Xavi może się tylko łapać za głowę, bo wszystkie kary na niego idą. Tydzień temu Barcelona odpadła z Ligi Europy, następnie sensacyjnie przegrała ze słabiutką Almerią, a na dodatek straciła Roberta Lewandowskiego, który powiększył grono kontuzjowanych. W takim to momencie Duma Katalonii jedzie na Santiago Bernabeu na pierwszy półfinałowy mecz Pucharu Króla z Realem…
I nic dziwnego, że Xavi na przedmeczowej konferencji prasowej określił Królewskich mianem faworyta. Trudno, by było inaczej. Real wprawdzie też w lidze nie wygrał, ale remis w derbach z Atletico można zrozumieć. W sobotę wydawało się, że ten remis będzie gwoździem do trumny rywalizacji w La Liga, bo Barcelona dzień później miała powiększyć swoją przewagę punktową nad najgroźniejszym rywalem do 10 oczek. Zamiast tego przegrała z przedostatnim zespołem tabeli i przewaga stopniała do 7 punktów. To wciąż dużo, ale ostatni tydzień pokazał, że mit o kroczącej od zwycięstwa do zwycięstwa Dumie Katalonii nie wytrzymuje próby czasu. Tu jeszcze dużo może się wydarzyć.
Dzisiejszy mecz może być zresztą dodatkowym paliwem dla podopiecznych Carlo Ancelottiego. W zeszłym tygodniu w świetnym stylu odrobili straty na Anfield Road i od stanu 0:2 wyszli na 5:2. Są jedną nogą w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Jeśli teraz ograją Barcę, być może zrobią nie tylko krok w kierunku finału Copa del Rey, ale też mistrzostwa Hiszpanii. Kolejek do końca jeszcze całkiem sporo, a wpędzenie najgroźniejszego rywala w kryzys to znakomita szansa.
Xavi ma spory ból głowy jeśli chodzi o personalia – do Ousmane’a Dembele na liście kontuzjowanych dołączyli Pedri, Lewandowski, a pod znakiem zapytania w dzisiejszym meczu stoi występ Andreasa Christensena i Ansu Fatiego. Obrywa więc nie tylko ofensywa Blaugrany, ale potencjalnie również linia obrony. Przytoczono również statystykę, że z Pedrim w składzie Barca wygrywa aż 90% meczów, podczas gdy bez niego ledwie 57%. – To dla nas kluczowy zawodnik. Bardzo się rozwinął, zdobywa bramki – komentował Xavi, który zdaje sobie sprawę, jak kiepsko wyglądała jego drużyna w dwóch ostatnich meczach, jeśli chodzi o kreowanie gry. Brak pomysłu widać było szczególnie na przykładzie rywalizacji z broniącą się przed spadkiem Almerią, gdzie Barcelona w akcje desperacji posłała w pole karne przeciwnika ponad 40 dośrodkowań – w większości całkowicie nieudanych.
Jeszcze dwa tygodnie temu sytuacja była zupełnie inna. Barcelona wygrywała w lidze mecz za meczem, a w pamięci mieliśmy też zwycięski Superpuchar. W finale Katalończycy ograli Real 3:1, będąc zespołem wyraźnie lepszym. Wydawało się, że to Blaugrana jest na krzywej wznoszącej, a Los Blancos w kryzysie. Kilka dni w futbolu to cała wieczność. Dziś przed klasykiem trudno doszukać się atutów gości.
Wspomnieliśmy o absencjach po stronie Barcy. Jeśli chodzi o gospodarzy, zabraknie Davida Alaby i Ferlanda Mendy’ego. Cała reszta do dyspozycji Carlo Ancelottiego. Hiszpańskie media spekulują jedynie na temat obsady lewej strony defensywy Królewskich, sugerując, że może tam zagrać Eduardo Camavinga, a nie bardziej oczywisty wybór, czyli Nacho. W Barcelonie Lewandowskiego w ataku zastąpi prawdopodobnie Ferran Torres u boku którego zagra Raphinha. Pytanie czy trzecim graczem w ofensywie będzie Fati, czy raczej trener zdecyduje się na inne ustawienie, z czwórką graczy w drugiej linii.
Rewanżowe spotkanie półfinałowe dopiero za miesiąc na Camp Nou. To na pewno dobra wiadomość dla Xaviego i fanów Barcy, bo do tego czasu kilku graczy powinno wrócić do zdrowia. Pytanie, czy piłka ciągle będzie w grze czy dziś Królewscy załatwią sprawę awansu. Początek dzisiejszego pojedynku o 21:00.