Skip to main content

Tej zimy zdecydowanie najwięcej mówiło się o transferowych podbojach Chelsea, która nie szczędziła grosza na nowych piłkarzy. The Blues wydawali horrendalne sumy, by Graham Potter mógł przebudować zespół znajdujący się w dołku. Jaki będzie efekt? Prawdziwą weryfikacją powinien być rozpoczynający się dziś dwumecz z Borussią Dortmund. Odpadnięcie byłoby dla Chelsea istną katastrofą.

Na ten moment Chelsea pozostała już tylko rywalizacja w Premier League i Lidze Mistrzów. Problem w tym, że wiara w zajęcie miejsca w TOP 4 w lidze jest dziś raczej przejawem niepoprawnego optymizmu. Chelsea zajmuje 10. miejsce i traci do Newcastle aż 10 punktów, a po drodze są przecież takie firmy jak Liverpool i Tottenham, które również łatwo nie porzucą marzeń o Lidze Mistrzów. Jeśli więc zakładać, że The Blues nie wdrapią się do czołowej czwórki, to jedyną szansą na hymn Champions League na Stamford Bridge w przyszłym sezonie jest… wygranie bieżącej edycji tych rozgrywek. Łatwo powiedzieć…

Tymczasem Chelsea wygrała jeden z ostatnich ośmiu meczów we wszystkich rozgrywkach. Czy fura nowych piłkarzy może błyskawicznie stworzyć monolit i zacząć wygrywać seryjnie? Wydaje się, że nie, a wyniki zdają się to potwierdzać. Ostatnie trzy mecze? Trzy remisy – z Liverpoolem, Fulham i West Hamem. Potter ma w kadrze już nie po dwóch, a praktycznie po trzech piłkarzy na każdą pozycję. Tak napakowanej kadry nie miał w futbolu jeszcze nikt. Do Ligi Mistrzów na wiosnę nie zgłoszono np. Pierre-Emericka Aubameyanga czy nowych nabytków – Benoita Badiashile oraz Noniego Madueke. Wśród nowo zarejestrowanych zawodników są za to Enzo Fernandez, Mychajło Mudryk i Joao Felix, który jest wypożyczony z Atletico.

The Blues wydali zimą na piłkarzy blisko 330 milionów euro, a spieniężyć udało im się jedynie Jorginho, który odszedł do Arsenalu za 11 milionów. Potterowi z jednej strony można zazdrościć tak rozrzutnych właścicieli, a z drugiej współczuć – oczekiwania są ogromne, a stworzyć na pstryknięcie palcami z furmanki nowych piłkarzy zespół zdolny do rywalizacji o najwyższe cele, to zadanie karkołomne. Na dodatek w szatni będzie coraz więcej niezadowolonych graczy, siedzących na ławce albo odsyłanych na trybuny. Nie może być inaczej przy kadrze liczącej ponad 30 zawodników.

Tymczasem Borussia Dortmund do dzisiejszego starcia na Signal Iduna Park może podchodzić z dużym spokojem. Dortmundczycy po mundialu rozegrali 5 meczów ligowe i wszystkie wygrali, strzelając w nich łącznie aż 15 goli. Podopieczni Edina Terzicia zniwelowali mocno straty do Bayernu, a do tego awansowali dalej w Pucharze Niemiec, pokonując Bochum. W dodatku do gry wrócił już Sebastian Haller, który był jednym z najlepszych strzelców poprzedniej edycji Ligi Mistrzów. Jego powrót do futbolu to dobra wiadomość dla wszystkich kibiców – Iworyjczyk pokonał bowiem raka.

Terzić nie ma więc dziś zbyt wielu zmartwień. Wprawdzie kontuzji w ostatnim meczu doznał Youssoufa Moukoko, ale zastąpi go dziś pewnie wspomniany już Haller. Drużyna jest w dobrej formie, gra przed własną publicznością, a do żółto-czarnej twierdzy przyjeżdża zagubiony zespół, którego trener musi szukać magicznej formuły na sklejenie wszystkiego do kupy, nie mając na to czasu.

Po stronie gospodarzy zabraknie wspomnianego już Moukoko oraz Mariusa Wolfa. W ekipie Pottera kontuzjowani są N’Golo Kante, Edouard Mendy, Armando Broja czy Christian Pulisic. Ten ostatni trafił do Chelsea właśnie z Dortmundu, więc dziś miałby okazję do występu przeciwko byłej drużynie. Na przeszkodzie staje jednak uraz kolana.

Co ciekawe, choć oba kluby od lat reprezentują Niemcy i Anglię w Europie, to dziś wieczorem zobaczymy ich pierwszy bezpośredni pojedynek w historii. Kto będzie górą? Kto wypracuje sobie przewagę przed marcowym rewanżem? Pierwszy gwizdek Jesusa Manzano o 21:00.

Related Articles