Willingen już chyba po wsze czasy będzie się polskim kibicom kojarzyć z legendarnym lotem Adama Małysza na 151.5 metra. Pora na weekend skoków na skoczni Muehlenkopfschanze. W piątek Polaków w akcji nie zobaczymy, ale w sobotę i niedzielę liczymy na dalekie loty i mocną odpowiedź po niezbyt udanym weekendzie w Kulm.
Zacznijmy jednak od początku – dlaczego naszych zabraknie podczas piątkowych skoków? Ano dlatego, że ten dzień przeznaczony jest na konkurs drużyn mieszanych, a Polacy uznali, że nie mamy wystarczająco sensownie skaczących pań, by wystawić drużynę do tego konkursu. A zatem nasi panowie skoczą dziś w treningu, a potem będą mieli wolne do 18:00. Co by nie mówić – dotychczasowe konkursy mikstów faktycznie wyglądały kiepsko w wykonaniu biało-czerwonych. Mężczyźni robili co mogli, ale nasze skoczkinie to nie jest aktualnie poziom predestynujący do marzeń o czołowych miejscach w takim konkursie.
O 18:00, już po rywalizacji mikstów, rozegrane zostaną kwalifikacje do sobotniego konkursu. Tutaj panowie będą już mogli się wykazać. Sam konkurs zaplanowany jest na godzinę 16:10 w sobotę. Poprzedzi go seria próbna oraz dużo wcześniejsza rywalizacja kobiet. Niedzielny rozpocznie się o 16:00 i poprzedzą go kwalifikacje. Wcześniej również na Muehlenkopfschanze w szranki staną skoczkinie.
Po kiepskim w swoim wykonaniu weekendzie na mamucie w Kulm, Dawid Kubacki stracił przodownictwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Koszulka lidera odebrał mu niesamowity w tym sezonie Halvor Egner Granerud. Od Turnieju Czterech Skoczni pokonywanie Norwega stało się zadaniem nieprawdopodobnie trudnym. W dodatku Kubacki zanotował obniżkę formy. Ostatni konkurs w Sapporo oraz dwa kolejne w Kulm pokazały, że coś jest nie tak. Mamy nadzieję, że to chwilowy problem, połączony z niechęcia Dawida do lotów narciarskich. Oby w Willingen było lepiej.
Tego samego życzymy zresztą Kamilowi Stochowi. Gdy już wydawało się, że doszedł do niemal optymalnej formy, konkursy w Bad Mittendorf poddały taką tezę pod wątpliwość. Inna sprawa, że Stochowi ta skocznia nigdy nie leżała. Co innego Willingen, gdzie aż trzy razy wygrywał.
Nawiasem mówiąc, ta skocznia ma jeszcze jeden, bardzo istotny polski akcent. Jej rekordzistą jest bowiem… Klemens Murańka. Dwa lata temu pofrunął on tam w serii kwalifikacyjnej 153 metry! Murańka jednak w bieżącym sezonie nie błyszczy nawet w Pucharze Kontynentalnym, więc Thomas Thurnbichler nie miał argumentów, by zabrać go na skocznię, której jest rekordzistą.
Rok temu na Muehlenkopfschanze triumfowali Ryoyu Kobayahshi i Marius Lindvik, a w rywalizacji mikstów Słoweńcy. Czekamy niecierpliwie na tegoroczne konkursy, szczególnie zaś na sobotę i niedzielę. Oby Willingen znów przyniosło nam miłe wspomnienia, porównywalne do lotów Małysza czy Murańki.