzenie w dziejach bełchatowskiego klubu, bo Piechocki związany z nim był… od 1999 roku!
Czarne chmury nad Konradem Piechockim zbierały się od dłuższego czasu. Dochodziła jedna chmura po drugiej i to w zawrotnym tempie, bo porażka goniła porażkę. W obecnym sezonie Skra prezentuje się gorzej niż żałośnie. Chociaż… może to tylko pretekst? Wszystko jednak po kolei… Konrad Piechocki w Bełchatowie pracę rozpoczął w 1999 r. od stanowiska managera. W latach 2004-2008 był wiceprezesem klubu. Przez blisko 15 lat pełnił funkcję prezesa PGE Skry Bełchatów. W tym czasie razem z drużyną cieszył się: dziewięciokrotnie z mistrzostwa Polski, siedmiokrotnie z Pucharu Polski oraz czterokrotnie z Superpucharu Polski. Nie wspominając już o srebrnych i brązowych medalach, które Skra zdobyła nie tylko na ligowych parkietach, ale także i tych europejskich. Ostatni medal mistrzostw Polski (złoto) bełchatowianie wywalczyli w 2018 r. Od tamtej pory nie znaleźli się nawet na podium. Era dominacji minęła.
Tylko, że nastał czas takiego gigantycznego kryzysu, jakiego w Skrze jeszcze nie było. Jest to najgorszy sezon, odkąd klub ten awansował do najwyższej klasy rozgrywkowej. Pierwszym ciosem dla Skry był brak awansu do ćwierćfinału Pucharu Polski. Bełchatowianie po 15 kolejkach rundy zasadniczej zajmowali siódme miejsce. Pierwszy raz od 2003 r. zabrakło ich w walce o Puchar Polski. Jedynie w Pucharze CEV radzą sobie w miarę dobrze. Po pokonaniu VK CEZ Karlovarsko awansowali do półfinału. Nie są to jednak najważniejsze rozgrywki klubowe, taka Liga Europy dla siatkarzy, a może nawet i nie, bo pamiętajmy, że siatkarskich mocnych klubów jest o wiele mniej niż tych piłkarskich. Dlatego mamy Ligę Mistrzów, długo, długo nic i dopiero Puchar CEV.
W PlusLidze miała być walka o mistrzostwo, a jest o to, żeby dostać się w ogóle do play-offów. To obciach dla tak utytułowanego klubu. Na 25 spotkań bełchatowianie przegrali aż 17, czyli większość. Z 31 punktami na koncie znajdują się na odległym 11. miejscu. W tym sezonie pokonali ich: Aluron CMC Warta Zawiercie (dwa razy), Asseco Resovia Rzeszów (dwa razy), Projekt Warszawa (dwa razy), Barkom-Każany Lwów (dwa razy!), Ślepsk Malow Suwałki (dwa razy!), Cuprum Lubin (dwa razy!), Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, AZS Indykpol Olsztyn, Stal Nysa, Trefl Gdańsk oraz GKS Katowice. Leją ich wszyscy. Nie tylko faworyci, ale też ci z dolnej części tabeli. Ostatni mecz Skra wygrała ponad dwa miesiące temu. W grudniu pokonała BBTS Bielsko-Biała, ale… i tak było to wymęczone zwycięstwo, dopiero po tie-breaku. W międzyczasie, po drugiej porażce z Barkomem-Każany, Skra pożegnała się z trenerem Joelem Banksem. W jego miejsce na ławce trenerskiej zasiadł Andrea Gardini, ale nadal nic się nie zmieniło. Skra Bełchatów nie wygrała w kalendarzowym 2023 roku w PlusLidze żadnego spotkania!
Według doniesień lokalnych mediów, kiepska forma sportowa jest przyczyną problemów finansowych oraz konfliktu w zarządzie PGE Skry. Podobno główny sponsor – PGE miał wstrzymywać zawodnikom wynagrodzenia nawet za cztery miesiące. Chociaż spółka w swoim komunikacie prasowym zaznaczała, że obecna sytuacja finansowa nie wynika z zaległości ze strony sponsora. PGE zapewniała, że regularnie realizuje dla Skry przelewy zgodnie z harmonogramem zapisanym w umowie sponsorskiej. Według doniesień medialnych, zawodnicy Skry mieli zagrozić strajkiem w spotkaniach z Cerrad Enea Czarnymi Radom oraz w półfinałowym starciu Pucharu CEV z Valsa Group Modena, jeżeli sytuacja nie ulegnie poprawie.
Cała “afera” zaczęła się od oświadczeń przesłanych do mediów przez przedstawicieli biura prasowego strategicznego sponsora klubu, firmy PGE. W piśmie można było przeczytać, że zarząd jest zaniepokojony kiepskimi wynikami zespołu oraz działaniami przedstawicieli klubu. Przede wszystkim chodziło o Konrada Piechockiego. W związku z tym podjęto decyzję o zwołaniu Rady Nadzorczej oraz przeprowadzeniu w klubie audytu, do którego ostatecznie nie doszło. Rada jednak się zebrała i odwołała Piechockiego. Decyzję Rady Nadzorczej skomentował sam “zainteresowany”: – W trakcie posiedzenia Rady Nadzorczej zobaczyłem, że moje odwołanie jest konieczne, żeby klub przetrwał. Nie mogłem się wahać, jestem ze Skrą związany od dwudziestu czterech lat i mam ten klub w sercu. Bardzo wiele pracy włożyłem w to, by się rozwijał, więc nie mógłbym przyłożyć ręki do jego upadku, bo realnie było takie zagrożenie.
W artykule zamieszczonym przez “Łódzki Sport” możemy przeczytać, że w Skrze zaczęło dziać się źle w momencie, kiedy pojawiła się… polityka. Nie od dziś wiadomo, że sport i polityka to nie jest dobra para, a przynajmniej jeśli mowa o połączeniu bełchatowskim. Rada Nadzorcza Skry, w której większość posiadają przedstawiciele EKS (właściciel spółki Skra SA), odwołała Piotra Rybińskiego, który odpowiadał za klubowe finanse i powiązany był z partią rządzącą. To nie spodobało się politykom i sponsorowi strategicznemu. Obrali sobie za cel odwołanie Piechockiego. Wydawało się to niemożliwe, skoro większość mieli zwolennicy prezesa. Jak się potem okazało, Piechocki został odwołany i decyzję w pełni zaakceptował. – Mogę przekazać kibicom tylko tyle, że gdyby nie środowa decyzja, to funkcjonowanie klubu, z powodu rosnącego od kilku miesięcy zadłużenia – i to nie tylko wobec drużyny, ale także instytucji publicznych, czy innych wierzycieli – byłoby zagrożone. Zrobiłem to dlatego, że najważniejsza jest Skra. To wielki klub, który ma olbrzymie zasługi dla polskiej siatkówki – powiedział.
Do czasu powołania nowego prezesa, Rada Nadzorcza oddelegowała do pełnienia obowiązków prezesa zarządu, bez prawa do wynagrodzenia, przewodniczącego Rady Nadzorczej Piotra Bielarczyka. Jak informuje portal ddbelchatow.pl, wśród kandydatów na to stanowisko są: Jacek Pasiński, Marcin Możdżonek i Mariusz Wlazły. Wszyscy trzej byli w przeszłości siatkarzami drużyny z Bełchatowa.