Polska przegrała z Hiszpanią 23:27. Niby zostały jeszcze dwa mecze, ale de facto… mundial się już dla nas skończył. Na awans do ćwierćfinału nie ma nawet matematycznych szans. Z Hiszpanią była zauważalna poprawa gry, ale to i tak nie wystarczyło na odniesienie zwycięstwa.
Hiszpania to jedna z potęg piłki ręcznej, która akurat wyjątkowo nam leży. Jeśli gdzieś trzeba było szukać punktu zaczepienia, to dokładnie z tym rywalem. Dwa lata temu na mistrzostwach świata było 26:27, a jeszcze w 57. minucie było tam 25:25. W zeszłym roku polscy szczypiorniści mierzyli się z tym przeciwnikiem dwukrotnie. Za każdym razem kończyło się tak samo – porażką tylko jedną bramką. Tak było w ostatnim teście przed mistrzostwami Europy w Cuence (25:26) i już na samych mistrzostwach Starego Kontynentu (27:28). Trzy spotkania w krótkim czasie i każde to nawiązanie walki z dużo silniejszym rywalem. Jeżeli coś miało dawać kopa budującej się kadrze Patryka Rombla, to właśnie starcia z Hiszpanami.
Po takiej walce ze świeżo upieczonymi mistrzami Europy można było pękać z dumy. Zwłaszcza, że po igrzyskach w Rio ta kadra kompletnie się posypała. To był tzw. ostatni taniec Bieleckiego, Szmala i reszty tamtej legendarnej ekipy. Lata 2016-2020 to upadek polskiej piłki ręcznej, totalne przeciętniactwo, nieudana wymiana pokoleniowa. Nawet Tałant Dujszebajew nie dał rady. Przecenił możliwości nowych kadrowiczów i zrezygnował z pracy. Na MŚ 2017 jego reprezentacja Polski wygrała tylko ze słabiutką Japonią… i to ledwo co. Na ME 2018 i MŚ 2019 w ogóle nas nie było. Najbardziej żenujące momenty to porażka z Izraelem i remis z Kosowem w eliminacjach ME 2020. Na turniej ostatecznie udało się awansować, ale tam znów skończyło się upokarzająco – choćby porażką z przeciętną Szwajcarją 24:31. Patryk Rombel budował ze zgliszczy, zlepiał wszystko na błoto i na ślinę.
Poprzedni mundial, Euro rok temu, kilka spotkań towarzyskich, indywidualny rozwój takich zawodników jak Morawski, Moryto, Sićko, wynalezienie kilku “perełek” jak Jędraszczyk czy Ariel Pietrasik – to pozwoliło wierzyć, że wszystko zmierza w odpowiednim kierunku. Mundial miał być ostatecznym sprawdzianem. Niestety okazał się dużym rozczarowaniem. Nie można kadry Patryka Rombla oceniać powierzchownie, bo trzeba mieć w pamięci na jak żenującym i wstydliwym poziomie była polska piłka ręczna jeszcze kilka lat temu. Selekcjoner chce pracować dalej, ale nie wiadomo, czy dostanie taką możliwość od ZPRP. Choćby Tałant Dujszebajew docenia to, z jakiego bagna wyciągnął ten zespół Rombel, dlatego apeluje o to, by dać mu jeszcze czas na pracę. Pytanie jednak, czy nie dociągnął do sufitu?
Trzeba jasno powiedzieć, że mecz z Hiszpanią był naszym najlepszym na tym mundialu. Francuzi nie zaprezentowali pełni możliwości, a wstydliwych spotkań ze Słowenią i Arabią Saudyjską szkoda jeszcze raz komentować. Tutaj była walka, kilka nowych pomysłów, wreszcie dużo szczelniejsza obrona i bramkarz – Mateusz Kornecki – który pomógł w kilku momentach. Jego skutecznośc wyniosła tylko 28%, ale Adam Morawski wcześniej nie odbił ani jednego strzału na osiem i notuje bardzo słaby turniej. Kiedy u Hiszpanów bronił Rodrigo Corrales, to nasi nie mieli problemów, by go pokonać. Co leciało w stronę bramki, to wpadało. Kiedy wszedł do bramki Perez de Vargas, to ją zamurował… obronił między innymi trzy rzuty karne – dwa od Arkadiusza Moryty i jeden od Jana Czuwary. W pewnym momencie miał ponad 70% skuteczności, a skończył z 47%. Popsuł mu ją zdecydowanie Piotr Jędraszczyk.
– W drugiej połowie był moment, kiedy przegrywaliśmy 17:18 i przez kilka minut spudłowaliśmy 5-6 rzutów. A w takich momentach rywala na nas nie czekali. Zrobiło się 17:20 i już ciężko było to odrobić – mówił w rozmowie z Interią Ariel Pietrasik. Rzeczywiście Polacy znów nie korzystali z takich małych momentów, po raz kolejny nie potrafili nic zrobić z gry w przewadze. Kiedy Hiszpanie byli to złapania, to Jan Czuwara nie trafił karnego na 18:18, a potem Michał Daszek popełnił faul w ataku. Daszek grał absolutnie fatalny mecz. Proszę sobie wyobrazić, że z pozycji prawego rozgrywającego nie oddał na bramkę rywali ani jednego rzutu! A na boisku spędził w sumie 37 minut. Niby Polska dobrze przesuwała w obronie, przerywała akcje Hiszpanów, ale nie kończyło się to przechwytami piłki. Zdobyliśmy zaledwie jedną bramkę po kontrataku.
Mimo to w pierwszej połowie skuteczność trzymał nam Szymon Sićko, w drugiej Piotr Jędraszczyk. Zabrakło także szybkich wznowień po stracie bramek, ale za to lepiej wyglądała współpraca z kołowym. Momentami fajnie do środka zbiegał też skrzydłowy Jan Czuwara, często niewidoczny w poprzednich meczach. Niestety było to niewystarczające. Pozostają jeszcze mecze z Czarnogórą i Iranem. Cóż, smutno się kończy dla nas ten mundial.