Jeszcze w 50. minucie sytuacja wyglądała beznadziejnie. Karolina Kochaniak-Sala wyleciała na dwie minuty, a po karnym Alexandriny Cabral Barbosy Hiszpanki prowadziły 20:16. Potrzeba było cudu… i ten cud się wydarzył! Ostatnie 10 minut Polki wygrały 6:1!
To był drugi mecz Polek na mistrzostwach Europy. Dodajmy, że drugi na bardzo wysokim poziomie. W poprzednim to końcówka została zawalona. Długa, sześciominutowa seria bez bramki zadecydowała o tym, że ze zwycięstwa cieszyły się Niemki. Szkoda, bo w 51. minucie po trafieniu Magdy Balsam było 22:21. Polki miały dwa takie kilkuminutowe kryzysy w drugiej połowie. Pierwszy udało się zażegnać i odrobić stratę z 13:16. Przy drugim nie starczyło już czasu, bo przytrafił się kilka minut przed syreną. Kiedy Rosiak trafiła na 23:23, to można było mieć jeszcze nadzieję na dwie ostatnie minuty. Niestety, w kluczowym momencie Magda Balsam zmarnowała rzut karny. Warto dopowiedzieć, że to już nie te same Niemki, które regularnie klepaliśmy kilka lat temu. Zespół ten przeszedł transformację i idzie do przodu, co pokazał na poprzednich MŚ, gdzie dotarł do ćwierćfinału. Dlatego urwanie im punktów byłoby niespodzianką.
Skupmy się jednak na tym, co pozytywne! Bo z Hiszpankami to właśnie rewelacyjna końcówka sprawiła, że Polki cieszyły się po końcowej syrenie. Kiedy wydawało się, że nie ma już najmniejszych szans, żeby nawiązać walkę z wicemistrzyniami świata z 2019 roku i zdobywczyniami czwartego miejsca na mundialu rok temu, to wydarzył się prawdziwy cud. Polki nie dały sobie rzucić bramki w osłabieniu, a później same wykorzystały grę w przewadze. Tylko jedna drużyna trafiała do bramki i były to biało-czerwone! Monika Kobylińska popisała się indywidualną akcją, a Aleksandra Olek dwa razy z rzędu trafiła z koła w bardzo ważnych momentach. Hiszpanki nie wiedziały, co się dzieje. Potem poszły jeszcze dwie bramki i na jakieś dwie minuty przed końcem było 22:20, ale… dla nas! Choć jeszcze 10, a właściwie to 8 minut wcześniej, było pozamiatane. Hiszpanki odrobiły tylko jedną bramkę, Polki musiały wybronić jeszcze ostatnią akcję i po tak wspaniałej końcówce rzuciły się sobie w ramiona.
Wykorzystały fakt, że kapitan kadry Hiszpanii, czyli Silvia Navarro, w poprzednim spotkaniu zerwała więzadło krzyżowe. 43-letnia, bardzo doświadczona bramkarka, wypisała się z Euro, a to olbrzymie osłabienie. Na wielkie uznanie zasługuje postawa całej formacji obronnej, szczególnie w końcowych 10 minutach. Uwierzyły w sukces, kiedy tak naprawdę można było zwiesić głowy. To pokazuje, że zespół przeszedł długą drogę pod względem mentalnym. Jeszcze dwa lata temu by się z takiej sytuacji nie wygrzebał. Tym razem liderki – Monika Kobylińska i Adrianna Płaczek (39% skutecznych obron) – udźwignęły presję i zawodniczki mniej doświadczone także nie zawiodły. Taka Mariola Wiertelak zadebiutowała w kadrze w wieku 28 lat i ma na koncie dopiero kilka występów. Dziś już 31-letnia zawodniczka KPR Kobierzyce trafiła na 22:20 skrzydła, jedyny raz w tym spotkaniu. Aleksandra Olek też trafiła tylko dwukrotnie, ale także w momencie, gdy w końcówce odrabialiśmy straty. A poza tym indywidualne show dała Monika Kobylińska, zdobywczyni MVP meczu. Oprócz pięciu bramek miała wiele asyst i prowadziła grę reprezentacji Polski.
Od 2014 roku Polki nie miały żadnego spotkania wygranego na mistrzostwach Europy. Poprzednie zwycięstwo pamięta tylko Kinga Achruk z obecnej kadry. Od tamtego czasu było to 12 porażek, wliczajac już tegoroczną z Niemkami i jeden remis, także z Niemkami na poprzednim Euro. Tam Arne Senstad wtedy nie czarował. Podkreślał, że jego zespół pojechał po naukę, nie ma większych szans i zakończył zmagania już na pierwszej rundzie. Tym razem tego doświadczenia jest już więcej, bo zawodniczki brały też udział w zeszłorocznych mistrzostwach świata i trochę się z tymi najlepszymi reprezentacjami “ograły”. Mimo to i tak to Polki były skazywane na pożarcie z Niemcami, Hiszpanią i gospodyniami z Czarnogóry, Teraz nie wszystko jest takie oczywiste. Panie wyrwały to zwycięstwo niczym… męska reprezentacja, która słynęła z takich spotkań przez lata!
Idealna sytuacja dla nas to oczywiście pokonanie gospodyń oraz wygrana Hiszpanek z Niemkami dużą liczbą bramek. Wówczas to sąsiadki odpadną, a nam dzięki temu odpadnie ta porażka w drugiej fazie (wyniki z pierwszej rundy liczą się dalej). To jednak tylko sfera marzeń, bo atmosfera w Podgoricy jest na tyle gorąca, że już udzieliła się i Niemkom, i Hiszpankom. Jedne i drugie kilkoma bramkami przegrały z Czarnogórą. Sytuacja przy różnych wynikach jest bardzo zawiła i skomplikowana, może dojść nawet do… losowania. Pewna awansu jest tylko Czarnogóra. Wszystkie scenariusze przedstawił w swoim artykule Maciej Wojs z redakcji TVP Sport – link. Nie warto się więc powtarzać, można zerknąć i przeanalizować, najlepiej przeczytać ze trzy razy. Mecz o awans z Czarnogórą jutro o 18:00. Transmituje Eurosport.