Skip to main content

W minioną niedzielę Londyn przeżywał istną inwazję kibiców Newcastle, którzy spragnieni trofeum przyjechali tłumnie na Wembley. Finał Pucharu Ligi nie ułożył się jednak po myśli sympatyków Srok – Manchester United ograł drużynę Eddie’go Howe’ 2:0 i sprzątnął Newcastle upragniony skalp. Jednak ekipa z St. James’ Park nie ma czasu na rozpamiętywanie tej porażki – w lidze trwa walka o TOP 4, a już w sobotę bardzo ważny mecz z Manchesterem City.

Nie ma się co oszukiwać – ostatnie tygodnie to nie jest pasmo sukcesów Newcastle. Podopieczni Howe’a nie wygrali żadnego z czterech ostatnich meczów. Z ostatnich pięciu meczów w lidze, Newcastle wygrało tylko jedno. Jeszcze na początku roku widzieliśmy Sroki w roli jednego z kandydatów do mistrzostwa Anglii. Dziś trzeba przewartościować takie przewidywania – Newcastle czeka batalia o miejsce w czwórce i występ w Lidze Mistrzów. To i tak byłby ogromny sukces, ale apetyt rośnie w miarę jedzenie, a tutaj akurat im dłużej trwa sezon, tym apetyt musi być coraz mocniej tłumiony.

A w sobotę o punkty będzie piekielnie ciężko. W końcu Sroki jadą na stadion mistrza Anglii, Manchesteru City. Co by nie mówić o formie podopiecznych Pepa Guardioli, to wciąż jest to główny kontrkandydat Arsenalu w grze o mistrzostwo. Pięć punktów straty do Kanonierów na pewno niczego nie przesądza. Citizens dzielą jednak swoją uwagę między trzy fronty – Champions League, Puchar Anglii i rozgrywki ligowe. Być może Newcastle zechce wykorzystać to i sprawić niespodziankę, taką jaką udało się sprawić w sierpniu. Wtedy zespół Howe’a urwał punkty Obywatelom, remisując 3:3.

Z drugiej strony, kiedy drużyna w meczach z Crystal Palace, West Hamem, Bournemouth i Liverpoolem ciuła łącznie raptem 3 punkty, a potem przegrywa finał pucharu, to ciężko o wysokie morale. To niewątpliwie najtrudniejszy moment w sezonie dla zespołu z St. James’ Park. Jeśli z niego wyjdą, nic nie stoi na przeszkodzie, by myśleć o Lidze Mistrzów. Tottenham wprawdzie ma 4 punkty więcej, ale Sroki zagrały też dwa spotkania więcej. Inna sprawa, że Sroki muszą już też oglądać się za siebie – dość blisko jest Liverpool, któremu niebawem zostanie skupienie się na krajowym podwórku, bo w Lidze Mistrzów jest już „pozamiatany”.

Spotkanie Man City z Newcastle przez niektórych nazywane jest „petro-derbami”, bowiem oba kluby mają bardzo bogatych, bliskowschodnich właścicieli. Szejk Mansour i jego całe zaplecze jest w Manchesterze od dawna. Saudyjscy włodarze Newcastle to dość świeża sprawa, ale nie jest żadną tajemnicą, że mają oni potencjał finansowy, który może zrobić ze Srok najbogatszy klub na świecie. Póki co jednak nie ma transferowego szaleństwa i sprowadzania gwiazd z pierwszych stron gazet. Newcastle wzmacnia się systematycznie, na określonych pozycjach, krok po kroku progresując. Ciekawe, czy finał tej historii w sezonie 22/23 będzie miał happy end w Lidze Mistrzów…

Jest jeszcze jeden smaczek meczu Man City – Newcastle. To duet Jack Grealish i Miguel Almiron. Anglik „zasłynął” tym, że gdy piłkarze Manchesteru City świętowali zdobyty w maju zeszłego roku mistrzowski tytuł, kamery uchwyciły, jak ten żartuje, że Riyad Mahrez musiał zostać zdjęty z boiska, gdyż „grał jak Miguel Almiron”. Później przepraszał za swój prześmiewczy komentarz, ale nic dziwnego – Almiron w tym sezonie zamknął buzie byłemu zawodnikowi Aston Villi. Paragwajczyk ma w lidze już 10 bramek. Grealish ledwie 3. Po otrzymaniu nagrody dla najlepszego piłkarza Premier League w październiku Almiron, zapytany o słowa rywala, przyznał, że Grealish wcale nie sprawił mu przykrości. Dodał, że nie ma pretensji do Anglika i sam życzy mu z całego serca powodzenia. Między panami nie ma więc złej krwi, ale media lubią rozdmuchiwać takie historie. Zobaczymy, kto będzie górą w sobotę około 15:30, gdy zakończy się starcie Obywateli ze Srokami na Etihad.

 

Related Articles